Wpis z mikrobloga

Taka mi się historia przypomniała z dzieciństwa.

Mieszkaliśmy niedaleko lasu. Za tym lasem było jezioro. Początkiem lata, urywaliśmy się ze szkoły i szliśmy przez ten las pływać jeziorze. I raz urwaliśmy się tak - ja, taki jeden Damian - klasowy głupek (on serio był upośledzony, ale o tym może kiedy indziej), i taki jeden szkolny twardziel, na którego mówiliśmy Wilk (nie, żeby był z niego jakiś wiedźmin - on po prostu tak miał na nazwisko).

No i poszliśmy tak nad jezioro: ja, Damian i Wilk. Wilk zabrał fajkę i zapałki - jak się wykąpiemy to sobie zajaramy. Fajnie będzie. Jak dotarliśmy nad jezioro to Wilk od razu rozebrał się do goła i wskoczył do wody (swoją drogą zapamiętałem, że mu jeszcze wtedy włosy nie wyrosły wokoło fajki, ale to też wątek poboczny, więc pominę). Po chwili wyskoczył z wody i wyciągnął szluga. Zapalił i potem wszyscy pociągnęliśmy po machu - żaden z nas nie palił regularnie, ale nasi starzy - jako typowi wioskowi żule - jarali bez opamiętania, tak więc raczej byliśmy przyzwyczajeni.

Zaciągnąłem się tą fajką i pamiętam, że wtedy ich zobaczyłem. Dwóch ich było. Mieli na oko 19 może więcej lat. Wilk potem mówił, że jeden to był chyba z zawodówki mechanicznej - ale raczej tylko ściemniał, że go poznał, chyba po to żeby sobie dodać powagi.

Podeszli do mnie i ten wyższy złapał mnie od tyłu.
- Który to się kąpał goło? - zapytał ten drugi patrząc na mnie (Wilk, zdążył się ubrać nim zaczęliśmy jarać tą fajkę).
Cisza. Nie odpowiedziałem nic.
- Jeszcze raz się pytam!
Znów milczę.
I wtedy zasadził mi takiego kopa w jaja, że zobaczyłem gwiazdy. Chciałem się złożyć na ziemię ale ten drugi cały czas mnie trzymał. Nie rozbeczałem się. Nie dlatego, że byłem jakiś twardy, po prostu ojciec w domu gnoił mnie na tyle często, że nauczyłem się jakby płakać "do środka", tak, że twarz nie wyrażała nic - taki lód, kamień, a łzy płynęły jakby prosto do gardła. Rozpłakał się za to Wilk. Tak #!$%@?. Wilk. Rozpłakał się. Mnie skopali po jajach ale to Wilk się rozpłakał. Damian nie ogarnął jeszcze co się dzieje i gapił się na całą scenę swoim cielęcym wzrokiem. Oni chyba też zobaczyli, że z Damianem nie ma co gadać bo go zupełnie zignorowali.

- To ja pływałem - przyznał się Wilk, łkając cały czas.
Moi oprawcy popatrzyli po sobie nie bardzo wiedząc co zrobić z płaczącym dzieciakiem.

- Dobra, tylko żeby to było ostatni raz - po chwili milczenia powiedział ten co stał za mną - oddacie nam teraz wasze fajki.
- Mieliśmy tylko jedną - wycedziłem tym razem ja przez zaciśnięte zęby niczym John Rambo na torrurach u Wietnamczyków. Nie byłem wcale taki twardy - po prostu bałem się, że jak zaczną szukać to zaliczę jeszcze jeden strzał, a że cały czas bolało mnie krocze to nie mogłem tego powiedzieć normalnie.

Puścili mnie na ziemię, po czym przeszukali nasze rzecz. Faktycznie mieliśmy tylko jedną fajkę. Zabrali nam jeszcze parę drobnych i odeszli. Pamiętam, że ten co mnie kopnął powiedział odchodząc, że jestem równy, bo nie wydałem kumpla - do tej sekundy nienawidziłem ich i gdybym mógł to bym ich wtedy utopił w tym jeziorze - ale gdy mi to powiedział to mi wszystko przeszło, nawet jaja przestały mnie boleć, pomyślałem wtedy, że może oni są z jakiejś bandy i mnie teraz przyjmą i że mi na początek każą kraść jakieś radia albo coś innego (tak, takie miałem wtedy małe dziecięce marzenia - być w jakimś gangu - to by było coś).

Kiedy już sobie poszli podszedł do mnie Wilk.
- Tylko nie mów nikomu, że się rozbeczałem.
- Jasna sprawa. Nie powiem. - Serio zrobiło mi się go wtedy żal. Pewnie ojciec go za mało lał to i chłopak się nie zahartował. Cóż, nie jego wina.

Milcząc wróciliśmy do domów.

Wieczorem spotkaliśmy się pod kościołem (dostawaliśmy oceny z religii za chodzenie na "czerwcówki"), no i było to też miejsce spotkań gdzie można było pogadać z ludźmi - więc prawie wszyscy chodziliśmy do kościoła. Kiedy zbliżyłem się do grupki znajomych, pośród których stał Wilk wszyscy uśmiechali się dziwnie i wymieniali jakieś uwagi dotyczące naszej przygody. Wilk im już wszystko opowiedział. Nie za bardzo tylko rozumiałem dlaczego dziewczyny się tak jakby ze mnie lekko śmiały a kumple rzucali jakieś dziwne uwagi, że "każdemu się zdarza". Cóż - pomyślałem wtedy, że to przez to, że zostałem skopany po jajach - nie był to powód do dumy na pewno.

Dopiero kilka miesięcy później dowiedziałem się co znaczyły te uśmieszki i dziwne docinki, gdy to jeden z kumpli mimochodem wrócił do tej historii.
Wilk - ten którego nie wydałem i za którego dałem się skopać po jajach - ten właśnie Wilk opowiedział im wszystkim, że to jego skopali a płaczącym mazgajem byłem ja.

#gownowpis #truestory #migawkazdziecinstwa
  • 1