Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Nie wiem po co, dlaczego to piszę. Być może po to aby wyrzucić to z siebie, być może żeby ktoś inny nie popełnił tych samych błędow.
Urodzilem sie jako wczesniak, o ile za szybko nie wiem. Nie pamiętam nazwy punktów przeżycia które dostają noworodki po porodzie ale wiem że miałem ich bardzo mało. Mialem miec brata ale brat nie przezyl prawdopodobnie z racji tego ze lekarze zbyt dlugo sie zastanawiali czy co tam innego. Ważyłem chyba kilogram i byłem bardzo, bardzo mały. Co do tego co sie dzialo potem niewiele wiem ale dostawalem mase zastrzykow, wentflonów, jak nie mieli juz gdzie to wkluwali sie w glowe. Ogolnie sytuacja bardzo nieciekawa. Jak juz okazalo sie ze bede zyl to wszystko w miare wyszlo na prosta. Nie na dlugo. W wieku kilku lat spadlem z lozka, rozbilem doniczke przy upadku i rozcialem sobie skroń. Na tyle ze mam tam spora blizne i nie rosna mi tam wlosy. Potem wszystko w miare sie uspokoilo. Bylem wesolym brzdacem, mieszkalem na wiosce wiec warunki idealne. Do czasu kiedy w domu pojawil sie komputer. Od tamtej pory wszystko sie zmienilo. Cale dnie spedzalem przy komputerze. Terminator, postal 2, need for speed, deus ex i wiele wiecej to moje dziecinstwo. Na poczatku lubialem sluchac pewnego polskiego zespolu ale gdy uslyszalem techno, czy czymkolwiek to bylo zakochałem sie w tym gatunku. Wstawalem, jadlem sniadanie i gralem do pozna dopoki nie zasnalem przy komputerze. Czasami jeszcze cos tam wychodzilem ale niewiele bo nie mialem znajomych. Wszystko zaczelo sie sypac gdy poszedlem do przedszkola. Nie pamietam czemu i dlaczego zostalem szybko odrzucony przez moich rówieśników. Raczej nie byłem typem przebojowego co łatwo nawiazywał znajomości a nawet jeśli poprostu próbował to szybko spotykałem się z pogardą. Popychadło. Bardzo szybko stałem się cichym introwertykiem w życiu publicznym, zresztą nigdy nie lubiałem stać na środku, gdziekolwiek występować. Wszystko bardziej zaczęło się sypać gdy moi rodzice się rozeszli. Było kilka rozstań i powrotów ale nie zauważyłem ich lub nie pamiętam. Moja mama zdradzała mojego tatę i więcej czasu spędzałem z ojcem. Niewiele pamiętam z tego czasu ale wiem że wtedy jeszcze nie rozumiałem tego co się stało. Przeprowadziłem się z mamą do domu jej partnera, do miasta. Początek był ok, tolerowaliśmy się ale to było przez krótki czas. Szybko pojawiła się niezgoda, kłótnie. Sprawy nie poprawiały moje problemy z ocenami. Czas wolałem spędzać z babcią i tatą. Miałem nadzieję w podstawówce że moje relacje z rówieśnikami się zmienią ale i tym razem czekało na mnie rozczarowanie. Gnębienie stało się jeszcze większe, moim pocieszeniem był kolega z którym do dziś się trzymam i cholera wie co gdyby nie on. Mieliśmy swoje zajawki, ja na ile mogłem odizolowałem się od reszty. W międzyczasie zrobiłem kilka razy z siebie idiotę, mimo tego że to co chciałem powiedzieć zrobić wydawała się dla mnie totalnie normalna co trwa aż do tej pory. W gimnazjum nie było lepiej. Wszystko osiągneło apogeum. Pojawiły się myśli samobójcze, depresja, urojenia, paranoiczny strach przed ciemnością. Zamiast iść do szkoły wolałem chodzić po mieście obojętnie jaka pora roku, pogoda. Wolałem siedzieć 7 godzin w budce w zimie niż iść do szkoły. W domu już dawno w podstawówce nie miałem telefonu, był mi zabierany przez ojczyma mimo tego że kupił mi go tato. Prowadziło to do prawdziwych paranoji. Czytałem książki po wiele razy. Robinsona Crusoe przeczytałem chyba z 10 razy. Jak już mi się znudziło to zacząłem pisać własne opowiadania. Byłem poniekąd zmuszany do nauki, rekord to chyba 2 w nocy od przyjścia ze szkoły. Ojczym siedział na kanapie i pilnował. Jak gdzieś jechali to wszystkie drzwi były zamykane oprócz mojego, toalety i kuchni. Zero telewizora, nic. Oczytane kilka razy gazety. Doszło do tego że wykradałem póżno w nocy laptop mamy czy ojczyma aby pograć sobie do tej 5 rano bo była taka nuda. Jak mieliśmy psa to pies był zamykany w oddzielnym pokoju żebym się z nim nie bawił tylko się uczył. Miałem paniczny strach, atqk paniki przed samym dzwiękiem że ktoś wchodzi po schodach bo wiedziałem że nie mogą zobaczyć że robię coś innego niż się uczę. Kontrola była na 100% co robię, drzwi otwarte od pokoju, zamykane tylko na noc. Nie mogłem się nawet normalnie wysrać, czy wykąpać bo ojczym patrzył przez uchylone drzwi, bo niby miałem 10 minut na umycie się, czy to nie miałem zbyt długo siedziec na kiblu i czytać gazet cdaction ktore chowalem sobie za szafka. Dopiero jak zrobilem awanture czy on nie jest jakis #!$%@? to uspokoiło sie to TROCHE. Kłótnie były na początku dziennym. Moje zdrowie psychiczne nie istniało wtedy. Jak rodzice dowiedzieli sie ze napisalem posta na forum dla ludzi z problemami psychicznymi to zaraz ojciec z mama przyszli chcieli pogadac ale im powiedzialem ze to zarty i nieprawda. Wiec nigdy nic nie bylo wyleczone. Ból, śmierć, przypadki takie jak w columbine, psychopaci mnie fascynowali. Nie wspomnę o rozwalonym życiu seksualnym, uzależnieniach i chorych fetyszach bo raczej nikt o tym nie chce czytać. Troche zaczelo sie naprawiac w technikum, wyszedlem z kolega z podstawowki z ktorym nie widzialem sie praktycznie ani razu w gimnazjum sie nie widzialem. Zacząłem wychodzić do ludzi, ale niewiele się zmieniło. Zacząłem bardzo dużo myśleć o życiu, dochodziłem do ciekawych wniosków. Wtedy wyrobił się mój charakter myśliciela, melancholika, filozofa. Trochę mnie to uleczyło bo zrozumiałem że nie warto przejmować się opiniami innych. Technikum to samo co gimnazjum lecz w lżejszej formie. W międzyczasie miałem 2 dziewczyny i jedną wakacyjną miłość. Pierwsza to sama zaczęła mimo tego że mi się nie podobała, nie byłem gotowy na związek to byłem z nią aby jej nie było przykro. Była ona z mojej klasy co nie przeszło uwadze i szybko oboje zostaliśmy zjechani. Druga to było już coś dla mnie podobało mi się ale gdy na ognisku powiedziała coś co już nie pamiętam strasznie mnie uraziła, chciałem z nią porozmawiać to wogóle nie zachowała się poważnie. Rozstaliśmy się dzień później. Ta z wakacji to był strzał w dziesiątkę. Nie podrywałem jej, przypadek sprawił że podczas leżenia na kocu dałem moją rękę na jej rękę i wszystko było naprawdę super, akceptowaliśmy się nawzajem. Niestety 400km robi różnice. Do niczego nie doszło z żadną z nich ani żadną inną. Po skończonej szkole przez prawie rok siedziałem u babci i miałem swój upadek moralny przez alkohol. Mimo tego mam dobre wspomnienia bo piłem z ludźmi których lubię a oni mnie lubią. Gdzieś po drodze zainteresowałem się psychodelikami w formie odkrywania siebie, zrozumienia. Potem poszedłem do pracy i pracowałem przez 5 miesięcy. Za zarobione pieniądze kupiłem sobie telefon i komputer z którego i tak nie mogę korzystać bo teraz nie pracuję a nawet jak pracowałem to nie mogłem za dużo grać ani brać ile chcę prysznic mimo tego że chciałem dokładać się do rachunków. Nawet czepia się tego ile siedzę na telefonie i mówi mi że go zabierze bla bla. Było tego więcej, były bijatyki z ojczymem itp. Za resztę pieniędzy kupiłem sprzęt do autostopu i pojechałem 2 razy jak do tej pory. Podoba mi się idea i mogę odpocząć od zepsutego życia i ludzi których znam. Podczas jednego z wyjazdów wziąłęm Lsd i w pewnym momencie między euforią a zamułą złapałem dziką satysfakcję z torturowania mrówki. Straciłem totalnie swoją świadomość choć doskonale pamiętam wszystko co robiłem. Chciałem przestać ale to było zbyt przyjemne. Gdy potrząsłem głową i wróciłem do kontroli nie wiedziałem co we mnie wstąpiło ale wiedziałem że to może mieć coś wspólnego z moją przeszłością. Coś jest we mnie i jest bardzo złe dla wszystkiego wokół mimo tego że normalnie jestem bardzo miły i spokojny. Swego czasu potrafiłem ocenić człowieka po twarzy, łatwo zgadywać co lubi, kim jest ale teraz tego nie potrafię. Moje zdolności w komunikacji, nawiązywaniu nowych znajomości leżą i zdychają. Mimo tego że chcę poznać jakąś kobietę to nie mam siły na te wszystkie randki, staranie się, uważanie co się mówi i robi. Nie potrafię znaleźć żadnego celu długoterminowego. Życie normalne dom praca rodzina nie jest dla mnie możliwe i jest zbyt nudne. Pozostaje życie doomera. Nikomu nie życzę takiego życia a sam dziwię się że jeszcze nie wbiłem noża w gardło mojemu ojczymowi. Zresztą śmierć to byłaby za lekka kara za całe gówno które mi zrobił.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: marcel_pijak
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 10
OP: @taktoto może to wygląda tak że chciał dla mnie dobrze bo mnie gonił do nauki ale jaki jest cel nauki o północy kiedy człowiek chce tylko iść spać a nie czytać kolejny raz jakąś #!$%@?ą biologię z której nie miałem problemów. Bałem nawet się go spytać czy mogę wyjść na dwór. A dlaczego chodziłem na wagary to pisałem.

Ten komentarz został dodany przez osobę dodającą wpis (OP)
Zaakceptował: Eugeniusz_Zua}