Wpis z mikrobloga

#amerykawybiera2016

W sumie kwestia tych wyborów średnio mnie interesuje (może poza wpływem na giełdy, które pewnie dziś pierdykną na ryj), ale dostrzegam niesamowitą wręcz analogię do naszych ostatnich wyborów, zarówno prezydenckich jak i parlamentarnych. Trump wygra, więc TVN będzie miało ból dupy, wartości, patriotyzm, precz z imigrantami, zbudujmy mur itp. U nas było: nie czyta z kartki, pięknie mówi, TVN będzie miało ból dupy, i lewactwo też, patriotyzm, odzyskamy wrak, poprzedni rząd zostanie rozliczony za swoje wałki, koniec z nepotyzmem.

U nas dość szybko wielu zwolenników dobrej zmiany zderzyło się ze ścianą rzeczywistości bo okazało się, iż PiS tak nas rucha jak PO nas nigdy nie ruchało. I nagle ciężko znaleźć ludzi otwarcie przyznających się do glosowania na PiS, a główna zarypana kolejnymi znaleziskami o Misiewiczach i innych. Wykopki zobaczyły, że ból dupy TVN to nie aż taki plus, gdy budżet kraju #!$%@? się kolejnymi obciążeniami. Pytanie brzmi: jak szybko taki motyw wystąpi w przypadku USA? Jak szybko się okaże, że jednak Meksykanie nie zbudują sobie muru, albo że polityka zagraniczna leży i kwiczy, albo że Trump dobrze buduje ale gówno się zna na geopolityce? Itp. itd.

Przy czym nie twierdzę, że Clinton to coś dobrego - nic z tych rzeczy. Do Sztumu z nią. Ale zachwyt nad zwycięstwem Trumpa to dla mnie sprawa niezrozumiała - tak samo jak zachwyt nad zwycięstwem Dudy i PiS-u. Swędzące kukle TVN moim zdaniem nie są dostatecznym powodem.

Jest też inna opcja: Trump okaże się zajebistym prezydentem i na powrót uczyni Amerykę wielką. Ale mój optymizm w tej kwestii jest dość... przygaszony. Pożyjemy, zobaczymy.
  • 1