Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mirki, czy dojeżdżanie na studiach to bardzo #przegryw? Bo niestety odnoszę takie wrażenie. Dojazd w jedną stronę na uczelnię zajmuje mi blisko godzinę + jazda komunikacją miejską. No jest to upierdliwe i w dodatku nieźle zabiera czas, bo uczyć się w busie to tak średnio bym powiedział. Ogranicza to też uczestniczenie np. w kołach naukowych. Ale w sumie to największą wadą jest moim zdaniem brak towarzystwa. Tzn. mam na prawdę fajnych znajomych, ale wieczorem z nimi nigdzie nie wyjdę, bo nie miałbym czym wrócić do domu. Kontakty z nimi ograniczają się więc do tych na uczelni. Dodatkowo gdybym chciał poznać wreszcie jakiegoś fajnego #rozowypasek i wyjść z tego stulejarskiego przegrywu to właściwie nie mam jak. Kierunek typowo techniczny i ilość dziewczyn wynosi ok. 1%, przy czym prawie wszystkie zajęte xD Cholernie mnie to dołuje. Jednocześnie w sumie chciałbym pójść do pracy i wynajmować pokój ale zdecydowanie nie jestem typem, który potrafi działać ciągle na pełnych obrotach, a połączenie studia dzienne + praca tego by wymagało. Dodatkowo ograniczyłoby to do minimum rozwijanie moich pasji, które dosyć dużo dla mnie znaczą i bałbym się, że je zwyczajnie stracę po takim ciągłym zapierniczaniu. Na prawdę Mirki, mam mega dylemat. Na razie podjąłem decyzję, że po inżynierce idę do pracy i wynajmuję mieszkanie, aby uciec od rodziców i wtedy wreszcie staję się "społeczny". Czyli mówiąc krótko - przeczekać ten okres. Niestety dopiero kończę pierwszy rok i trochę to potrwa. Mam wrażenie, że najlepsze lata życia mi przez to uciekają i po skończonych studiach będę jeszcze większym odludkiem. Co do rezygnacji ze studiów - wybrałem taki kierunek, który łączy moje pasje i pozwoliłby mi w przyszłości na pracę, którą na prawdę bym uwielbiał, więc nie wchodzi to raczej w grę. Czy jest ktoś może w takiej sytuacji? A może ktoś rozwiązał ten problem? Dodam, że ten wpis nie miał na celu użalać się nad sobą, przepraszam jeśli ktoś to tak odebrał. Chciałem się komuś wygadać i zasięgnąć porady.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
Dodatek wspierany przez: Wyjazdy dla maturzystów
  • 10
@AnonimoweMirkoWyznania: Też myślałam że jak znajdę pracę dorywczą to się wyprowadzę z domu i nie będę musiała dojezdżać. Na początku II roku znalazłam pierwszą pracę. Ale prawda była taka że jak udało mi się przy studiach dziennych zarobić 1000 zł z niepełnego etatu w pierwszej pracy, to wolałam je wydać na ciekawsze rzeczy niż dojeżdżanie 30 minut zamiast godzinę do szkoły.
@AnonimoweMirkoWyznania: tak można żyć przez semestr czy rok, ale na dłuższą metę można się #!$%@?ć.
Rok to góra by wystarczyło ci poznać miasto i skojarzyc gdzie wynająć chatę za przystępną kasę i rozsądnym miejscu.
Wcześniej można zwalić winę na nieznajomość miasta ("myślałam, że ten Tarchomin to przy samym kampusie SGGW"), ale przedłużanie tego stanu wskazuje na brak zaradności życiowej i mentalność niewolnika ;-)
@AnonimoweMirkoWyznania: Jejku ja mam identyczną sytuacje ze szkołą, młoda jestem, chciałabym wychodzić ze znajomymi, ale co poradzę skoro ostatni bus o 19 i 3 godziny dziennie idą na dojazdy ¯\_(ツ)_/¯
Nie myślałeś nad akademikiem? Wyjdzie Ci pewnie odrobinę więcej niż za dojazdy, warunki nie będą jakieś super ale zawsze to inaczej, plus poznasz nowych ludzi. Ja mam dosyć tego nieregularnego trybu życia i od przyszłego semestru welcome to bursa! Serio możecie