Wpis z mikrobloga

Od 1 stycznia 2018 r. działa w Polsce publiczny Rejestr Sprawców Przestępstw na Tle Seksualnym.

Znajdują się tam wizerunki gwałcicieli i pedofilów wraz z ich podstawowymi danymi, aktualnym miejscem pobytu i paragrafami, za które zostali skazani.

Pod tagiem #rejestrzboczencow przedstawiam Wam sylwetki niektórych z nich, wraz z opisem zbrodni, linkami do artykułów na ich temat i wszelkimi ciekawostkami, które uda mi się wyszukać.



Ostrzegam, że opis tej zbrodni jest drastyczny i dotyczy dziecka! Wrażliwsi są proszeni o nieczytanie poniższego tekstu.



KRZYSZTOF PAŃKÓW, rocznik '66

Rankiem 3 października 1996 roku 9-letnia Kasia G. (zdjęcie) jak co dzień wyszła do szkoły w rodzinnym Byczynie (woj. opolskie), jednak na klatce schodowej spotkała pijanego sąsiada, 30-letniego Krzysztofa. Mężczyzna siłą zaciągnął dziewczynkę do swojego mieszkania (zdjęcie), gdzie skrępował jej ręce i nogi krawatami. Unieruchomioną przyduszał poduszką i wkładał palce do pochwy. W końcu zacisnął na jej szyi materiałowy pasek od sukienki i udusił. Wszystko to trwało około sześciu godzin.

Matka Kasi nie zmartwiła się, gdy córka nie wróciła do domu po szkole, myśląc, że wybrała się ze swoim ojcem w odwiedziny do chorej ciotki. Rodzice zaczęli poszukiwania dopiero od godziny 16:00, a wieczorem trzecioklasistki szukała już cała Byczyna. Jednak dziewczynka nie żyła już od godziny 14:30 — wtedy Pańków zaniósł jej zwłoki do łazienki, ułożył w wannie i zaczął ćwiartować przy użyciu kuchennego noża i piłki do metalu. Fragmenty ciała spakował w foliowe reklamówki i upychał za szafą.

Rodzina i mieszkańcy miasteczka przeszukiwali wszystkie pobliskie kamienice, zjawili się także u Krzysztofa, jednak nie zauważyli nic niepokojącego. Mężczyzna nie płacił rachunków za energię, więc elektrownia odłączyła mu prąd, dlatego w ciemnościach panujących w jego mieszkaniu ciężko było dostrzec wszechobecne ślady krwi. Początkowo nikt nie podejrzewał, że Pańków może mieć coś wspólnego z zaginięciem Kasi, ponieważ bardzo dobrze znał zarówno ją, jak i jej rodziców. Od lat mieszkali drzwi w drzwi, a matka i ojciec dziewczynki czasami zapraszali go na obiady i dawali jedzenie, gdy nie miał pieniędzy. Rok wcześniej, podczas komunii córki, jej matka przyniosła mu nawet poczęstunek.

Wieczorem wyniósł poćwiartowane ciało z domu i porzucił na podmiejskim dzikim wysypisku oraz obok silosów w pobliskich Jaśkowicach. Kiedy tam szedł, zmęczył się, więc postanowił odpocząć i kupić sobie piwo. Stał spokojnie z innymi ludźmi i popijał browarka, mając przy nodze torbę z ciałem dziewczynki.

Następnego dnia okolicę wysypiska przeszukiwała trójka ochotników. Około godziny 11:00 mężczyźni dojrzeli w krzakach poplamione krwią reklamówki, w których spakowana była głowa oraz kończyny zaginionej. Jeszcze tego samego dnia policja zatrzymała mordercę, którego wskazali okoliczni mieszkańcy. Według ich relacji Pańków nie pomagał w poszukiwaniach Kasi, dodatkowo był widziany z podejrzanie wyglądającymi pakunkami. Gdy mundurowi wyprowadzali Krzysztofa, pod jego kamienicą zabrał się rozjuszony tłum, który chciał go zlinczować.

Podczas przesłuchania mężczyzna od razu przyznał się do winy i wskazał, gdzie zakopał tułów 9-latki. Decyzję o jej poćwiartowaniu tłumaczył tym, że kiedyś przeczytał, że jest to najlepszym sposobem na pozbycie się zwłok.

Podczas wizji lokalnej dokładnie pokazał miejsca, w których porzucił zwłoki i precyzyjnie opisał przebieg zbrodni. W trakcie jej trwania ponownie omal nie doszło do samosądu z rąk mieszkańców.

. . .

Kasia została pochowana w rodzinnej miejscowości. Jej trumnę nieśli harcerze, a za nimi podążało aż trzy tysiące żałobników.

. . .

Proces (zdjęcie) (zdjęcie) wzbudzał wiele emocji, a ludzie żądali dla oskarżonego kary śmierci, na której wykonywanie obowiązywało wtedy moratorium.*

Kasia była jedynaczką i długo oczekiwanym przez rodziców dzieckiem. Na jednej z rozpraw jej matka powiedziała:

Miałam w życiu tylko jeden kwiat. Ten kwiat potrzebował opieki, potrzebował troski. Nie potrafił się bronić. Został w brutalny sposób zaatakowany, zniszczony i rozrzucony po polach. Dlatego domagam się jak najwyższego wymiaru kary i żeby ta kara ustrzegła te wszystkie kwiaty, które jeszcze są, jeszcze cieszą nasze oczy. Bo moich oczu już nic nie ucieszy.


Podczas rozprawy Pańków skorzystał z prawa odmowy składania wyjaśnień, jednocześnie podtrzymując wyjaśnienia, które składał podczas śledztwa.

. . .

Krzysztof Pańków został oskarżony o zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem oraz morderstwo. 28 sierpnia 1997 roku zapadł wyrok, w którym za pierwszy z czynów został skazany na 8 lat pozbawienia wolności oraz 5 lat pozbawienia praw publicznych, z kolei za drugi otrzymał dożywotnie pozbawienie wolności oraz 10 lat pozbawienia praw publicznych. Orzeczona kara łączna za wszystkie czyny to dożywotnie pozbawienie wolności oraz pozbawienie praw publicznych na 10 lat.

Przed odczytaniem wyroku oskarżony w swojej mowie końcowej powiedział:

Nie mogę prosić ludzi o cokolwiek dla siebie, więc zwracam się do sądu o sprawiedliwy wyrok. Proszę o wymierzenie kary śmierci.


Wyrok nie uprawomocnił się gdyż oskarżony i jego obrońca złożyli apelację, w której wnieśli o łagodniejszy wymiar kary. Adwokat uznał między innymi, że Sąd Wojewódzki w Opolu (w latach 1950-1999 teraźniejsze sądy okręgowe były nazywane wojewódzkimi, ze względu na dawny podział administracyjny na 49 województw) wydał wyrok pod naciskiem opinii publicznej. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uznał jednak, że nie ma podstaw, by tak twierdzić i utrzymał wyrok w mocy. Podkreślił także, że fakt, iż od zgwałcenia do zabicia Kasi minęły około dwie lub trzy godziny, dowodzi, że oskarżony miał czas na przemyślenie swojego postępowania i dalszych zamiarów. Sąd uznał, że mimo tego, iż Pańków nie był wcześniej karany za zbrodnie na tle seksualnym, są nikłe szanse na jego resocjalizację i sprawia potencjalne zagrożenie dla społeczeństwa.

. . .

Dziś Kasia byłaby już Katarzyną i miałaby 31 lat.
. . .

W roku 2000 Pańków udzielił wywiadu w programie "Cela nr" —> klik (polecam!)

. . .

* moratorium (łac. moratorius, zwlekający) – zawieszenie, tymczasowe wstrzymanie.

W 1988 r. władza ludowa stwierdziła, że z jakichś przyczyn wstrzymanie wykonywania kary śmierci może przynieść im korzyść (pewnie chodziło o zyskanie przychylności społeczeństwa), dlatego zaczęło obowiązywać moratorium na jej wykonywanie. Tak jak dość częste za PRL-u amnestie. Tym razem jednak nie zawracali sobie głowy uchwalaniem ustaw, tylko po prostu stwierdzili, że wyroki śmierci nie będą wykonywane. Zostawili sobie w ten sposób furtkę na przyszłość, gdyby się okazało, że wykonywanie kary śmierci trzeba przywrócić. Dopiero po zmianie systemu uregulowano tę kwestię ustawowo (zresztą w kiepski sposób, co pokazał przypadek Trynkiewicza). Ponadto to uregulowanie ustawowe było jednym z niezbędnych warunków integracji Polski z UE.

Już w trakcie obowiązywania moratorium 10 osób zostało skazanych na karę śmierci (klik). Dopiero w 1995 r. niewykonane kary zamieniono na karę 25 lat pozbawienia wolności.



Do napisania powyższego tekstu korzystałam zanonimizowanego wyroku, który dostałam od Sądu Okręgowego w Opolu oraz wyroku i jego uzasadnienia Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu, który powyższy wyrok utrzymał w mocy.

Informacje z prasy, które zawarłam w tym tekście pochodzą stąd, stąd i stąd.



Proszę o zapisywanie się tutaj, by być wołanym/wołaną do następnych wpisów z hasztagu rejestrzboczencow. Ewentualnie zaplusować komentarz pod tym wpisem. Polecam też śledzić hasztag, bo jednak to wołanie nie zawsze działa jak trzeba i może kogoś pominąć...



kvoka - Od 1 stycznia 2018 r. działa w Polsce publiczny Rejestr Sprawców Przestępstw ...

źródło: comment_RA04YisGIaPDJYGEoR9w1H526LxtQ5Ze.jpg

Pobierz
  • 126