Wpis z mikrobloga

Też kiedyś spotkałem Magdę Gessler w restauracji. Nie żebym chodził do drogich restauracji codzień bo biedak mocno, ale chciałem zaimponować Karynie ze studiów, było to jakiś rok temu no i zabrałem ją tam ze sobą. Wchodzę do restauracji i widzę że przy jednym ze stolików siedzi pani Magda i zajada, myślę sobie "no fajnie, znaczy dobra restauracja, skoro ją zaszczyciła". No i zamówiliśmy z Karyną jakieś tam dania i sobie gadamy i śmieszkujemy. Ale zamówienie dziwnie długo nie przychodzi. Staram się pokryć moje zmieszanie żarcikami "no hehe nie przynoszą, widocznie szykują dla nas coś ekstra xD " mentalna stuleja, oczywiście nie poszedłem do obsługi się zapytać, bo to wstyd kiedy jednak podniosłem wzrok ujrzałem co się dzieje dwa stoliki dalej. Pani Gessler siedziała rozwalona za stolikiem, na którym ledwo już mieściły się kolejne dania. Czego tam nie było! Cynaderki, karczochy, panierowana gęsina, schab na słodko z żurawiną i gruszką. Znany Krytyk Kulinarny ogromnym nożem (który przypominał raczej tasak) odrąbywała kolejne kawałki wieprzka pieczonego w jabłkach a tłuszcz pryskał na wszystkie strony. Ogromne porcje puree ziemniaczano-brokułowego nabierała łychą i z namaszczeniem umieszczała między swoimi mięsistymi wargami. Kolejne łapczywe kęsy zapijała drogim, wytrawnym winem wlewając je sobie prost do ust, strumienie szlachetnego trunku ordynarnie spływały mu na elegancką koszulę całą już lepką od sosów a jej podbródki podskakiwały miarowo przepuszczając wszystko przez gardziel do przepastnych trzewii. Zrobiło mi się gorąco, Karyna musiała zauważyć moją niewyraźną minę i zapytała "ej Seba czy wszystko w porządku?" powiedziałem wszystko OK i starałem się odwrócić jej uwagę, żeby tylko sie nie odwróciła i nie ujrzała tego monstrum. Próbowałem kontynuować rozmowę ale mlaskanie i gulgot dochodzące z tamtego kąta były coraz głośniejsze. Spanikowany kelner wiadomo, zła recenzja w Opiniotwórczej Gazecie to sroga kara właśnie przyniósł ogromną wazę zupy. Pani Magda zasiorbała elegancko z łyżki, spróbowała i jakby nie mógła opanować kulinarnej ekstazy! Zaskrzeczała i zaczął chłeptać zupę prosto z wazy zagryzając grubymi pajdami francuskiego pieczywa, które odrywała wprost z bochenków swoimi palcami grubymi jak serdelki drobiowe. Gdy wynurzyła swoją opasłą twarz z naczynia nasze oczy spotkały się, a jej wzrok był wręcz oszalały. Po policzkach ściekała jej żółta zupa a gęste blond włosy miała zlepione nie wiem czy potem czy tą zupą właśnie. Gessler powiodła wzrokiem po pobojowisku jakie stanowił jej stolik i zobaczyłem jak w jej oczkach między fałdami tłuszczu narasta panika. DAJCIE MI JEŚĆ – zakwiczała. JEŚĆ, WIĘCEJ JEDZENIA – ni to piszczała ni to krzyczała konwulsyjnie łapiąc powietrze, głos jej się łamał. Drżenie jej ogromnego, tłustego brzucha przeniosło się na stolik a naczynia i sztućce zaczęły wydzwaniać upiorne stacatto pomimo tego, że były całe polepione resztkami strawy a wszystko to w kałuży rozlanych trunków. Jej głos podnosił się chociaż brakowało jej tchu, CHCĘ WIĘCEJ JEŚĆ, DAJCIE MI WSZYSTKO CO MACIE. Głośno dyszała a jej ręce drżały, spanikowane oczka przewracały się pokazując białka i cała zaczęła dygotać jak w febrze. Jej tłusty język wypadł na brodę pokrytą nie wiem czy śliną czy białym winem. Nie, tego widoku nie mogłem już znieść, wstałem i wybiegłem z restauracji ledwo powstrzymując wymioty, nie myślalem już o Karynie, chciałem być jak najdalej od tego miejsca.
#pasta