Wpis z mikrobloga

Mirko, jak i cały internet w pigułce: "buuu, kosmici w moim #fargo :^("

Zanim zaczniemy dzisiejsze dywagacje na ten temat, zwrócę uwagę na fakt że został jeszcze jeden odcinek, który najprawdopodobniej wszystko wyjaśni (bo nie mamy powodów aby uważać inaczej). Zwłaszcza, że (spoiler dotyczący tego co twórca powiedział na temat całego drugiego sezonu):


Ale nawet jeśli będzie inaczej, nawet jeśli kosmici nie zostaną w ogóle wspomnieni do końca, to i tak doskonale pasują do przedstawionego świata, a czepianie się ich to kompletna bzdura, pokazująca raczej ograniczenie twierdzącego w ten sposób.
_____

Nie widzę lasu, bo drzewa mi zasłaniają
To nie jest nasze pierwsze spotkanie z obcymi, w rzeczywistości drugiego sezonu. Wskazówki były poukrywane na pierwszym jak i drugim planie, ale praktycznie w każdym odcinku. Czy to naklejki, drobne wspomnienia bohaterów, czy całe pokoje wytapetowane próbą komunikacji z inną rzeczywistości - swego rodzaju niepewność towarzyszyła nam cały czas. Pójdę o krok dalej - to właśnie niezidentyfikowany obiekt latający był siłą sprawczą i punktem wyjścia tego serialu, więc jest to tylko logiczne, że pojawi się i na jego końcu. To przez niego najmłodszy z braci Gerhardtów jak nieuważny idiota wychodzi na ulicę, tylko po to aby zostać potrąconym, a w konsekwencji zabitym, rozpoczynając lawinę czerwonych zdarzeń.

"no ale hurdur to tylko światła były, to mogło być cokolwiek" - dobrze wiemy, że to było UFO, takie było pierwsze skojarzenie wszystkich. Ale niektórzy woleli to mentalnie zablokować i wymazać z pamięci, dzięki małemu zawieszeniu niedowiary i skłonności do jednoznacznego kategoryzowania oglądanych rzeczy (jeśli serial jest kryminałem historycznym, to przecież nie jest sci-fi). Bo przecież UFO nie istnieje, racja? Racja?

Podejrzewam ingerencję "istot nadprzyrodzonych" jeszcze w innym aspekcie. Narrator dziewiątego odcinka stosunkowo długi fragment poświęca Hanzee'mu i jego, raczej niezrozumiałym, motywacjom.
Trudno przypisać w którym momencie zdecydował się odwrócić od swojego dotychczasowego, służalczego życia. W barze? Na ganku? W szkole? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że on także zaobserwował ów "światła", bodajże w 6 lub 7 odcinku, a co działo się po tym - tego już niepokazano. Czy to naciągane czy nie, dowiemy się w przyszłym odcinku.

Coenesque
Fargo jest arcydziełem telewizyjnym, jeśli chodzi o jego czysto techniczne wykonanie; dorównującym, a w paru aspektach nawet przewyższającym Breaking Bad, które za punkt honoru postawiło sobie wprowadzenie oryginalności w tym względzie na mały ekran. Mógłbym godzinami rozpływać się nad tymi wspaniałymi ujęciami, przejściami, montażem, fantastyczną edycją dźwięku i zgraniem ze ścieżką dźwiękową. Co więcej, to wszystko wpisuje się w założenia, aby odtworzyć klimat z filmów braci Coen w dłuższym narracyjnie dziele. Pierwszy sezon radził sobie z tym doskonale, drugi poszedł o krok dalej zaznaczając równoznacznie hołd Coenom (który jest wszechobecny i łatwy do wyłapania dla fanów tego duetu - pierwszy przykład z brzegu: masakra w motelu między opanowanym perfekcyjnym mordercą, a policją. Coś świta?), a zaznaczeniem swojej własnej tożsamości - najbardziej zauważalnymi podwójnymi, potrójnymi ujęciami wspóldzielonymi na ekranie, momentalnie kojarzonymi z identycznym trendem w kinematografii w latach 70. A nawet parę elementów zaczerpnęli od innych reżyserów. "Książkowa narracja" na myśl przywodzi Wesa Andersona, freeze-cam Scorsese, a zjawisko nadprzyrodzone jako sposób rozwiązania akcji - P.T. Anderson (a także teatr antyczny). Nie, wróć, to też Coenowie. Tak, ci Coenowie którzy wszystkie swoje filmy tak bardzo umiejscowili w rzeczywistości. Wpasowuje się to więc w opracowaną konwencję.
"hurr ale to bez znaczenia mnie to nie obchodzi po co w ogóle te kosmity jak to się w ogóle wpisowywuje w historię" - spokojnie, dochodzimy do najważniejszego punktu.

THIS IS A TRUE STORY. The events depicted here took place in Minnesota in 1979
Oczywista ściema, zastosowana już w filmie z 1996, ale jak widać ciągle skuteczna skoro do tej pory napotykam na posty pytające o szczegóły tych prawdziwych wydarzeń i jak bardzo podkoloryzowany jest serial. To dość ciekawy środek artystyczny pozwalający na zwiększenie wspomnianego zawieszenia niedowiary. Zazwyczaj rozumowanie jest takie, że skoro coś "wydarzyło się naprawdę", to nie będziemy kwestionować aż tak bardzo elementów świata przedstawionego i nie będziemy doszukiwać się błędów w narracji. Oczywiście gdy napotykamy na rzeczy w 100% niemożliwe, cała misternie budowana sieć pryska jak bańka mydlana.
Serial dzieje się w końcówce lat 70, i klimat tamtego okresu wylewa się zewsząd. Czy to muzyka czy obraz, czujemy się tak jakbyśmy tam byli. I choć ten okres nie był aż tak zdominowanym tym tematem jak lata 50 i szał związany z Roswell i zarzewiem Zimnej Wojny, to temat UFO ciągle był na czasie. Wtedy pojawiła się słynna sprawa Travisa Waltona i ludzie zaczęli to co raz częściej zgłaszać rzekome porwania przez obcych. Obserwacje były na porządku dziennym. Jedną z nich opisywał tak pewien szeryf. Z Minnesoty. W 1979 roku. Zupełny przypadek:

Deputy Sheriff Val Johnson of Marshall County was on duty that night, driving not far from the North Dakota border, when at around 1:40 a.m. he saw a light through his side window. It was obviously not on a road and looked too glaring to be a car headlight.

He first thought it might be a small plane on or very near the ground. He turned left on another road to try to get closer to the light to identify it. Suddenly, the light moved toward him, travelling so fast that it almost instantaneously was upon his car (covering an estimated mile and a half).

Johnson was blinded by the brilliance of the light and heard glass breaking, then lost consciousness.

When he returned to consciousness, the car was stalled and had skidded across the highway. He felt sluggish and shaky. He radioed headquarters, at 2:19 a.m., to request assistance. Soon another deputy arrived, who called an ambulance.


Cały artykuł

#!$%@?ąc więc od tego jak bardzo wyssana z palca jest ta opowieść, nie można zaprzeczyć że UFO, jak i teorie spiskowe związane z nim stanowiły pewną część tamtej codzienności, zwłaszcza na terenach mniej zaludnionych jakim właśnie jest Midwest. Nie jesteśmy w stanie stwierdzić jednoznacznie czy istnieje, czy nie (tak samo jak z Bogiem, czy każdym innym elementem na którego zarówno istnienie jak i nieistnienie nie ma dowodów). Owszem, zdrowy rozsądek nakazuje przyjąć że to wszystko to banialuki, nakręcanie się ludzi i chęć bycia sławnym, ale co jeśli nie? To już kwestia naszej własnej interpretacji. I to samo dostajemy w Fargo.
"ale przecież widzieliśmy ten statek wyraźnie i bohaterowie też go widzieli i" - widzieliśmy, a może to było coś innego. Może bohaterowie ze stresu mieli zbiorowe halucynacje, albo to były jakieś prototypowe samoloty sił powietrznych USA. Albo. Mnóstwo możliwości, możemy je mnożyć im dłużej się nad nimi zastanawiamy. Czy to nie odwzorowywuje rozważań na temat prawdziwości kosmitów z tamtego okresu?

A może to jest "prawdziwa historia", lub jak dalej rzecze przedmowa:
"At the request of the survivors the names have been changed, out of respect for the dead, the rest has been told exactly as it occured."_ W tej fikcyjnej konwencji którą sobie obraliśmy, serial jest odtworzeniem prawdziwych wydarzeń, przez ludzi którzy je przeżyli. Wchodzi tu w grę tzw. nieobiektywny narrator, którego osąd może być zaburzony. Więc jeżeli tak bardzo, bardzo macie problem z tymi kosmitami, że aż zabija to waszą przyjemność z oglądania, to przyjmijcie ich za część majaków ludzi opisujących te wydarzenia. Jako kolejny element urban legend powtarzany od lat. Pojawienie się UFO nie oznacza potwierdzenia jego prawdziwości, ale uznania że istnieje wewnątrz "mitu", jakim jest przedstawiana historia.
Pobierz
źródło: comment_wqTQcpR3eZJtgRh3UaJey9Tyioa78w7Y.jpg
  • 6
pierwszy przykład z brzegu: masakra w motelu między opanowanym perfekcyjnym mordercą, a policją. Coś świta?


@Joz: Tak z ciekawości, bo wg Filmwebu filmografię Coenów przerabiałem 8 lat temu (swoją drogą, kiedy to minęło, szok) - Barton Fink czy No Country for Old Men, bo już nie pamiętam? A może coś zupełnie innego?
@Joz: No tak, w sumie postać grana przez Goodmana w Bartonie, zdecydowanie nie była opanowana ( ͡° ͜ʖ ͡°) Dobre filmy, trzeba by było sobie w wolnej chwili poprzypominać, bo niektórych to już zupełnie nie pamiętam.