Wpis z mikrobloga

„R----ć, j---ć, nic się nie bać”, czyli hedonizm w najczystszej postaci

W potocznym użyciu słowo „hedonizm” pojawia się zazwyczaj w kontekście miłośników dużych ilości białego proszku lub stałych uczestników swingers party. W rzeczywistości, znaleźlibyśmy w historii filozofii hedonistów którym bliżej do Tomasza Terlikowskiego niż pana na zdjęciu.

Jednak hedonizm, czyli doktryna uznająca przyjemność za najwyższe dobro startowała z tego potocznego pułapu. Jej twórca, Arystyp z Cyreny, jeden z uczniów Sokratesa, uważał osiąganie przyjemności fizycznej za cel człowieka.

Arystyp twierdził, że o rzeczywistości (np. o wciąganiu rogali) nie możemy nic pewnego powiedzieć. Możemy natomiast formułować sądy o tym, jak wciąganie rogali odbieramy: czy jest to czynność przyjemna, czy też nie.

Logika Arystypa byłą prosta: dążyć do przeżyć przyjemnych.

Arystyp zaczął z naprawdę grubej rury. Późniejsi hedoniści, zwłaszcza Epikur, często za przyjemność uznawali sam brak cierpienia. Dla Arystypa to nie wystarczyło. To, że w chwili obecnej mam ciepłą wodę w kranie, nikt nie chce mi uciąć łba i nawet jadłem dzisiaj śniadanie to jest nic. Powinienem skoczyć do sklepu po flaszkę, a następnie ściągnąć sobie do domu ze dwie roksy – wtedy miałbym niewątpliwie przyjemność. Przyjemność miała więc być stanem czynnym.

Niestety, Arystyp zawarł w swej filozofii furtki do rychłego samozaorania. Największą było chyba to, że za przyjemność uważał tylko to, co dzieje się w chwili obecnej, nie doceniał przyjemności z przeszłości i przyszłości. Nie było w tym rozumieniu miejsca na znoszenie małego cierpienia w imię przyszłych wielkich przyjemności. Mając do wyboru iść na flaszkę z kolegami a popracować, Arystyp bezwzględnie kazałby mi iść na flaszkę.

Arystyp za przyjemności uważał wyłącznie przyjemności fizyczne.

Takie zaś rzeczy jak mądrość i pieniądze nie były dobre same w sobie: były dobre, bo człowiek mądry i majętny ma możliwość sobie dogodzić. Sam Arystyp zresztą brał za swoje nauki pieniądze, co pozwalało mu żyć na poziomie, jaki sobie wybrał.

Niestety, nie jest życie takie proste jak chciałby filozof. Choć sam chętnie podpisałbym się pod poniższym:

Siebie zaliczam […] do rzędu ludzi, którzy pragną żyć jak najłatwiej i najprzyjemniej.


…to trudno jednak nie dostrzec, że filozofia Arystypa miała sobie więcej dziur, niż on w życiu na oczy widział. A że sam się do swojej filozofii stosował, to widział ich naprawdę sporo.

AUTOREKLAMA
Korzystając z okazji wszystkich miłośników „Filozofii dla januszy” zapraszam na facebookowy profil ze śmiesznymi filozofami, gdzie poza zajawkami wpisów pojawia się też oryginalny content, niedostępny na wypoku:

http://www.facebook.com/filozofiadlajanuszy

No i oczywiście do dalszej obserwacji tagu:

#filozofiadlajanuszy

#filozofia #ciekawostki #zainteresowania
loginnawykoppl - „R----ć, j---ć, nic się nie bać”, czyli hedonizm w najczystszej post...

źródło: comment_ql3DgJuiuqaJU8crhrXMNl3Wym2MlV8B.jpg

Pobierz
  • 19
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@loginnawykoppl:

Niestety, Arystyp zawarł w swej filozofii furtki do rychłego samozaorania. Największą było chyba to, że za przyjemność uważał tylko to, co dzieje się w chwili obecnej, nie doceniał przyjemności z przeszłości i przyszłości. Nie było w tym rozumieniu miejsca na znoszenie małego cierpienia w imię przyszłych wielkich przyjemności. Mając do wyboru iść na flaszkę z kolegami a popracować, Arystyp bezwzględnie kazałby mi iść na flaszkę.


Tak strasznie brakuje mi przy tym fragmencie wzmianki o Stanfordzkim Eksperymencie Waltera Mischela, potocznie zwanym "testem marshmallow". Polegał on na tym, że dzieci (które wcześniej nabrały przekonania co do prawdomówności eksperymentatora) miały na stole położoną słodką piankę marshmallow. Eksperymentator wychodził pozostawiając dziecko z tą pianką mówiąc, że jeżeli wytrzyma do jego powrotu i nie zje tej pianki, to dostanie jeszcze jedną (czyli będzie mieć dwie, zamiast jednej).
Czyli przyjemność podwojona (A Arystyp podludź by się
  • Odpowiedz
Jak ma się to do epikureizmu, który, o ile pamiętam, też opierał się na poszukiwaniu szczęścia w przyjemności?


@sturmkampfflugzeug: różnica jest przede wszystkim w podejściu do samej przyjemności. Epikur widział przyjemność w samym braku cierpienia, przez co jego hedonizm był znacznie bardziej "skromny". Sam Epikur miał zepsuty żołądek i prowadził raczej spokojny tryb życia, zdecydowanie inaczej niż Arystyp.
  • Odpowiedz
@sturmkampfflugzeug: @loginnawykoppl: jeśli możesz, to popraw jeśli coś pokręciłem

No i Epikur podzielił przyjemności na 3 kategorie. Dążyć zawsze powinniśmy tylko do "naturalnych i koniecznych" (sen, higiena, skromny posiłek itp). Jeśli jest taka możliwość (nie będzie np. przykrych konsekwencji), to mozemy sobie pozwolić na przyjemności "naturalne i niekonieczne" (np s--s). Natomiast zbędne i złudne są przyjemności "nienaturalne i niekonieczne" (np żądza władzy, żądza bogactwa). To świadczy o tym,
  • Odpowiedz
@loginnawykoppl: Swoją drogą Epikur miał dość ciekawe podejście do śmierci. Mówił, że nie powinniśmy się jej bać, ponieważ sami jej nie doświadczymy (śmierć jako tako likwiduje możliwość doświadczenia) - nie jest czymś dalszym, czego możemy być świadomi i co możemy w jakiś sposób przeżyć. Oczywiście proces umierania bywa czasami bolesny, ale Epikur uważał, że dobre wspomnienia mogą złagodzić ból. Generalnie uważał strach przed śmiercią za stratę czasu :)
  • Odpowiedz