Aktywne Wpisy
kilo-bravo +241
maly_ludek_lego +431
A teraz na poważnie.
Sprawę śledzę od kilku lat, przeczytałem na ten temat sporo książek naukowych (tak, naukowcy zajmują się tematem od dekad) , artykułów i podcastów i napiszę, dlaczego, pomimo tego, że chińskie drony wydają się oczywiście najbardziej oczywistą opcją, sprawa może wyglądać inaczej i wcale nie byłbym zaskoczony, gdyby to było coś bardziej.. egzotycznego.
Bo czy ktoś wyobrażał sobie taki artykuł w Time jeszcze kilka miesięcy temu?
Albo Billa Nelsona
Sprawę śledzę od kilku lat, przeczytałem na ten temat sporo książek naukowych (tak, naukowcy zajmują się tematem od dekad) , artykułów i podcastów i napiszę, dlaczego, pomimo tego, że chińskie drony wydają się oczywiście najbardziej oczywistą opcją, sprawa może wyglądać inaczej i wcale nie byłbym zaskoczony, gdyby to było coś bardziej.. egzotycznego.
Bo czy ktoś wyobrażał sobie taki artykuł w Time jeszcze kilka miesięcy temu?
Albo Billa Nelsona
Kto by pomyślał, że polski szlachcic po przejściach będzie pływał po karaibskich morzach?
Ale zacznijmy od początku...
Piotr urodził się na Podlasiu, w krainie mlekiem i miodem płynącej. Ważniejsze jest jednak, KIM się urodził. A urodził się szlachcicem w jednej z najbogatszych polskich rodzin. Zapewniło mu to łatwy start oraz pewne... kontakty. Od dziecka był wprawiony w trzech rzeczach:
- nawalaniu się z gołotą
- poganianiu chłopów do pracy (najczęściej jakimś solidnym biczem)
- picu alkoholu w dawkach zdecydowanie zagrażających zdrowiu.
I tak życie jakoś powoli płynęło. Tutaj jakiś ubiczowany chłop, tu jakaś ładna babka do poderwania...
A potem przyszedł huragan.
Pewne znaki Piotr dostrzegł już wcześniej - głównie ogromną niechęć chłopów do pracy, a tym większą chęć Piotra do odreagowania stresu. Przez nich musiał przerzucić się na swoją butelkę rumu. Niestety, zrobił to w najgorszym możliwym momencie.
Leżąc gdzieś na polu w pijackim amoku nie zdążył się ukryć przed niszczycielską siłą huraganu. Deszcz padał ulewnie, drzewa były łamane jak wykałaczki, a silny wiatr niszczył wszystko na swojej drodze, w tym cały dobytek Piotra. Nasz bohater nie mając innego wyboru wbiegł gdzieś do lasu w podartych łachmanach szukając schronienia. To był dla niego początek nowego, ekscytującego życia.
Parę lat później we francuskim porcie dostrzeżono tajemniczą postać. Miała na głowę nałożony biały kaptur i bardzo widocznie nie miała przyjaznych zamiarów. Tym większe było zaskoczenie, gdy odrzuciła kaptur z głowy, ujawniąjąc brak jednego oka i wielką bliznę przechodzącą przez oczodół. Zapłacił za przejazd i wszedł na okręt.
Zniknął tak szybko jak się pojawił.
Siedząc na statku, przyglądał się swojej karabeli. Nagle podszedł do niego kapitan:
- Ej ty, jak cię zwą?
- ...
- Czyli co, niemowa?
- ...Możesz mówić mi Magnat
#piracifabularnie