Wpis z mikrobloga

Siergiej mieszkał z żoną w małym domku w syberyjskiej osadzie, ich syn rok temu wyjechał na studia do Moskwy. Oboje całe życie pracowali na kolei, tam się też poznali, lecz upadek Związku Radzieckiego sprawił, że kolej zamknięto, a ich wysłano na emerytury. Byli spokojnym, wręcz sielankowym małżeństwem i nic nie zapowiadało tego, co spotka ich tej nocy.

Historia ta zaczęła się, gdy Siergiej pracował w ogródku, spostrzegł on wtedy mężczyznę w czarnym płaszczu i wielkim kapeluszu zasłaniającym jego oczy. ich domek znajdował się daleko od miasta, widok gości był rzeczą bardzo rzadką.

Mężczyzna podszedł do płotu i poprosił o szklankę wody.
- Wody ci u nas dostatek! Wejdźcie do domu, odpocznijcie, opowiecie co tam słychać na świcie.. Skąd przybywacie towarzyszu? - z uśmiechem i właściwą mu naiwnością, wiarą w ludzi, odparł Siergiej
- Przybywam z bardzo daleko, to miejsce, o którym każdy słyszał, ale mało kto tam był. Ludzi tam nie ciągnie.
- Pewnie Kołyma albo stepy, kto by tam jechał.. No ale w domu zawsze dobrze, gdzie by nie był! Chodźmy do środka, zawołam żonę, to coś do jedzenia poda..

Oboje weszli do domu i usadowili się przy stole. Julia krzątała się przy kuchni, klnąc po cichu pd nosem na kuchenkę, która to znów nie chciała działać tak, jak trzeba..

- Tak właściwie, to nie przyszedłem po wodę.. - odrzekł robiąc delikatny, wręcz kobiecy ruch ręką, tak jakby odganiajął coś niewidocznego.
Wtedy stało się coś dziwnego. Mimo, że jeszcze przed chwilą na polu było jasno, to nagle wszytko pociemniało, jakby nadchodziła wielka burza, lub jakby nagle zrobił się już wieczór. Wkrótce za oknem stało się tak ciemno, nie było widać już kompletnie nic. Mimo tego wszystkiego, w pokoju było widno, a przecież nikt nie zapalił lamp w między czasie.
- Ki czort! - syknęła Julia
- Państwo mnie nie doceniają, to nie żaden czort! - z uśmiechem i dziwną pobłażliwością odparł nieznajomy. Mam na imię Lucyfer, choć w prawdzie nie mogę powiedzieć, że miło mi państwa poznać, bo znam państwa od narodzin, to jednak mam nadzieję, że państwu moja obecność nie wyda się nader uciążliwa.
- Co? Idźże stąd świrze! - krzyknął Siergiej #!$%@?ąc się ręką na przybysza, ten jednak odsunął lekko głowę do tyłu, w jakiś magiczny sposób unikając ciosu. Widać wtedy było przez moment jego oczy -zimne, nienawistne, a jednocześnie strasznie smutne.
- Czego chcesz? Co tu się wyprawia, kogoś ty tu sprowadził? - powiedziała do męża zdziwiona i zaniepokojona Julia
- Proszę się nie bać. Chcę tu posiedzieć z Wami aż do jutrzejszego poranka - odparł Lucyfer.

[ciąg dalszy nastąpi]

#literatura #sztuka #sztukanadzis
  • 42