Wpis z mikrobloga

Szturmowiec Imperium

Jeden z symboli Gwiezdnych Wojen, trudny do pomylenia z czymkolwiek innym. Zwykły żołdak, przebrany w pancerz i strzelający z blastera. Element bardzo charakterystyczny, obecny przez całą starą trylogię, obecny w nowej części.
Książkowy przykład braku rozumu i godności człowieka...
U osób, które się z niego nabijają.

Gdzie widzimy go po raz pierwszy w dziejach? Podczas przejmowania statku księżniczki Lei. Szturmowcy wpadają na pokład i robią z defensorów jesień starej republiki, niszcząc ich bardziej niż lawa na Mustafarze jędrne, piękne i młode ciało Anakina, masakrując niczym kanclerz Palpatine młodego separatystę.
Potem ukazane są nam nawiązania do ich siły rażenia, kiedy to rozbili w puch pojazd Jawów, razem z ich załogą, oraz skopcili wuja i ciotkę Luke'a.
Z każdą jednak kolejną minutą otrzymujemy informację, że nie są aż tak przerażający. Czy to podczas sugestii Obi-Wana, czy to w trakcie pogoni na gwieździe śmierci. Na tej sympatycznej stacji bojowej zwyczajnie nie dają sobie rady z czwórką uzbrojonych humanoidów i dwoma droidami, dzięki czemu grupka przyjaciół dość łatwo im zmyka.

No i się zaczęło, hurr durr, tacy przerażający, taka przewaga liczebna, nie mogą sobie trafić. Zrodził się potencjał memotwórczy w czasach internetu, a szturmowiec stał się obiektem kpin.

Jest tylko jedno, maleńkie "ale".

Choćby Vader, który mówi Tarkinowi, że księżniczka może im się jeszcze przydać.
Potem Tarkin mówiący, że ma nadzieję, iż nadajnik został dobrze zamocowany na Sokole Millenium, że podejmuje duże ryzyko, więc lepiej, żeby się udało.
Gdyby jeszcze tego było mało, księżniczka Leia rzuca w twarz Hanowi, że pozwolono im uciec, dlatego tak łatwo im poszło.
Nie, Han nie wierzy i to sprawiło, że nie uwierzyła część widowni.

Serio, ludzie uznali, że namierzanie Sokoła Millenium byłoby możliwe, gdyby Luke, Han, Leia i Chewbacca po prostu zostali wyrżnięci. Pewnie by było, tylko nie do bazy rebeliantów, a na pokładzie gwiazdy śmierci. Śmieszny pomysł, żeby namierzać statek, który ma się u siebie.
A skoro nie została wychwycona dobrze wyjaśniona oczywistość, zamiast tego przerobiona na własną modłę i przybrana toną szydery, to nadzieja na to, że gorzej wyjaśnione, ale wciąż dające się wytłumaczyć motywy fabularne zostaną zrozumiane, jest zwyczajnie martwa.

To jest prawdopodobnie problem z Gwiezdnymi Wojnami w tej konwencji, jaką otrzymaliśmy w starej trylogii. Akcja pędzi i daje mało wytchnienia, zwłaszcza w Nowej Nadziei. Jak już wydaje się, że można chwilę odpocząć, zaraz coś nas od tego odrywa. I dobrze, jest akcja, jest przygoda, ciągle coś się dzieje. Widać, że film stara się wrzucić wyjaśnienia pewnych aspektów, ale to właśnie niekoniecznie spełnia swoją rolę. Wyjaśnienie, dlaczego tak nieudolnie szturmowcy powstrzymywali uciekinierów jest przekonujące i odwołuje się do starej, policyjnej sztuczki - mamy podejrzanego, członka większej organizacji, chcemy jednak grubej ryby. Przekonujemy go, że nic tak naprawdę na niego nie mamy, wypuszczamy i dajemy mu ogon.
Bardziej dla mnie zastanawiające jest nie to, że szturmowcy nie mogli ich trafić a fakt, że Leia, pomimo iż domyślała się, że są śledzeni, dalej leci do tej pieprzonej bazy rebeliantów, narażając cały ruch, zamiast starać się kluczyć i wykombinować, gdzie ten nadajnik zamontowano. Ale i z tym nie mam problemu. Han Solo, do którego to statek należał, zmagał się z presją czasu. Chciał tylko dostać hajs i ruszyć spłacić dług. W dupie miał rebelię i to, co się działo. A statek należał do niego. Wszystko da się wyjaśnić.

Ale gdy akcja pędzi, nie masz na to zbyt dużo czasu. Znajdziesz problem i całkiem możliwe, że zamiast skupić się na tym, co się dzieje później, rozgryzasz problem, którym film już się nie zajmuje, lub uznał, że robotę wykonał i nie powinieneś zaprzątać sobie tym głowy.

Trzeba zauważyć, że kiedy film wyhamowuje, kiedy akcja nie zostaje kopnięta z półobrotu do przodu, nie ma specjalnie czego się doczepić, tzn. można, ale w sposób już ewidentnie wymuszony. Czasem też są odniesienia do tego, co już się wydarzyło, np. dlaczego Luke po krótkim szkoleniu na pokładzie Sokoła, użył mocy do zniszczenia gwiazdy śmierci. Wyjaśnienie jest proste - uwierzył. I w siebie, i w moc, zawierzając swojemu mentorowi, który mu tłumaczył, że oczy go mamią. Nie wierzył w to, że wyciągnie statek, bo tu również umysł go mamił, to jest ciężki i duże takie. Dlaczego wierzył, że trafi w szyb gwiazdy śmierci? Bo strzelał z topornej broni do pustynnych szczurów i je trafiał. Proste i nie sprawiające wielkich problemów.
Skupia się jednak na samej istocie mocy, aby z niej czerpać, trzeba w to wierzyć. Nie ma tu wielkiego pola do interpretacji, wiara w powodzenie jest najważniejsza, wątpisz w siebie, wszystko zaczyna się sypać. Dlaczego nie można tym interpretować późniejszych wydarzeń, z VII epizodu? Według mnie można, jak najbardziej.

Sądzę, że Expanded Universe i Prequele mierzyli się z problemem, który zrodziła im widownia - przy takiej ilości akcji, wyjaśnienie musisz im rzucić prosto w ryj, musisz ich nim zdzielić, musisz ich nim zgwałcić, żeby dotarło. I dlatego wiele powieści ze świata EU i same prequele były nudne, zanim akcja poszła do przodu, miałeś wyjaśnienia. Nawet nie coś dobrze pokazane, ale opowiedziane. Wpadli we wnyki i nie wiedzieli, jak się z nich wydostać. Nie tym były Gwiezdne Wojny.

To nie tylko problem prequeli, to też problem całej masy filmów. W obawie przed krytycznymi głosami domagającymi się wyjaśnień, tworzysz wyjaśnienia i czasem zagłębiasz się w to tak bardzo, że film stoi. Bardzo duża jest wtedy pokusa, aby pchnąć akcję do przodu czymś kompletnie z dupy i do tego też nieraz dochodzi. I wtedy znów trzeba wyjaśnień, ale przestają być one wiarygodne, bo nie zostawiasz pola do interpretacji.

Dlatego właśnie lubię Gwiezdne Wojny, bo pozwalają ci odkrywać świat z każdym kolejnym razem, gdy oglądasz film. Nie pamiętam, ile razy obejrzałem każdą z części, ale kwestie znam niemal na pamięć, znam ujęcia i chronologię. I gdybym chciał, dostrzegłbym sporo poważnych problemów, sam zresztą wytykam te, których usprawiedliwienie, nawet te, które sam sobie sprzedam, niespecjalnie mnie przekonuje.

Czemu Obi-Wan nie dobił Anakina na Mustafarze? To było nierozsądne z jednej strony, ale z drugiej - było bezmyślnie okrutne. Pociąłeś typa, to już jest ogromne cierpienie. Więcej, gość zsuwa się nad brzeg, ty krzyczysz do niego co ci leży na sercu, gość się zapala. GOŚĆ PŁONIE ŻYWCEM, CIERPI NIEWYOBRAŻALNE KATUSZE, TWÓJ DAWNY UCZEŃ I PRZYJACIEL, DOBIJ GO TY CHORY #!$%@?!!! Nie znajduję dla tej sceny żadnego usprawiedliwienia, zwłaszcza, kiedy film tak bardzo starał się wszystko wyjaśnić. Facet po prostu leży nad brzegiem i czuje ból, jakiego nikt by nie chciał doznać a mistrz Jedi zwyczajnie na to patrzy i nic z tym nie robi. Zemsta? To nie jest ścieżka Jedi. Okrucieństwo? Zdecydowanie, ale Jedi nie byli okrutni. #!$%@?, nic tej sceny nie tłumaczy, jest zła, jest głupia, jest okrutna. Gdyby chociaż padł na miejsce, gdzie Obi-Wan nie mógłby go sięgnąć, bo nie ma żadnych przyrządów - w pełni bym zrozumiał. Nie, on stoi dosłownie obok jego pociętego i palonego ciała!

Sam się nabijałem z tego, że Luke był w stanie pokonać Vadera po miesiącu szkolenia, ale prawda jest taka, że dlaczego by nie mógł? Sprawny, młody, dorosły mężczyzna, przyzwyczajony do trudów życia, kontra okaleczony, podstarzały już nieco gość, który nie miał specjalnej konkurencji. Nikt nie powiedział, że Luke to mocarz, nikt nie powiedział, że Vader jest niezwyciężony i niesamowicie potężny - nie ma specjalnego punktu odniesienia.

Dlatego nie mam specjalnych problemów z nową częścią.
Zbudowanie kolejnej stacji bojowej? Jak najbardziej logiczne, chcesz rządzić przy użyciu strachu i przemocy, zbuduj potężną broń, która wywołuje strach. Zniszczono ją. Czy była słabo chroniona? Może za słabo, ale czy pycha twórców jest czymś tak niespotykanym? Sądzę, że wrak Titanica jest całkiem dobrym przykładem, że nie.
A czego trzeba było do jej zniszczenia? Zbiegu okoliczności i kompletnego szaleństwa. Wyjścia z nadprzestrzeni na powierzchni planety, wdarcia się do niej przy pomocy dezertera, który zna jej budowę, wyłączenie pola, zbiegnięcia ważnego więźnia, którego zaczęła poszukiwać cała stacja, wysadzenia ważnych elementów konstrukcyjnych, zapewniających ochronę. Tak dobrą ochronę, że nic sobie nie robiła z ataków ruchu oporu, którego nowy porządek tłukł bez większych problemów na powierzchni. Dla mnie - nienajgorsze wyjaśnienie.

Kylo Ren dostający #!$%@? od Rey? Zraniony w bok z kuszy Wookiech - to poważne zranienie. Rozdarty psychicznie, zrobił właśnie coś strasznego i prawdopodobnie sam jeszcze nie wie, co się właściwie stało, na pewno tak łatwo się nie był w stanie opanować, skoro jest dzieciakiem, tracącym nad sobą kontrolę w innych, bardziej błahych sytuacjach. Zlekceważył ponadto ludzi, którzy w jego opinii, nie mogli się z nim równać, a sam nie ukończył szkolenia. Z drugiej strony Rey, która od lat uczyła się walki bronią białą, co przecież nie wiąże się z samym machaniem kijem, ale również z poruszaniem. Od lat uczyła się przetrwania w surowym klimacie planety, na której z jakiegoś powodu została pozostawiona. W jednym, krótkim okresie jej życia wydarzyły się ponadto rzeczy, o jakich nawet nie śniła, zatem nie jest pozbawione sensu, że mogła uwierzyć we wszystko. Również w siebie. A wiara w mocy jest kwestią fundamentalną.

Oczywiście, że da się znaleźć problemy i się kurczowo trzymać tezy, że to wszystko bez sensu. Pytanie tylko, czy warto? Im dłużej czytam zarzuty, tym częściej łapię tych, co je formułują na nieuważnym oglądaniu filmu. Nie tylko tego zresztą. I zastanawiam się tylko, czy znaleziony w filmie problem tak bardzo ich uwierał, że przestali mu poświęcać należytą uwagę, czy po prostu stanęli okoniem i teraz możesz im rzucić tysiąc dowolnych, mniej lub bardziej spójnych wyjaśnień prosto w twarz, a oni bez słowa je odrzucą, ciesząc się, że znaleźli coś, co w ich mniemaniu, jest nie do wyjaśnienia.

Tu trzeba zadać sobie pytanie, czy warto się czepiać? To w końcu tylko film. Dla niektórych, coś więcej niż film, ale umówmy się, jakich argumentów by na to nie przedstawić, podważyć tego, że to jednak tylko film, zwyczajnie się nie da. Filmy są różne, lepsze lub gorsze. Ten uważam za znakomity, ktoś uzna za kiepski, jego sprawa. Film to tak szeroka dziedzina, że każdy w niej znajdzie coś dla siebie. Pojawiła się moda, aby wszystko wyjaśniać do przesady i wielu twórców poszło tą drogą. W opozycji stoi stanowisko, by nie wyjaśniać niczego, w co również niektórzy się bawią, chociaż zwolenników tej konwencji jest mniej. Gwiezdne Wojny nie pozostawiają wszystkiego bez słowa wyjaśnienia. Więcej, tłumaczą większość rzeczy, ale nie wprost. Każą widzowi nad tym pomyśleć, usiąść i zastanowić się. Jak dla mnie, bardzo sympatyczny zabieg, można użyć własnej inwencji i pobawić się gotowym produktem, w którym nie możesz przecież wprowadzić zmian. Odkrywasz, że coś, co powinno być sztywne, jest zaskakująco plastyczne. Jedynym poważnym problemem jest to, że nie dają ci na tę zabawę czasu. Że kiedy utkniesz w tej zabawie, przegapisz to, co dzieje się później. I to w porządku nie jest, jeżeli ktoś lubi mnożyć problemy. Ja problemów specjalnie nie mnożę, po prostu gdy czuję, że może coś mi umyka, sprawdzam jeszcze raz. I bawię się znowu znakomicie, patrząc na film pod innym kątem.
A to naprawdę duża sztuka, że można jeden film obejrzeć tyle razy i nie być nim znudzonym. Serio, nie jestem jednym z tych dziwnych nerdów, którzy oglądali gwiezdne wojny conajmniej kilkanaście razy - takich ludzi są miliony, zwyczajnych, normalnych ludzi. Oglądających to samo dzieło wiele razy. Wiedząc, że kolejnym razem, znajdą inną ciekawostkę, którą będą mogli interpretować. Tak, interpretować #!$%@? bajkę - to duża sztuka. Nie "Idiotę" Dostojewskiego, nie "Ojca Chrzestnego" Mario Puzo, nie doszukując się symboliki i głębokiej myśli w "Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa, tylko doszukując się jakiejś większej filozofii, możliwości interpretacji świata Gwiezdnych Wojen. To naprawdę duża sztuka, uderzyć taką historyjką do tego stopnia taką rzeszę ludzi. Nazywaj to (i ich) jak chcesz, dla mnie to olbrzymie osiągnięcie.

Chcesz szukać problemów, nie musisz. Znajdą cię same. Co z nimi zrobisz, zależy od ciebie. Czy będziesz w ogóle miał chęć wyjaśnienia, czy uznasz za niemożliwy do rozwiązania, to tylko twoja sprawa.
Myślę, że ludzie patrzą podobnie jak ja. Oceny na IMDB, Filmweb czy Rotten Tomateos mówią same za siebie, film spotkał się z olbrzymią sympatią fanów i krytyków. Wydaje mi się, że to całe wyjaśnianie świata (świata fantasy, dodajmy) do przesady nie jest tym, czego ludzie oczekują po baśni.

Jeżeli ty miałeś inne oczekiwania, powstała seria właśnie dla ciebie. To trylogia "Mroczne Widmo", "Atak Klonów" i "Zemsta Sithów". Zapraszam do oglądania i przykro mi, że ktoś zawiódł twoje oczekiwania w tym przypadku.
Jeżeli jednak poszedłeś na Gwiezdne Wojny i dostałeś potężną porcję Gwiezdnych Wojen, nie wciskaj innym, że nie to zamawiałeś.

#starwars #oswiadczenie #takaprawda przy okazji #humorobrazkowy

S.....x - Szturmowiec Imperium

Jeden z symboli Gwiezdnych Wojen, trudny do pomylen...

źródło: comment_gjXY4x012gEqq6HY6YoiXDfr7iBBZ9KI.jpg

Pobierz
  • 24
  • Odpowiedz
@Slonx: Dlaczego głupie? Minęło 30 lat, technologia poszła do przodu. Poza tym, przecież w EP III te droidy walczyły takimi elektrycznymi pałami z Obi-Wanem i też kontrowały miecz świetlny.
  • Odpowiedz
@Slonx: chcialam z kims pogadac na temat gwiezdnych wojen, moi znajomi w znacznej wiekszosci nie obejrzeli poprzednich czesci nawet, wiec pozostaja ludzie z internetu, ale na bogow! Dluzszego sie nie dalo?
  • Odpowiedz
@Slonx: bardzo dobry post, ale na Moc zaznaczaj na początku, że będą spoilery xd
Co do problemów z Ep3: najłatwiej przez to przejść traktując film jako ekranizację książki, a nie odwrotnie. Tak samo w sumie z Ep1, książką o Plagueisie i z teorią o Jar Jarze w głowie
  • Odpowiedz
@Slonx: dobry post, ale przestałem czytać jak dotarłeś do komentowania Ep. VII bo ten dopiero przede mną. Co do analizy szturmowca to fakty, z którymi zgadza się większość myślących fanów - szturmowcy robili tak jak im rozkazano. Powtórka jest zresztą podczas bitwy na Hoth czy bitwy o Endor. Imperator sobie wszystko ładnie zaplanował by poprzez presje i odpowiednią manipulację rozwijać Luke'a i zastąpić nim słabszego ucznia. To wszak tak naturalne u
  • Odpowiedz
  • 0
@misthunt3r: W Wojnach Klonów (serialu animowanym) była przedstawiona awaria hipernapędu w jednym z odcinków, która sprawiła, że był możliwy skok w nadprzestrzeń już na powierzchni planety (tyle, że został wywołany samoczynnie).
Pewnie w jakiś sposób dałoby się ten problem ominąć, jeśli ktoś jest kompletnym szaleńcem.
  • Odpowiedz
@Slonx: Na moje, to motyw z gifu wrzuconego przez @I_feel_fine to też niejako próba wyjaśnienia, dlaczego Finn jakkolwiek stawił czoła Renowi w walce na miecze; obecność szturmowca władającego "bronią białą" implikuje, że przechodzili oni jakiś trening walki wręcz, dzięki czemu Finn jako tako machał mieczem.
  • Odpowiedz
@sirrek: No właśnie. Film takimi wyjaśnieniami nas częstuje. To klasyczny przykład jednego z nich.
Nikt nie musi powiedzieć: "Nasi żołnierze imperium, warunkowani od dziecka, szkoleni w walce bronią strzelecką, szkoleni również do walki wręcz".
Wystarczy pokazać fajną scenkę walki wręcz między jednym z bohaterów, a szturmowcem. To film, powinien korzystać z obrazu, a nie rzucać wyjaśnieniami poprzez dialogi i opowieści. Czasem można, ale nie do przesady.

Tyle, że w tym ogromie
  • Odpowiedz
@misthunt3r: oglądałem wczoraj IV część i Han Solo uciekając z Tatooine stwierdził, że nie może skoczyć od razu w nadprzestrzeń, bo komputer musi wyliczyć koordynaty miejsca docelowego, inaczej mogą się wpierdzielić w planetę/gwiazdę i tyle zabawy by było.
  • Odpowiedz
@Slonx: Właśnie to tempo akcji to czasami problem, w pewnym momencie oglądania 7 epa zacząłem się nad czymś zastanawiać z filmu i "obudziłem" się po 5 minutach i nie wiedziałem co sie dzieje
  • Odpowiedz
@Slonx: to nie księżyc ( ͡º ͜ʖ͡º) nie, po prostu rozerwaniem statku przez siły grawitacyjne
@KtosMiZajalNickElas: pomijam kwestię obliczeń, bo te właśnie mają na celu ominięcie wszelkich źródeł grawitacji, ale te można mieć zrobione przed startem - chodzi już o samą studnię grawitacyjną ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz