Wpis z mikrobloga

- Babciu, babciu opowiedz nam jeszcze o tamtym miejscu. Jak tam jest? - dopytywały małe śniade szkraby nagle pojawiając się w kuchni.
Starsza kobieta westchnęła, już tyle razy opowiadała im o raju, a one jeszcze nie miały dość. Nie mogła jednak im odmówić. Wnukom i prawnukom w końcu się nie odmawia. Odłożyła materiał oraz nawleczoną nić na pobliski stół, po czym rzekła tak:
- Dobrze, siadajcie i słuchajcie. – Dzieci, a była ich niemała grupka, usiadły wokół niej na klepisku krzyżując nogi. Wszystkie umorusane buzie zwróciły się w jej stronę. - No więc tak… - kobieta zawahała się na moment zbierając myśli. – W raju jest czyste powietrze, którym można oddychać pełnią piersią, które delikatnie wieje, nie tak jak tu. Jest również słońce ale nie takie słońce jak tutaj – w tym momencie splunęła siarczyście za ramię – tylko łagodne i przyjemne pieszczące skórę. Gorąco jest tylko przez część roku, a i wtedy pot nie spływa strumieniem po plecach. Są jeszcze wielkie pałace sięgające chmur, w których każda rodzina ma swoje komnaty. Gdy w nocy jest zimno, a z nieba spadnie taki biały proszek, wystarczy przekręcić takim kurkiem i zaraz ciepło wydobywa się z takich metalowych rurek pod oknami. Okna ehh... Nie ma tam takich dziur w ścianach jak tutaj – kiwnęła na bok głową wskazując dziurę wielką jak cholera, przez którą w pomieszczeniu niemiłosiernie pizgało – tylko szklane okna! Jakby tego było mało można je otwierać i zamykać kiedy się chce. - Wśród dzieci rozniósł się pomruk rozmarzenia i niedowierzania. - W dodatku nie ma tam tego wszędobylskiego piachu, który tylko jak na złość włazi we wszystkie otwory i niemiłosiernie piecze. - Jakby na potwierdzenie swoich słów uniosła się lekko podrapała się po szerokim zadku. – Wody jest tam tak dużo, że można się nią nawet myć, jeśli ktoś tylko chce!
- Ależ to musi być cudowne – wymsknęło się cichutko jednej dziewczynce. Oczy babki na chwilę zwróciły się ku niej - Tak dziecko, tak tam właśnie jest. Jak już się tam ktoś dostanie, to wszyscy tam klaszczą na powitanie i się cieszą, a nawet dają do ręki banknoty, za które można kupić, na przykład dywany, a nawet płaskie telewizory. A wszystko tylko czeka na wyciagnięcie ręki.
- Babciu, a jak się tam dostać? My też tam kiedyś będziemy?
- Cóż, drogie dziecko. Wasi dziadkowie, ojcowie oraz stryjowie przecież już tam są. Wielka jasnowłosa pani o dziwnym imieniu już się nimi opiekuje i nad nimi czuwa by im niczego nie zabrakło.
- Babciu, babciu – zabrał głos najmniejszy ze zgromadzonych urwis, który tylko kilka razy słyszał opowiadającą babcię – a jak się nazywa to miejsce?
- My nazywamy to po prostu „rajem” wnusiu. - odparła spokojnie kobieta. Wiedziała, że jej najmłodszy prawnuk jeszcze wielu rzeczy nie jest w stanie pojąć ani zapamiętać.
- A gdzie ten „raj” się znajduje? - mały nie ustępował, bo ciekawość nie dawała mu za wygraną.
Cóż, leży bardzo daleko, trzeba przepłynąć morze, przejść wysokie góry i lasy, a na drodze czeka wiele niebezpieczeństw. Zresztą mogę Wam pokazać. - dziarskim ruchem jak na swój wiek i tuszę poderwała się ze stołka i sięgnęła do pobliskiej półki. Wyciągnęła książkę w szarej, zabrudzonej okładce. Przesunęła kilka kart, aż znalazła tę właściwą. Podniosła książkę i odwróciła ją w stronę dzieci – O tutaj – wskazała pomarszczonym palcem. Dzieciom mało oczy nie wyszły na wierzch. Nad palcem kobiety widniał czarny napis: „Niemcy”.