Wpis z mikrobloga

#braciawniewierze!

Zapraszam do lektury pasty. To tylko fikcja. Na szczęście fikcja. Mam taką nadzieję w każdym razie. Momentami jednak brzmi tak prawdziwie... przypomina nawet gnie niegdzie naszą teraźniejszą rzeczywistość, ale potwornie powykręcaną i karykaturalnie przesadzoną.

Polska rok 2024: Był jasny, zimny dzień kwietniowy Roku Pańskiego 2024 a zegary biły trzynastą. Uliczny sakro-megafon wył jak opętany wypluwając z siebie kolejne zdrowaś Mario...Jan Kowalski z głową wtuloną w ramiona dla osłony przed tnącym wiatrem przeżegnał się niedbale na widok betonowego krzyża chodnikowej kapliczki po czym wślizgnął się szybko przez szklane drzwi do bloku Zwycięstwa Bożego ale nie dość szybko by powstrzymać tuman ziarnistego pyłu, który wtargnął za nim do środka.

Klatka schodowa cuchnęła gotowaną kapustą i starymi butwiejącymi wycieraczkami. Na jednym jej końcu wisiał gruby metalowy krzyż i wielki barwny plakat zbyt wielki do eksponowania w ciasnym wnętrzu. Przedstawiał on ogromne oko, blisko metrowej średnicy oko zamknięte w trójkątnej oprawie z której wychodziły niczym odnóża liczne promienie świetlne. Było to jak nietrudno się domyśleć Oko Opatrzności Bożej.

Niech będzie pochwalony siostro sąsiadko - rzekł Kowalski na widok wychodzącej z mieszkania starszej kobiety z wielkim plastikowym krucyfiksem u szyi i miedzianym dzbankiem na przydziałową wodę święconą. Szczęść Boże bracie sąsiedzie - rzuciła kobiecina szybko wykonując ręką znak krzyża. Kowalski skierował się w stronę schodów. Sprawdzanie czy winda działa nie miało żadnego sensu. Nawet w najmniej sakralnych okresach rzadko bywała czynna, obecnie zaś w ramach czynności pokutnych związanymi z przygotowaniami do Tygodnia Męki Pańskiej nie włączano jej nawet w porze powrotów z pracy. Kowalski mieszkał na siódmym piętrze a ponieważ miał już 39 lat i owrzodzenia żylakowe na prawej nodze powyżej kostki wspinał się wolno kilka razy odpoczywając po drodze.

Na każdym piętrze na wprost drzwi windy spoglądał ze ściany metalowy krucyfiks i plakat z ogromnym okiem. Było ono tak namalowane, iż wydawało się śledzić każdy ruch przechodzącego. Wszechmogący patrzy - głosił napis u dołu plakatu. W mieszkaniu przejęty głos informował o nowo oddanych obiektach sakralnych i ciągnących już doń pielgrzymkach dziękczynnych. Wydobywał się z podłużnej, metalowej płyty przypominającej matowe lustro wmontowane w ścianę po prawej. Kowalski obrócił krzyżowe pokrętło i głos nieco przycichł lecz mimo to każde słowo dobiegało wyraźnie. Urządzenie nazywane sakro-ekranem można było ściszyć ale nie wyłączyć. Kowalski podszedł do okna. Wysmukłe i bogato zdobione wieże pobliskich świątyń wyraźnie górowały i kontrastowały z obskurnymi blokami zamieszkałymi przez szeregowych członków Państwowego Kościoła Najświętszego. Sakro-ekran trajkotał i trajkotał, tym razem o wyłapaniu przez Służbę Bożą ukrywających się jeszcze tu i ówdzie niedobitków dzieci szatana. Terminem tym określano wszystkich osobników poczętych bezbożną i zbrodniczą metodą in vitro, poczętych jeszcze w ponurych czasach przed wprowadzeniem ładu Bożego.

Kowalski stał tyłem do sakro-ekranu. Tak było bezpieczniej, choć - jak wiedział - z pleców też można wiele wyczytać. Kilometr dalej potężny biały gmach Ministerstwa Bożego, jego miejsce pracy, górował nad ponurym krajobrazem. I to jest Warszawa, pomyślał z niejasną odrazą, stolica państwa, które zaprowadziło ład Boży na Ziemi. Usiłował wydobyć z pamięci jakieś wspomnienia z dzieciństwa, żeby się przekonać, czy Warszawa zawsze wyglądała tak samo. Czy zawsze widziało się tu tylko rzędy obskurnych bloków zamieszkałych przez szeregowych członków Państwowego Kościoła Najświętszego i liczne, górujące nad nimi okazałe wieże przykuwających swym bogactwem świątyń i całej gamy innych bogato zdobionych obiektów sakralnych i okazałych pałaców biskupich. Wysiłki Kowalskiego były jednak daremne, nie potrafił sobie nic przypomnieć; Z dzieciństwa pozostała mu w pamięci tylko seria świetlistych obrazów, pozbawionych tła i sensu. Gmach Ministerstwa Bożego - w nowomowie Miniboż - odbijał zdecydowanie od wszystkich innych budowli w okolicy. Był to budynek w kształcie ogromnego krucyfiksu z lśniącego białego betonu, pnący się tarasami w górę na wysokość trzystu metrów...

#pasta #1984 #creepypasta #kosciol
  • 8