Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Macie pojęcie jaka jestem wściekła?
Jestem sobie różowa, lvl 25, z wyglądu powiedziałabym taka 7/10.

Nerwica, depresja, raz lepiej, raz gorzej. Mój niebieski się zaoferował, że mamy możliwość zamieszkać na trochę u niego, z jego rodziną, bym mogła w końcu pójść na terapię (u niego, bo w moim przypadku terapia mieszkając nadal u rodziców to jak otwierać skrzynie zamkniętym w niej łomem). Zadbać o siebie, wiecie. Wyjść na ludzi. Żebym mogła w końcu szkołę skończyć i podjąć pracę w zawodzie. No kochany człowiek, no.
Po przeprowadzce ponad 400km do domu z obcymi ludźmi było mocno średnio. No, ale leki dobrane, łatwo nie było, szukam powoli jakiegoś ośrodka, żeby mnie albo wzięli na tą pieprzoną grupową terapię albo uznali, że ze mnie już nic nie będzie i jebnęli czymś ciężkim przez łeb.

Mija miesiąc, leki działają, ja się robię coraz bardziej do życia, zaczynam o siebie dbać i tak dalej, od początku roku nawet schudłam z 6 kg tak z dupy i nagle...

"..no jak to nic pani nie podejrzewała, to już ze 20 tydzień, proszę, tutaj jedna nóżka, tu druga, tutaj widać takie trzy kreseczki, hamburger taki, czyli śliczna dziewczynka pani tu rośnie!"

Pomyślałam tylko że faktycznie hamburger, bo jakby był hot dog to pewnie byłby chłopiec.
A potem jeszcze tylko modliłam się, żeby zdrowe było, bo mamusia paliła, zdarzyło się i wypić a i te szczęśliwe tabletki to raczej nie dla dzieci..
Wszystkie typowe objawy ciąży (mdłości, zmęczenie itd) mój psychiatra podciągnął pod depresje. Bo w sumie też pasowało.

I chociaż mała będzie przez nas niesamowicie kochana, bo z niebieskim jesteśmy już razem tyle, że wiedzieliśmy czego oczekujemy od przyszłości i stać nas będzie na to dziecko, to i tak jestem wściekła.

Bo przez lata się zbierałam, by uwolnić się od rodziny i móc podjąć terapie. Bo potrzebne mi są te tabletki, które musiałam odstawić. Bo ten rok miał być dla mnie, mój, na zdrowienie, na normalność do urwy nędzy! Pierwszy taki raz w życiu. Tyle mnie kosztowało, by w końcu nie stawiać innych nad sobą i pozwolić sobie na takie leczenie, a tu taki #!$%@?. Czy tam hamburger.
Mam taką ogromną, dziecinną ochotę wyżalić się i usłyszeć: "Oh, to faktycznie nie wyszło zbyt fajnie.. czekaj, już to wszystko odkręcam" .

Wiem, że sporo osób by mnie zlinczowało za samo myślenie w ten sposób, bo przecież to dziecko, to się trzeba cieszyć! Zdrowe, mimo tylu przeciwności! Mimo, że się dowiedziałaś tak późno!
A ja po prostu wiem, że drugiej takiej szansy na zdrowienie mieć nie będę. A jak będę, to pewnie już nie pozwolę sobie z niej skorzystać. Przez całe życie myślałam tylko o innych. Spróbowałam raz myśleć o sobie i tak mi #!$%@?ło.
Chciałam się tylko wyżalić.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Eugeniusz_Zua
  • 10
@AnonimoweMirkoWyznania: całkiem zrozumiałe jest Twoje myślenie i mówię to jako kobieta. Trudna sprawa, wiadomo. Ale spróbuj podejść do na zasadzie założenia, że nic nie dzieje się w życiu bez przyczyny. Wcale nie jest powiedziane, że ten mały hamburger nie przyczyni się do zmian w Tobie!:) lęku będzie dużo, takich myśli jak w powyższym wpisie też, ale kurde no, tyle Ci się już udało :) spróbuj myśleć o tym, jako elemencie procesu
@AnonimoweMirkoWyznania nie trzeba się cieszyć, bo dziecko to potężne zmiany, więc można się ich bać a nawet nie chcieć.
Ale, wybacz, marzenie o kimś, kto cofnie czas jest dziecinnym sposobem na nie obwinianie siebie o nieuzywanie antykoncepcji.
Tak czy siak, życzę żeby mała była zdrowa :) jakoś to sobie ułożycie
Spróbowałam raz myśleć o sobie i tak mi #!$%@?ło.


@AnonimoweMirkoWyznania: Co? Ale do kogo Ty masz pretensje? Masz 25 lat i sama sobie #!$%@?łaś, pojęcie o antykoncepcji powinnaś mieć i ją stosować jeżeli dziecko Ci nie po drodze, poza tym przez 20 tygodni nie miałaś okresu i się nie zorientowałaś, że może jednak coś jest nie tak?
Jest jak jest, przyjmij to na klatę. To tylko konsekwencje Twoich poczynań, których nie
@AnonimoweMirkoWyznania: jeszcze możesz usunąć. Lepsze to, niż zniszczenie życia dziecku, bo niestabilna matka, to taki średni start dla dziecka (pewnie powtórzysz te same schematy, co miałaś w chacie). Ale z drugiej strony, nie widzę przeszkód, żeby chodzić na terapię, zaraz po urodzeniu dziecka - raz w tygodniu ktoś przecież da radę z nim zostać przez 2 h, a Ty spokojnie poprawisz stan psychiczny).