Wpis z mikrobloga

Taki tam wysryw z wizyty w Hebe/Douglasie/Sephorze.

Zawsze byłem fanem nieinwazyjnych świeżaków - Azzaro Chrome, MontBlanc Legend Spirit, a dziś sobie powąchałem tego i owego i jakoś tak nic mnie nie wciągnęło. Chyba internetowe opinie mnie za mocno nakręciły i oczekiwałem cudów albo nos mi się #!$%@?ł / gust zmienił.

Fajen - kupiłem Bvlgari Aqua za 159 zł / 100ml. Choć mam wrażenie, że gazyliard lat temu, pachniało toto o wiele intensywniej.

Niuchałem Versace Eros / Flame i w ogóle meh.
Różne 212 - no niby ok, ale też mną nie poruszyły.
Chrome Pure i Aqua - spoko, ale tak lajtowe, że miałem wrażenie ich zniknięcia po 5 minutach.
Nieźle wjechał mi Lanvin L'Homme Sport, ale żona mnie dissowała:/

Za to - Mugler Pure Havane mnie zaintrygował, ale to na jesień go widzę.
Co w ogóle mnie zdziwiło - po tragicznym otwarciu jaram się teraz TF Oud Wood.
Fajniutkie też są Disquared 2 Wood, Tom Ford Grey Vetiver i Loewe 7.
Nie miałem warunków do spokojnej "degustacji", bo żona i córka rozpraszały, ale całkiem ok były KARL LAGERFELD Bois De Yuzu i Karl Lagerfeld Bois De Cedre.

Nie miałem możliwości spróbowania Bvlgari Aqua Amara i CK Reveal:/
Dziękuję za uwagę.

EDIT: zupełnie z dupy strzeliłem testerem Black Desert z Medicine. Zaciekawiły mnie.

#perfumy
  • 9