Wpis z mikrobloga

Jak to jest. Uświadomiłem sobie że w trzydziestym roku życia doprowadziłem do sytuacji w której nikt może poza rodziną i jednym przyjacielem do mnie nie dzwoni, aby się umówić, aby gdzieś wyjść. Jestem człowiekiem towarzyskim, przez życie przewaliło się sporo znajomych, kolegów, koleżanek, trochę przyjaciół, jednak wiem, że rola podtrzymującego kontakty spada na mnie. To ja nakręcam spotkania itp. Jeżeli tego nie zrobię - siedzę sam z kobietą w mieszkaniu lub na jakimś spacerze.

Mam trzydzieści lat, mieszkam w Warszawie zarabiając tylko trochę więcej niż minimalna. Mam poczucie przegranego życia. Że zawiodłem jako facet. Że nie mam perspektywy. Trochę się z tym nawet pogodziłem. Taka pogodna rezygnacja. Nie jest to dla mnie problemem.

Problemem jest to że się czuje samotny. W związku, w świecie. Mam poczucie, że gdybym kurczowo nie podtrzymywał linek z małą ilością ludzi to nie walczyliby o utrzymanie kontaktu. Że posypały by się jak inni.

Wiem, że to problemy pierwszego świata. Że to alienacja. Że wszyscy skupiają się na sobie i nie można ich za to winić, bo taką postawę promuje otaczającą rzeczywistość.

Nie jest to nawet samotność w tłumie. Jak w nim jestem, w klubie, na spotkaniu na którym jest więcej osób to ta dziurę zapycham. Nie czuję się samotny.

Wierzę w Boga. Więcej - wierzę w Boga katolickiego. Pozostaje poza łaską i nie odczuwam go jak kiedyś. Czuję się opuszczony chociaż wiem że to ja go opuściłem. Mam poczucie, że i on mnie opuścił kiedy przestałem podtrzymywać kontakt. Tak jak ludzie mnie otaczający.

Pogodziłem się z bardzo wieloma rzeczami. Z tym że nie będę bogaty, sławny rozpoznawalny. Cytując Fight Club - że nie będę gwiazda rocka. Nie mogę się jednak pogodzić z tym, że dla niemal wszystkich to że zniknę nie będzie zauważalne.

Tak został mi jeden przyjaciel. Tylko wiem, że jak ja nie zadzwonię, to on odezwie się raz na miesiąc, dwa. Tak mam kobietę, tylko kiedy jej mówię o swojej samotności tylko się wkurza, odbierając to tak jakby mi nie wystarczała a powinna.

Kiedyś chciałem mieć dzieci, zbudować dom, zasadzić drzewo. Teraz nie chce mieć odpowiedzialności większej niż za to żebym przeżył. Bo mam poczucie że i to zepsuję. Że będzie tak uszkodzone jak ja.

Wiem że to zaniżone poczucie własnej wartości. Irracjonalne. Wiem że nie jestem głupi, że szybko się uczę nowych rzeczy, że jestem spontaniczny, że czasami niektórzy mi tego zazdroszczą. Wiem że potrafię tańczyć, bawić się, śmiać tak że wciągam w to innych. Wiem że jestem dzieckiem Bożym i Bóg mnie kocha. Ale nie zmienia to faktu, że w każdej chwili mam poczucie rozpadu, rozkładu itd.

Byłem tak u psychoterapeuty jak i u psychiatry. Dostawałem nawet lekkie prochy na depresję. Niestety nie stać mnie aby to pociągnąć.

Siedzę teraz w parku, pale szluga i pisze swoje #gorzkiezale nawet nie wiem po co. Znaczy wiem. Chce by ktoś się mną zainteresował choćby przez chwilę. Żeby być.

To nie tak że chce tylko brać. Ja z chęcią daje. Każdemu kto czegoś chce a ja mogę to dać. Dobre słowo, otuche, obecność. Tylko wtedy kiedy ją o to proszę nie dostaje tego. A potrzebuje tego. Mówię to osobom które uważam za bliskie. Bo jestem świadomy swoich niedomagań. Nie robię tego za często aby nie zniechęcić.

I teraz kiedy już zdefiniowałem swój problem wiem że muszę odpowiedzieć na jedno pytanie: Jak dobrze i w zdrowy sposób podnieść swoją samoocenę? Jak ludzie to robią? Możecie mi pomóc jakoś anonimowe osoby z internetów?

Osoby wierzące proszę o #mikromodliwa o wspomożenie w ciężkim strapieniu. Bo naprawdę tego potrzebuje #feels
  • 23
@peterpan: Fajnie że to opisałeś. Dziś chyba wiele osób się tak czuje. Poza tym 30 rok życia to tak naprawdę początek życia :)
Jakie masz relacje z dziewczyną? Może to ona coś w Tobie zabija, a Ty się na to godzisz w lęku przed samotnością?
Jakie miałeś relacje z rodzicami? Może zabrakło Ci ojca, był nieobecny albo zły wobec Ciebie? Jak było zanim poznałeś dziewczynę? Długo jesteście razem? Co lubisz robić?
@Inboxie boje się że przywyknę. Takie coś mnie powoli zabija od środka - tak to czuję. Jak przywyknę dalej będzie zabijać tylko będzie mi to wisieć tak jak to że w życiu poza momentem gdy biegałem na dwa etaty i robiłem zlecenia nie zarabiałem więcej niż 2,5 koła. To wegetacja a nie życie.
@Syntax idzie 11 rok razem. Byłem z nią kiedy była na dnie. Dopasowywalem się do niej. Także ja krzywdzilem kiedy starałem się zwracać na siebie uwagę. O tym że jestem z nią z lęku przed samotnością myślałem i to nie to. Bo wiem że relacje damsko-meskie mógłbym znaleźć. Prędzej poczucie winy. Tylko ono wypływa z niskiego poczucia własnej wartości. Przerobiłem to i na poziomie intelektualnym wiem o tym. Mówię jasno.
Relacje z
@tysonic ja to rozumiem. Wiem że zawsze może być gorzej. ;) Ktoś kiedyś powiedział o mnie, że przetrwałym w obozie koncentracyjnym i nie zwariował (no chyba że trafiłbym za byle co do gazu ;)) Cieszę się z tego co mam. Naprawdę. Tylko boje się stracić nadzieję na coś więcej. Bo to mnie do tej pory popychało do przodu. Boje się, że jak ja stracę to już nie będę w stanie już nigdy
@peterpan: Myślę że po prostu za dużo wymagasz od siebie. Tak jak sam mówisz:
Zawsze były wobec mnie stawiane wymagania, bo nie byłem głupi i miałem to wykorzystać. Być wzorem dla brata.
Postaraj się to porzucić bo to jest zbędny balast, który funkcjonuje pewnie dalej w Tobie, mimo że tak naprawdę nie chcesz go nosić i to Cię przygniata do ziemi.
Być może to nie wszystko... Jeśli chcesz odnaleźć drogę, przyjrzyj
@peterpan: To nie Ty miałeś być wzorem dla brata, tylko rodzice mieli być autorytetami. Nigdy Starszy brat nie może być odpowiedzialny za życie młodszego. To rodzice są odpowiedzialni za Twoje i jego życie. Być może zwalili na Ciebie obowiązek wychowawczy. Nieobecność Twojego ojca, sprawiła że zmuszono Cię być przyjął na własne barki to, czego nigdy przyjmować nie powinieneś. Mam nadzieję że to Ci pomoże trochę, że coś jest tu na rzeczy.
@peterpan: Po prostu zrozum że nie musisz już dźwigać ciężaru za nikogo, że nie musisz niczego udowadniać, że zmuszono Cię do roli, do której zmusić nigdy Cię rodzice nie mieli prawa.
@tysonic: Zrozum, że takie rady nic nie dają. Jak ktoś ma taki problem, to jest jego największy i najbardziej osobisty dramat. Argumenty że inni mają gorzej, są z gruntu bezsensowne!
@Syntax @Syntax nie wymagam już od siebie dużo. Chce być w miarę szczęśliwy :) Mam wrezc wrażenie że wymagam za mało. Może to jednak tylko symptom tego co mówisz. Wiem ze nie muszę. Brat radzi sobie dużo lepiej. Pogodziłem się z tym. Przeszkadza mi nie to kim nie jestem dla innych, tylko to kim nie jestem dla siebie. Że nie jestem szczęśliwy kiedy mam obiektywnie wszystko co powinno mnie nim czynić. Nie
@tysonic: Nie... po prostu trzeba dotrzeć do źródeł, a te zwykle tkwią w sytuacji rodzinnej, jedynie z czasem po prostu się co raz bardziej ujawniają. Zobacz co @peterpan sam opisał. To jest coś czego w takich sytuacjach powinno się uchwycić. Nic w naszych życiach nie dzieje się bez przyczyny.
@Syntax: Nie no, jasne i rozumiem ale ja to zawsze wolę po prostu "machnąć ręką" bo przez długi czas się wszystkim wielce przejmowałem a jak popatrzyłem jak inni mają #!$%@? i jaki mają dzięki temu spokój to stwierdziłem, że ja też tak chcę i...właściwie,może nie do końca ale się udało hehe.
Brat radzi sobie dużo lepiej.


@peterpan: Widzisz, bo Ty zastąpiłeś bratu ojca, którego on nie miał, podobnie jak Ty. Ale teraz tak naprawdę odczuwasz brak tej energii którą z przymusu przekazałeś bratu, ale nie została ona uzupełniona w Tobie przez ojca.
To jest podobnie jak DDA. Dzieci które muszą się opiekować dorosłymi alkoholikami. Ja wiem że to nie to samo, ale mechanizm jest podobny. Zrozum zatem że Twoi rodzice popełnili błąd.
@peterpan: spisz sobie jakieś kategorie, kryteria, itp. dobrego życia wg ciebie i na przestrzeni roku staraj się do nich dążyć. To powinno Ci podnieść motywację i samoocenę bo będziesz działał na swój jakby 'rachunek życiowy'. W miedzyczasie próbuj nowych rzeczy, sytuacji i sprawdzaj czy ogólne samopoczucie ci się polepsza - jeśli tak to kontynuuj, jesli nie to zmieniaj. W dorosłym życiu takim fajnym kryterium może być wzięcie odpowiedzialności za coś osobistego
@peterpan: Widzisz, ja miałem inaczej ale podobnie. Mój ojciec mnie umiał tylko lać pasem i poniżać, ale nigdy za to co dobre mnie nie pochwalił, nigdy nigdzie ze mną nie poszedł. Nigdy do mnie nie zadzwonił odkąd mam telefon, od prawie 20 lat.
Napisałem mu ostatnio maila, żeby #!$%@?ł. Że mnie nigdy nie zobaczy za to co mi zrobił. A teraz wiem, że wszystko zależy tylko ode mnie. Jest trudno, ale