Wpis z mikrobloga

Dziś na #polskiepato prawdziwie patologiczna historia.

Jeżeli chcesz wesprzeć moje pisanie i pomóc w realizacji dalszych planów związanych z hasztagami polskiepato i rejestrzboczencow, zapraszam na mojego Patronite. Póki co jest tam możliwa tylko jedna (jakaś dziwaczna) forma płatności, w następnym tygodniu będzie już karta i PayPal, tak że jakbyś chciał(a) zrezygnować z jednego piwka podczas zbliżającego się weekendu i przekazać ten skromny pieniądz na kvoczą działalność to będę dozgonnie wdzięczna.



Kamil G. (zdjęcie) został porzucony przez matkę, gdy miał zaledwie kilka lat. Kobieta bez słowa opuściła rodzinę, a jedynymi informacjami o jej aktualnych miejscach pobytu były mandaty przychodzące na adres ich rodzinnego mieszkania w Nakle nad Notecią (woj. kujawsko-pomorskie). Chłopiec wraz z dwójką rodzeństwa pozostał pod nieudolną opieką ojca, a gdy mężczyzna zmarł, dzieciaki trafiły na wychowanie do ciotek. Mimo pomocy asystenta rodziny, nowi opiekunowie nie radzili sobie z Kamilem. Jako nastolatek popadł w szemrane towarzystwo i przysparzał wielu kłopotów, przez co w gimnazjum nie zdał do następnej klasy. Po nieustannych ucieczkach z domu został umieszczony w Ośrodku Wychowawczym w Debrznie, który opuścił w 2013 r. Po powrocie do rodzinnej miejscowości wciąż za nic miał uwagi dorosłych, wagarował i znikał z miejsca zamieszkania na kilka dni. Dlatego też jego kurator we wrześniu wystąpił do sądu z wnioskiem o umieszczenie 16-latka w młodzieżowym ośrodku wychowawczym lub w zawodowej rodzinie zastępczej.

10 listopada 2013 r. G. znowu uciekł z domu ciotki i zatrzymał się u swojego starszego kolegi Jakuba D., zwanego Dudkiem. Jego matka Wioletta D. właśnie wyjechała do Wielkiej Brytanii, by odwiedzić pracującego tam od pół roku męża. Mająca poważne problemy z alkoholem kobieta zaczęła walczyć z nałogiem, dopiero gdy ten wyjechał za pracą. Wcześniej w domu rodziny D. często dochodziło do głośnych awantur i libacji, a sąsiedzi ich dom nazywali otwarcie "meliną na Jackowskiego" (klik). Pod nieobecność rodziców 19-latek został w mieszkaniu sam, ponieważ jego o rok starszy brat Łukasz wcześniej trafił do więzienia m.in. za kradzieże.

Znajomi imprezowali przez kilka dni, a gdy skończyły im się pieniądze, sprzedali dekoder telewizyjny. W tym czasie rodzina szukała Kamila, byli nawet w domu przy Jackowskiego 6, gdzie drzwi otworzył im Jakub, który stwierdził, że nastolatka z nim nie ma. We wtorek 12 listopada w mieszkaniu przebywał także 16-letni Jakub R., kolega z klasy Kamila, 23-letni Dawid R. ps. Różko oraz jeszcze dwóch innych młodych mężczyzn, o których niewiele wiadomo.

Dawid R. był bardzo dobrym kolegą Dudka. Oprócz wspólnych popijaw zajmowali się także drobnymi kradzieżami i włamaniami. Kilka razy brali udział w pobiciach i byli bardzo dobrze znani miejscowej policji. Różko był uzależniony od alkoholu i narkotyków, i chwalił się znajomością z lokalnymi kryminalistami, choć kilka lat wcześniej wydawało się, że wybierze inną życiową drogę, ponieważ przez jakiś czas uczęszczał na spotkania Świadków Jehowy.

Na imprezie wszyscy pili, palili papierosy, ćpali, a nawet tańczyli. Około godziny 22:00 w mieszkaniu zostali tylko Jakub D., Dawid R., Kamil G. i Jakub R. Różko i Dudek zaczęli słownie dręczyć Kamila. Ubliżali mu, zmuszali do skręcania wszystkim papierosów i przyrządzania jedzenia. Gdy 16-latek odmówił, R. zaczął kopać go po twarzy, a D. rozpędził się i uderzył w niego kolanami. Później przy wielkiej aprobacie i zachętach starszych chłopaków doszło do bójki pomiędzy G. a jego szkolnym kolegą. Po godzinie 23:00 po Jakuba R. przyszła matka i nakazała wracać do domu. Gdy opuścił mieszkanie, Dudek i Różko stali się jeszcze bardziej agresywni w stosunku do Kamila. Zaczęli znęcać się nad nastolatkiem, kopiąc go i bijąc pięściami. W końcu zakrwawionego wrzucili do skrzyni tapczanu i kontynuowali domówkę, co jakiś czas tam zaglądając, by przypalić go papierosem czy wymierzyć następny cios. Po pewnym czasie D. wziął nóż i zaczął ciąć i dźgać Kamila, a gdy ostrze się wykrzywiło, Dawid R. sięgnął po następne, a później po kuchenny tłuczko–tasak (klik). Okładali go nim, aż odpadłdrewniany trzonek. Wtedy Dudek przytrzymał Kamila, po czym drugi z oprawców go zgwałcił. Gdy skończył, zapytał Jakuba, czy też chce, ten jednak odmówił i wepchnął ofierze w odbyt trzonek od tłuczka. Po wszystkim znów zamknęli kanapę, usiedli na niej i pili alkohol.

Mężczyźni postanowili dobić nastolatka i półprzytomnemu założyli na szyję pętlę z paska od spodni R. Dusili go na zmianę, a później razem, zapierając się o kanapę, bo jak sami przyznali: "ręce od tego duszenia rozbolały". Ściskali tak długo, aż pękła mu kość gnykowa i nastolatek się udusił. Zmasakrowane zwłoki, oprawcy zamknęli w skrzyni tapczanu.

Po wszystkim, nie próbując nawet zacierać po sobie śladów, Jakub zmienił zakrwawione ubrania i udał się wraz z Dawidem do jego mieszkania. R. przebrał się, spakował dowód osobisty, konsolę x-box, zdjęcie rodzinne i w piątek rano obaj ruszyli w stronę dworca PKP.

Wychodząc z domu, powiedziałem tacie, że nie wiem, czy się jeszcze kiedyś zobaczymy. Ale tata o nic nie pytał


– opowiadał później.

. . .

W czwartek 14 listopada 2013 r. matka Jakuba D. wróciła do mieszkania, w którym zastała pobojowisko i brak dekodera telewizyjnego. Zadzwoniła na policję, by zgłosić kradzież, a później do syna, który poinformował ją, że jest w Pile. Zdziwiona tym faktem kobieta zaczęła sprzątać walające się po podłodze butelki, porozbijane naczynia i wietrzyć śmierdzące meliną pomieszczenia. Zauważyła też sporo plam krwi i zabarwione na czerwono ubrania, jednak ten widok specjalnie jej nie zaniepokoił. Pomyślała, że po prostu doszło do bójki.

No, chłopaki. Wie pan, jak to chłopaki... czasem się pobiją, no nie?


– opowiadała później, rozkładając ręce.

Dopiero gdy otworzyła wersalkę, krzyknęła z przerażenia i natychmiast wezwała policję.

Podczas gdy w domu przy ulicy Jackowskiego trwały oględziny, z krążącą wokół budynku zdenerwowaną Wiolettą D. próbowali porozmawiać dziennikarze, ta jednak na widok reportera zaczęła machać gniewnie rękami i krzyczeć:

Idź pan, bo ci zaraz wypier*ę! I po co ci to?! Wypier**j stąd!


. . .

Pierwszym przystankiem Jakuba i Dawida była faktycznie Piła. Potem pojechali do Szczecina, Świnoujścia i Poznania. Gdzieś w trasie Dawid wyrzucił przez okno wagonu swój pasek od spodni, którym udusili Kamila.

16 listopada policja w Krzyżu Wielkopolskim zatrzymała dwóch mężczyzn, którzy około północy zaczęli walić w dzwon kościoła znajdującego się naprzeciwko komisariatu*. W chwili zatrzymania obaj mieli ponad promil alkoholu w wydychanym powietrzu, jednak nie stawiali oporu. Wkrótce okazało się, że zatrzymani to podejrzani o morderstwo w Nakle D. (zdjęcie) oraz R. (zdjęcie).

Druga wersja mówi, że mężczyźni sami zgłosili się na komisariat po rozmowach ze swoimi matkami. Wcześniej ustalili między sobą wersję wydarzeń i kto jakie bierze na siebie winy.

Podczas pierwszego przesłuchania mężczyźni przyznali się do zarzucanych im czynów i ze szczegółami, choć bez emocji, zdali relację ze zbrodni. Postanowili zabić Kamila, ponieważ po tak ciężkim pobiciu i tak nie byłby w stanie samodzielnie funkcjonować i zostałby "roślinką".

Jakub D. tłumaczył motyw pobicia tym, że "wkręcili sobie", że jest im winny pieniądze.

. . .

Rodzinna miejscowość podejrzanych huczała od plotek. Jedni mówili, że Kamil G. zginął z powodu 30 zł, które był winien oprawcom, inni twierdzą, że tamci wściekli się, bo nastolatek nie chciał wykonywać ich poleceń, a jeszcze inni, że poszło o to, że któregoś dnia na policji powiedział za dużo na temat Jakuba R.

Koledzy G. twierdzili, że to właśnie jego klasowy kolega Jakub zapoznał go ze starszymi kolegami. Nastolatek zaczął często znikać w melinie przy Jackowskiego, mimo ostrzeżeń znajomych.

Chyba w poniedziałek widzieliśmy Kamila w oknie. Wyglądał na wystraszonego. Dudek nas okłamał, że go tam nie ma, a był. Potem jeszcze raz, może to była środa, wołałem Kamila. Dudek powiedział, że Kamil gdzieś poszedł


– relacjonował jeden ze znajomych zamordowanego.

. . .

Kilka dni po zatrzymaniu podejrzanych odbyła się wizja lokalna z ich udziałem. Mężczyźni ze szczegółami opowiadali o tym, jak katowali nastolatka.

To się zaczęło w kuchni


– wyjaśniał Jakub D.

Kamil patrzył na mnie, bo oczekiwał, że mu pomogę. Ale ja tego nie zrobiłem


– dodał.

Ustalono, że katowanie nastolatka trwało od czterech do sześciu godzin.

Szliśmy pić i znowu wracaliśmy do kanapy


– relacjonowali, dziwiąc się, że nastolatek po prostu nie uciekł z mieszkania.

. . .

Biegli medycyny sądowej znaleźli na ciele Kamila G.wielomiejscowe zasinienia naskórka, rany tłuczone głowy, rany błony śluzowej jamy ustnej, ranę kłutą w okolicy biodrowej, rany cięte na kończynach górnych, szyi, tułowiu i kończynach dolnych, rany błony śluzowej, wylewy krwawe oraz wielomiejscowe podpłynięcia krwawe w tkankach miękkich odbytu i błony śluzowej odbytu. Przyczyną zgonu nastolatka było dwumiejscowe złamanie kości gnykowej, w wyniku czego G. się udusił.

Zgromadzony materiał dowodowy dał Prokuraturze Rejonowej w Nakle podstawy do postawienia Dawidowi R. oraz Jakubowi D. zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz zgwałceniem (art. 148, par. 2, pkt. 1,2 kk.). Z kolei Jakub R. usłyszał zarzut pobicia.

Biegli psychiatrzy stwierdzili, że D. i R. byli świadomi swoich poczynań. U obu stwierdzono jednak typ osobowości nieprawidłowej.

Biegły z dziedziny seksuologii uznał:

U oskarżonych nie stwierdziłem objawów dewiacji seksualnych w rozumieniu choroby. Czyny, których się dopuścili, nie miały motywacji seksualnej, ale miały na celu upokorzenie ofiary. Tu istotnym czynnikiem był spożywany alkohol, który ma działanie odhamowujące, obniża krytycyzm.


. . .

Akt oskarżenia przeciwko Dawidowi R. oraz Jakubowi D. trafił do Sądu Okręgowego w Bydgoszczy 27 czerwca 2014 r., a 30 września ruszył proces (klik) (klik).

Jakub D. (zdjęcie) (zdjęcie) (zdjęcie) wszedł na salę potrząsając demonstracyjnie łańcuchami i już na początku rozprawy kazał sobie zdjąć kajdanki, na co przewodniczący składu sędziowskiego nie zezwolił.

Proszę z łaski swojej, oskarżony się nie rusza, bo to przeszkadza. Zrozumiał oskarżony?


– mówił Marek Kryś, sędzia Sądu Okręgowego w Bydgoszczy.

Może nie będę oddychał?


– odparł Jakub D.

Słucham?


– dociekał sędzia.

Może nie będę oddychał?


– powtórzył D.

Oskarżony jest bezczelny


– powiedział sędzia.

Co jestem?


– pytał oskarżony.

Bezczelny


– powtórzył sędzia.

Później już do końca rozprawy Jakub D. uśmiechał się ironicznie, śmiał, poprawiał sędziów, przerywał i dyskutował.

Dawid R. (zdjęcie) (zdjęcie) robił wrażenie dużo mniej pewnego siebie. Stał z potulnie spuszczoną głową, a na jego twarzy trudno było dostrzec jakąkolwiek emocję nawet wtedy, gdy przeprasza ciotkę zamordowanego:

Przepraszam panią bardzo. Wiem, że to niewiele zmieni, ale żałuję tego bardzo.

Życia mu nie oddasz


– odpowiedziała kobieta.

Tym razem mężczyźni wyparli się jakoby mieli zgwałcić Kamila i przyznali się jedynie do zabójstwa, mimo tego, że wcześniej kilkukrotnie przyznawali się do obu z zarzutów.

Brat mi pisał z więzienia, że mam nie brać gwałtu na siebie. Przyznałem się wtedy, bo mieliśmy uzgodnione z Różko, że bierzemy winę po połowie, ale o gwałcie mieliśmy nie mówić. Jak zobaczyłem, że on mówi, no to też powiedziałem, a teraz się wycofuję. Zmyśliłem to


– tłumaczył Jakub D.

Ja bym do chłopaka nie stanął, gejem nie jestem. Zabić tak, ale nie zgwałcić. To tak trudno zrozumieć?


– dodał jeszcze.

Nic nie uzgadnialiśmy


– stwierdził R.

Jak, nie?


– odparł Jakub D.

My piliśmy w czasie ucieczki, a jak się pije, to nie można ustalać


– stwierdził.

(klik)

Następnego dnia przed sądem zeznawał Jakub R., który opowiadał co pamięta z nocy z 12 na 13 listopada 2014. Jakub D. ponownie zakłócał przebieg rozprawy, a na zeznania świadka reagował śmiechem. Gdy sędzia spytał co go tak bawi, stwierdził:

Zeznania. Bo nie są prawdą.


Na następną rozprawę, która odbyła się także w listopadzie, został doprowadzony z zakładu karnego Łukasz D., brat Jakuba. Mimo wielu upomnień mężczyźni usiłowali uciąć sobie pogawędkę. Starszy z braci nie chciał nic mówić przed sądem i skorzystał z prawa do odmowy składania zeznań. Chwilę później, gdy policjanci wyprowadzili go z sali rozpraw, krzyknął do Jakuba siedzącego na ławie oskarżonych:

Tylko cicho, nie?!


. . .

Na grudniowej rozprawie biegły psychiatra podkreślał, że u Jakuba D. nie stwierdzono choroby psychicznej. Posiada on osobowość nieprawidłową, która jednak nie ma wpływu na poczytalność, a jego cechy osobowości znajdują się pod pełną kontrolą badanego. U Dawida R. także stwierdzono nieprawidłową osobowość, dodatkowo od 14 roku życia był uzależniony od alkoholu i środków odurzających. Występowały u niego cechy zespołu zależności alkoholowej. Psycholog Ewa Napierała stwierdziła jednoznacznie, że u D. sprawność intelektualną ma na poziomie przeciętnym. Natomiast u R. znajduje się ona w dolnych granicach normy.

Tego dnia na świadków powołane zostały biegłe z Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy, które zgodnie stwierdziły, że Kamila można było jeszcze uratować.

Nawet, jeśli dojdzie do złamania kości gnykowej, a ucisk na szyję zostałby zwolniony i wdrożone odpowiednie leczenie, istniałaby możliwość odratowania ofiary, jednak ta pomoc musiałaby być natychmiastowa.


W styczniu 2015 r. na rozprawie puszczono nagranie z wizji lokalnej. Podczas fragmentu, w którym jeden z oskarżonych opowiadał o zgwałceniu Kamila, oskarżony Jakub D. śmiał się szyderczo (zdjęcie).

. . .

10 marca 2015 r. w swojej mowie końcowej ciotka Kamila pytała oskarżonych, jakie mieli prawo, by go zamordować.

Czy pamiętacie jak on wyglądał? Pamiętasz? A jak go pobiłeś też pamiętasz? Bo ja do końca życia nie zapomnę tego widoku


– mówiła.

Jemu bólu żeście narobili i mnie też


– dodała po chwili.

Adwokat wspierający kobietę, mec. Jerzy Matysiak, nie wierzył w resocjalizację oskarżonych i żądał dla obu dożywotniego pozbawienia wolności. Takiego samego wymiaru kary chciał prokurator, który proponował jeszcze, by zapłacili rodzinie pokrzywdzonego zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł.

Obrońcy oskarżonych chcieli niższej kary. Adwokat Jakuba D. mec. Ireneusz Olszewski mówił, że do tej tragedii mogłoby nie dojść, gdyby nie zaniedbania ze strony policji. To, że w mieszkaniu D. trwała impreza zgłosiła na komisariacie matka Jakuba R., jednak mundurowi zlekceważyli jej zgłoszenie. Podkreślił także, że to nie Jakub D. rozpoczął katowanie Kamila:

Po prostu się przyłączył, nie chcąc pozostać w tyle. Jest to swoisty element młodzieńczej subkultury.


Inną linię obrony przyjął obrońca Dawida R. mec Bartłomiej Krakowski:

Oskarżony nie jest zbytnio inteligentny. Jak na tę jego inteligencję niezbyt wysoką wpłynęło to, że był od tygodnia w momencie zdarzenia pijany i naćpany, bez momentów dłuższego trzeźwienia?


Dawid R. ponownie wyraził skruchę, a Jakub D. prosił o łagodny wymiar kary.

(klik)

. . .

17 marca 2015 r. w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy zapadł wyrok. Jakub D. i Dawid R. zostali skazani na karę po 25 lat pozbawienia wolności. Ich warunkowe zwolnienie nie może nastąpić wcześniej niż po odbyciu co najmniej 20 lat orzeczonej kary.

Według sądu motyw działania sprawców był banalny:

Uznali, że po bójce z Jakubem R., który wcześniej był w mieszkaniu, Kamil był jeszcze za mało pobity. Poza tym – nie zrobił oskarżonym kotletów.

Ich działanie było bezduszne, bestialskie, świadczące wręcz o odczłowieczeniu. Oskarżeni mieli możliwość przerwania ciągu zdarzeń, jednak napawali się agresją wobec bezbronnego człowieka, który nic im nie zrobił. Potraktowali pokrzywdzonego jak worek treningowy, jak śmiecia, który można wrzucić do skrzyni tapczanu, a po wyjęciu dalej gnębić i tłamsić


– mówiła sędzia sprawozdawca Anna Warakomska w uzasadnieniu wyroku.

Prokurator żądał dla oskarżonych dożywocia, jednak sędzia Anna Warakomska uzasadniła:

Kara dożywotniego pozbawienia wolności swą rangą jest zrównana z kiedyś obowiązującą karą śmierci. Można ją wymierzyć wtedy, kiedy w sprawie brak jest jakichkolwiek okoliczności łagodzących.


Zdaniem sądu okoliczności łagodzących było kilka, z czym nie zgodził się adwokat ciotki zamordowanego Kamila i złożył apelację.

W październiku 2015 r. Sąd Apelacyjny w Gdańsku podtrzymał stanowisko sądu w Bydgoszczy, jednak dodatkowo zaostrzył wyrok.

Sąd podtrzymał orzeczenie z marca, uznając, że kara 25 lat pozbawienia wolności za to zabójstwo jest kara adekwatną. Dodatkowo włączył w treść orzeczenia winę za czyn z artykułu 197 kodeksu, czyli dokonanie zgwałcenia


– mówił mec. Jerzy Matysiak.

Dlatego Jakub D. i Dawid R. nie będą mogli ubiegać się o przedterminowe zwolnienie z odbywania kary.

. . .

W październiku 2014 r. matka Jakuba D., Wioletta udzieliła krótkiego wywiadu "Gazecie Pomorskiej".

Ja nie wiem, czemu oni wszyscy, te pismaki wypisują takie bzdury o moim Kubie


– denerwowała się.

Nigdy nie miałam z nim problemów. Nie pozwalałam kupować alkoholu. To, jak już przestałam pić. Bo ja już nie piję


– zaznaczała. Wspominała też, że mówiła synowi by się "z tymi gówniarzami" nie zadawał i że najgorszym z nich wszystkich to "był ten Różko".

Nie wiem, co teraz zrobię. Chyba napiszę do niego list. Do Kuby. Nie widziałam go od zeszłego roku. Robią z niego w sądzie takiego, co to tylko w kącie stał. A on taki nie jest. Oj nie. Nie pozwoliłby, żeby ktoś go przestawiał z kąta w kąt...


. . .

Jakub D. ma obecnie około 25 lat, a Dawid R. 29. Do końca kary zostało im jeszcze do odsiedzenia około 20 lat.

. . .

*jakby ktoś chciał zobaczyć sobie to miejsce i przekonać się jak bardzo blisko znajduje się od komisariatu policji to proszę —> klik ( ͡° ͜ʖ ͡°)



Nad poprawnośc
kvoka - Dziś na #polskiepato prawdziwie patologiczna historia.

Jeżeli chcesz wespr...

źródło: comment_ZELBvyKXBpW8A4OAIvi5GvhrI363Yqvj.jpg

Pobierz
  • 194