Wpis z mikrobloga

#truestory #feels #smuteczek #nostalgia
Tl;dr


Powoli zbliża się jesień i chyba to normalne, że takie sytuacje człowiekowi się przypominają.
Ale powoli, zacznijmy od początku.
Pamiętam jak by to działo się dzisiaj. Była późna wiosna a dokładniej majowe południe.
Tego dnia pomagałem Arturowi zrobić porządek na jego działce którą rok temu dostał w spadku od swoich dziadków. Była ona dość spora my jednak pracowaliśmy nad niewielkim kawałkiem dookoła starej spróchniałej altanki.
Zaczęliśmy bardzo wcześnie rano i właściwie do godziny dwunastej można powiedzieć, że już prawie skończyliśmy. Samo wykoszenie trawy na około altanki dało ogromny wizualny efekt.
Dokładnie o godzinie 12:00 wspólnie zarządziliśmy przerwę, przerwę którą ja i on oczekiwaliśmy od samego rana.
Po solidnym posiłku z powrotem zabraliśmy się do pracy. Odmalowaliśmy ławkę, altankę. Wyrzuciliśmy masę niepotrzebnych rzeczy ze środka.
Powoli robił się już wieczór, słońce było jeszcze utkwione gdzieś nad nieboskłonem ale jego promienie tylko delikatnie nas muskały. Stanęliśmy naprzeciw naszego działa. Choć w ogólnym rozrachunku działka dalej wyglądała na zaniedbaną to gdy tylko dostrzegło się altankę z pięknie przystrzyżoną trawą w około można było odnieść dziwnie odczucie, że w tym chaosie jest ład.
Po tak długim i wyczerpującym dni Arek postanowił zabrać mnie na krótką przechadzkę po okolicy i powspominać swoje dzieciństwo.
Przedarliśmy się przez zarośnięte krzaki agrestu a tuż za nimi była dziura w ogrodzeniu która jak to wspomniał Arek była tutaj od zawsze. Nie do końca wiedziałem czemu nikt z nią nic nie zrobił ale gdy tylko przez nią przeszliśmy to już nie musiałem o nic pytać.
Aha, zapomniałem wspomnieć działka ta była położona na obrzeżach miasta, dość sporego by to wam jakoś zobrazować to ilość mieszkańców oscylowała w granicach 100 a może i nawet 150 tysięcy.
Wcześniej gdy stało się przy altance było czuć, że za tymi kilkoma drzewami skrywają się wielkie budynki, maszyny, fabryki. Ale tutaj. Kiedy tylko przeszliśmy przez pordzewiała siatkę uczucie tego, że gdzieś obok, czy nawet nie gdzieś obok ale w ogóle na świecie istnieje coś takiego jak industrializm uciekało z człowieka jak przysłowiowe powietrze z materaca.
Zobaczyłem całkiem inny świat, którego z pewnością nie szukałbym tak blisko siebie a musiałbym chyba zatopić się w marzeniach sennych.
Krajobraz wyglądał jak z bajki, strumyk płynący wolno, drzewa niczym w japońskich ogrodach a do tego promienie słońca które bezlitośnie przecinały drzewa wpadając prosto do potoku dając złudzenie ognistych języków które aż syczą po spotkaniu z wodą.
Zaczarowany cały tym pięknem otacząjącego świata , czułem, że żyje, że życie ma sens...
Usiedliśmy razem przy potoku otworzyliśmy zimny trunek który Artur zabrał ze sobą w plecaku i tak w ciszy kontemplując naszą dotychczasową egzystencję siedzieliśmy wpatrzeni w upływający czas.
Artur pierwszy przerwał tę ciszę i postanowił mi opowiedzieć jego pierwsze zajście do tej 'krainy'.
Pierwszy raz przyszedł tutaj z matką która nie żyje już od wielu lat, ja sam choć znam go od kiedy tylko pamiętam nie znałem jej. Opowiadał, że zawsze kiedy tylko przychodzili do dziadków i zaczynały się prace przy ogrodzie razem ze swoją mamą znikali magicznie za krzakami agrestu i ukrywali się tutaj przy strumyku gdzie nic i nikt nie miał prawa zaburzyć jego spokojnego biegu.
Opowiadał dalej o sekretach które skrywa te miejsce. Po chwili przestał i głęboko się zadumał. Nie wyrywałem go z tego stanu, sam siedziałem tutaj zahipnotyzowany niczym w świecie wielkiej magii.
Znowu on pierwszy przerwał ciszę, a raczej dźwięk płynącej wody śpiew ptaków i delikatny szelest liści, no i syczenie języków ognia.
Jego głos zaczął się łamać, opowiadał mi o swojej matce a raczej o tym jak ją stracił. Zginęła w wypadku samochodowym jadąc po niego do szkoły, była spóźniona i przez pośpiech zapomniała zapiąć pasów co przy niegroźnie wyglądającej stłuczce skończyło się tragiczną śmiercią.
Bardzo ciężko to przeżywał, zresztą nie tylko on bo podobnie było z jego ojcem i dziadkami. Jakiś niecały miesiąc po pogrzebie wszyscy razem postanowili wybrać się na działkę jak za starych lat. Dzień przed wyjazdem powyrywał zdjęcia swojej mamy z prawie wszystkich rodzinnych albumów chciał wyrzucić z siebie pamięć o niej i ból który towarzyszył mu gdy tylko ją wspominał bo wiedział, że już jej nigdy nie zobaczy.
Usiadł wtedy przed tym strumykiem z ukradzioną zapalniczką ojca i każde zdjęcie przerabiał na popiół po czym wrzucał do strumyku by by pamięć o niej uleciała. Nie spalił tylko jednego zdjęcia, nie dlatego by je zostawić. Kierowało nim coś innego.

Pewnego razu gdy siedzieli razem tak z mamą przy strumyku zapytał ją dokąd płynie ta woda. Mama odpowiedziała mu że płynie na około całego świata i wraca z powrotem, nowa, świeża, odżywiona, pełna sił do kolejnej podróży na około świata, że zatacza krąg życia.

Ostatnie zdjęcie jakie mu zostało, takie małe zdjęcie do dowodu włożył do plastikowego woreczka i wrzucił całe do strumyka z nadzieją, że kiedyś jego mama wróci odnowiona, świeżą, żywa.
Siedzieliśmy tak w ciszy. Tyle, że teraz była to prawdziwa cisza, ptaki i drzewa przestały się odzywać, one razem z nami pogrążyły się w żałobie za jego matką.
Popatrzyłem na Artura chcąc powiedzieć coś pokrzepiającego ale takiego wyrazu na twarzy nie widziałem nigdy u nikogo i z pewnością już nigdy nie zobaczę. Wyobraźcie sobie kogoś kto stracił wszystko w życiu, co nie ma nic,nikogo i donikąd nie zmierza i dobrze o tym wie, że nic go nie czeka, znalazł się po za czasem i jest zaklęty w wieczności w bólu wieczności. Ale nagle jego wyraz twarzy zmienił się nie do poznania, gdyby słońce było nadal nad nami to nie wiedziałbym czy ono oświetla nas czy jego promienisty wyraz oświetla słońce! Łzy leciały tak gęsto jak leciał potok.
Nachylił się delikatnie nad rzeczką włożył rękę i trącił delikatnie kamień na dnie, pod nim było jak by wczoraj zrobione zdjęcie jego matki, zamknięte szczelnie w plastikowym woreczku.
Wyszeptał tylko, "myślałem, że już nigdy cię nie zobaczę.".

Wpis kontrujący wpis dodanego ponad rok temu.

TEGO_WPISU
  • 3