Wpis z mikrobloga

Mirki,

co za historia mi się dzisiaj przydarzyła.

Po rozstaniu ze swoją ukochaną postanowiłem wyjechać w Bieszczady i sobie odpocząć. W ramach oczyszczania umysłu i odczucia katharsis postanowiłem wybrać się o 5 rano na spacer do lasu. Jak się domyślacie jeszcze nie było jasno, ale wziąłem sobie na łeb czołówkę. Jak to w Bieszczadach o tej porze, zasypane wszystko śniegiem. Idę sobie dzielnie, rozkoszując się samotnością i nagle widzę dwóch Januszy w lesie z siekierą. Myślę wyrąb lasu, podobno to na tamtych terenach popularne. Obok nich stoi stary polonez z przyczepką i flaszeczka taniej wódeczki. Idę sobie dzielnie nie zwracając na nich uwagi, aż tu nagle jeden z nich mnie zaczepia. Podbiega i chwyta mnie za ramię swoją wielką brudną, czerwoną od zimna, łapą, drugą poprawia sobie czapeczkę z daszkiem i pyta: a ty to kto #!$%@?? Odciągam swoje ramię spod jego łapsko i mówię: cześć jestem Karol, przyszedłem tutaj tylko na spacer. Nagle z tyłu zachodzi mnie drugi Janusz smyrający swojego żółtego wąsa. Zaczynam czuć się trochę niebezpiecznie. Nie tracąc zdrowego umysłu mówię: miło mi było panów poznać, miłego dnia. Zaczynam powoli odchodzić, aż tu nagle Janusz z wąsem podcina mi nogi, wywracam się, wyglądam jak biedronka rzucona na plecy. Drugi Janusz mówi: jak komuś powiesz, że nas widziałeś to dzisiaj przyjedziemy po ciebie. Myślę o #!$%@? chodzi? Czemu ktoś mnie chce zabić. Zbieram się szybko i mówię, że nic nie widziałem i zaczynam biec ile sił w nogach do mojej chatki. Położyłem się na spokojnie i myślę #!$%@? ze spacerami w nocy do lasu.

Budzę się koło 10, wychodzę przed chatkę, a tam ci sami Janusze na koniach przemierzają okolicę i teraz nie wiem, czy to przypadek, czy mnie znaleźli (,)

Bieszczady to jednak specyficzne miejsce.


#pasta #heheszki #bieszczady
  • 2