Wpis z mikrobloga

To był klasyczny melodramat.
Romeo, młody, romantyczny, nieco szalony, próbuje smakować świat na różne sposoby i zaczyna pracować ochotniczo w szpitalu dla przewlekle chorych. Odbywa powolną, uważną podróż przez jasne przestronne sale z jaskrawo barwnymi chryzantemami na stolikach, pipanie elektronicznej aparatury, urynę, kał i wymiociny chorych, nieskończoną nudę i smutek powolnych agonii tylko z rzadka zakłócanych krzykami nie zduszonego narkotykami i neurochirurgią bólu. Poznaje młodą, piękną dziewczynę spoczywającą od pięciu lat w śpiączce jak zaklęta księżniczka, chronioną przed odłączeniem od świata płytkich oddechów fortuną i testamentem ojca zmarłego tuż po ujawnieniu się choroby córki. Romeo #!$%@? się w niej. Odwiedza ją codziennie wiele razy, szepcze zaklęcia, prześladuje obojętnych, a nawet wrogich lekarzy, którzy są przekonani, że tracą czas. Trwa to całe dwa lata, jego rozwijająca się szalona miłość i walka o przebudzenie Julii. Ale cud zdarza się. Dziewczyna zaczyna odżywać.
Julia odżywa, ale jej umysł jest zamglony, pogrążony w ciemności. Romeo prowadzi ją krok po kroku coraz wyżej, ku światłu rozumu, uczucia i pełnej bólu samoświadomości. Wreszcie osiąga swój cel. Julia, po latach przeraźliwych starań Romea, staje się pełną radości życia dziewczyną. #!$%@? się w Romeo i wychodzi za niego za mąż.
Romeo i Julia zamieszkują razem. Wydaje się, że będą szczęśliwi. Majątek ojca Julii zapewnia im dostatek i beztroskie życie. Jednak Julia, teraz czuła i kochająca żona, jest pełna troski. Z niepokojem myśli o Romeo. Szalony, namiętny i subtelny, ale i nieobliczalny mąż nie dba dostatecznie o siebie. Julii wydaje się wręcz, że prowokuje los. Każdy rodzaj ryzykownego sportu ma w nim swojego oddanego i zapalonego amatora. Nie waha się ani przez chwilę przed podjęciem najbardziej obłąkanego ryzyka, jakby wręcz szukał śmierci albo nie potrafił w nią uwierzyć. Czy nie kochasz mnie dostatecznie, skoro nie dbasz o to ciało, które z taką czułością pieszczą moje dłonie? - szepcze do niego Julia. Wtedy, w półmroku rozświetlonym romantyczną świecą, widzi, jak jego twarz rozjaśnia uśmiech szczęścia i kocha go jeszcze bardziej. Jednak nigdy nie godzi się z myślą, że miłość to cierpienie i wieczna niepewność i czeka na sposobną chwilę, by swą miłość ubezpieczyć.
Dlatego, kiedy zdarza się banalny wypadek samochodowy, w którym Romeo jest trochę poturbowany i ma złamaną nogę, postanawia działać. Lekarz opiekujący się Romeo, Josef Jahja, patrzy na Julię okiem bardziej niż przychylnym. Julia wykorzystuje to. Przekonuje Jahję, że Romeo powinien jak najdłużej pozostawać pod ich wspólną opieką, w łóżku. Wkrótce stan Romea pogarsza się. Jest teraz pod ciągłym wpływem środków psychotropowych aplikowanych mu przez Julię pod nadzorem Jahji. Miłość Julii zyskuje spełnienie. Może się opiekować ukochanym spłacając przy okazji dług wdzięczności i zadbać o to, by nic mu nie groziło. Jednak Jahja staje się coraz bardziej natarczywy, żądając nagrody. Nie rozumie, dlaczego teraz, kiedy ich plan działa i Romeo jest unieszkodliwiony, nie zbierają z tego owoców. Julia dostrzega, że znalazła się w pułapce. Poszukuje z niej rozpaczliwie wyjścia. Pewnego urokliwego letniego wieczoru, kiedy Romeo spoczywa otulony narkotycznym całunem i śni o kolejnej wyprawie w Himalaje, Jahja zaleca się do niej natarczywie. Wiedziona mieszaniną wściekłej odrazy i chłodnego wyrachowania, zabija Jahję strzelając mu w twarz z pistoletu kupionego nielegalnie tydzień wcześniej i zakopuje w ogrodzie ich ustronnej rezydencji, obok posągu wielkiego kraba w brązie, przy słodkiej muzyce niemieckich sztucznych świerszczy. Potem, ubrudzona ziemią i zadyszana, siada na tarasie przy sypialni słuchając nierównego oddechu Romea. Zapada w długą zadumę. Nie wie, kiedy Romeo wyjdzie z narkotycznego snu, w którym go pogrążyła. Brak jej kwalifikacji Jahji, by utrzymywać męża w odpowiednim stanie bez narażania jego życia. Co ważniejsze, widzi, że obrana droga nie jest najlepsza. Romeo z najwyższym trudem nawiązuje z nią kontakt przebijając się tylko sporadycznie przez mdlącą kurtynę psychochemikaliów. Nie może też być pewna, czy zabójstwo dokonane na Jahji nie wyjdzie na jaw. Co stanie się z Romeo, gdyby znalazła się nieszczęśliwym trafem w więzieniu? Zrozpaczony i oddzielony od niej, z pewnością z jeszcze większą energią próbowałby stłumić swój ból wyzywając śmierć. Nie może przecież do tego dopuścić.
Kupuje szwajcarski automat chirurgiczny. Programuje go. Na początek amputuje ukochanemu jedną nogę. Patrzy ze skupieniem, jak manipulatory autonomicznego chirurga opasują udo Romea stalowym błyszczącym wieńcem, jak przecinają miękką tkankę przy akompaniamencie cichego syku odsysaczy krwi, a potem słucha cienkiego świstu noży piłujących kość. Romeo jęczy przez sen. Julia patrzy czule i z troską na jego twarz. Jest trochę blada. Manipulatory kiełkują błyskawicznymi wytryskami kiści przeźroczystych wypustek, które przyklejają się do miejsc, w których krwawią przecięte żyły i tętnice. Rana pokrywa się jasnoróżowymi płatkami sztucznej skóry.
Już następnego dnia dochodzi do wniosku, że to nie wystarczy. Romeo, tak żywotny i szaleńczo odważny, niewiele będzie sobie robił z takiego ubytku, jest o tym przekonana. Dlatego decyduje się amputować mu jeszcze i drugą nogę oraz prawą rękę, a po dwóch dniach i lewą rękę. Teraz jest już swego pewniejsza. Romeo, cucąc się z wolna z narkotycznych transów, patrzy na opiekuńczą Julię nie rozumiejącym, oszołomionym wzrokiem. W chwilach rozbłyskującej świadomości i większej jasności umysłu zaczyna zadawać jej kłopotliwe pytania. Co się ze mną działo? Co stało się z moim ciałem? Miałeś ciężki wypadek, odpowiada Julia, ale wszystko skończyło się dobrze, jesteś bezpieczny i jesteśmy razem, to najważniejsze. Julia tuli się do niego, obejmuje beznogi i bezręki kadłub i całuje go namiętnie.
- Co się ze mną stało? - pyta Romeo. - Przecież ja nie mam nóg! Julio! Powiedz coś!
Julia odkrywa, że miłość jest nie tylko cierpieniem i poświęceniem, ale także samotnością. Nie ujawnia prawdy swojemu Romeo. Chroni go przed nią zapewnieniami o nieskończonym i wiecznym oddaniu. Ale on nie jest uspokojony. Tydzień za tygodniem coraz wyraźniej wydobywa się z dna chemicznej studni i jest coraz bardziej zniecierpliwiony. Julia izoluje go od ludzi. Nie może przecież pozwolić, by czyjeś niezręczne i niesmaczne uwagi popsuły harmonię ich związku. I bez tego owa harmonia staje się coraz bardziej wątpliwa. Romeo zaczyna krzyczeć na sam jej widok, miota najgorsze przekleństwa, a Julia patrzy na niego z niedowierzaniem i zdumieniem raczej niż ze zgorszeniem czy pretensją. Podejmuje jeszcze raz wysiłek zrozumienia ich tajemniczego i cudownego związku, w którym ani ona, ani on nie są już w stanie rozpoznać, gdzie które z nich się zaczyna, a gdzie się kończy, i w którym zatraca się ich wzajemna tożsamość i identyczność. Czyż mogłaby dopuścić do unicestwienia czegoś tak wspaniałego i niepowtarzalnego? Czy nie byłoby to zbrodnią? Wiedziała już, iż musi uratować to, co ich łączy, ustalić i zamknąć na wiek wieków, jak w magicznej szkatułce z niebieskiego szkła. Znów podaje mu narkotyki. Oszołomiony, traci poczucie czasu i złudnej rzeczywistości, a odnajduje się w tej wiecznej i jedynej rzeczywistości ich boskiego uczucia.
- Już nic nie będzie w stanie stanąć pomiędzy nami, mój miły - powiada Julia. Romeo, uspokojony i odprężony, uśmiecha się do niej, a może bardziej do obrazu tej wyśnionej nieskończoności, do której wszyscy tęsknimy. Julia naciska tłok strzykawki. Romeo zasypia z głową złożoną na jej łonie.
- Na zawsze - szepcze mu do ucha Julia.
Chowa go przy blasku księżycowej pełni, niedaleko miejsca, w którym spoczywa Jahja.

#teatr #szekspir #romeoijulia #logikarozowychpaskow #rozowepaski #heheszki
  • 4