Wpis z mikrobloga

tl: dr Dobre podsumowanie tego co się dzieje z Kubicą

Wydarzenia z lodowych tras są, można powiedzieć, sensacyjne, a zarazem dla wielu osób bardzo… niepożądane.
Niepodważalną gwiazdą tegorocznego rajdu jest nikt inny jak Robert Kubica. Polski as kierownicy w przebojowy sposób radzi sobie na jednych z najbardziej zdradzieckich odcinków specjalnych świata. Jednak nie dowiemy się o tym oglądając relację wideo przeprowadzaną przez realizatora Rajdu. Nie dowiemy się o tym zaglądając na oficjalną stronę WRC. Nie dowiemy się tego wchodząc na strony WRC na portalach społecznościowych. Ktoś próbuje zataić genialne wyniki Polaka. Dlaczego?
Gdy dwa lata temu Robert dołączał do Rajdowych Mistrzostw Świata włodarze serii pokładali w tym fakcie ogromne nadzieje. Nadzieje na podniesienie z ogromnego dołka poziomu zainteresowania najwyższą kategorią rajdów na świecie. W momencie, gdy końca dobiegała era Sebastiana Loeba rajdy były niesamowicie nudnym widowiskiem, którym interesowało się coraz mniej kibiców pojawienie się w stawce (co prawda WRC2) „kierowcy Formuły 1” spowodowało nagłe ożywienie w środowisku rajdów. Organizatorzy Mistrzostw zwęszyli w naszym kraju potencjalnych odbiorców przekazu i mocno pracowali nad propagacją WRC w Polsce (nagle udało nam się włączyć Rajd Polski do kalendarza Mistrzostw Świata, a chociażby strona WRC została udostępniona w naszym pięknym języku). Obecność Kubicy i jego genialna jazda w serii WRC2 robiła bardzo duży i jakże pożądany szum w mediach i środowisku. Notowania WRC zaczęły rosnąć wraz ze wzrostem zainteresowania.
Jazda Kubicy była dla wszystkich bardzo wygodna. Wszyscy wiemy, jaką strategię Robert obrał na przyspieszony kurs zdobywania doświadczenia za kółkiem rajdówki – „FLAT OUT ONLY”. Jazda na limicie oczywiście dawała skrajne rezultaty – Robert albo notował genialne czasy, albo kończył kołami do góry gdzieś w tak zwanych „krzakach”. Taka jazda nie stwarzała żadnego zagrożenia dla konkurencji, ponieważ jeżeli Robertowi udało się wygrać jakiś odcinek lub uzyskać czas w czołówce, można było powiedzieć, że jedzie na limicie i udało się nie rozbić, a finalne rezultaty w skali całego rajdu zazwyczaj były mizerne, bo faktycznie najczęściej po drodze gubił kawałki swojego samochodu w mniej lub bardziej poważnych wypadkach. Niewiele osób oczywiście rozumiało zamiary Roberta. Szybko przypięto mu łatkę wariata, który nie potrafi się opanować za kółkiem i cały czas przekracza limity, wynikiem czego bardzo często się rozbija. Jednak największą cechą Roberta jest nie zwracanie uwagi na opinię innych, tylko cicha i niezwykle ciężka praca nad realizacją swoich celów.
Wygląda jednak na to, że nadchodzi moment, w którym Robert zbliży się ze zdobytym doświadczeniem (rozumianym w bardzo szerokim aspekcie jako jedna z najważniejszych cech budujących kierowcę) do poziomu, w którym genialne momenty wezmą zdecydowaną górę nad wpadkami, co przełoży się na oczekiwane (i przez wielu znawców wymagane) świetne wyniki. A to w połączeniu z sytuacją Polaka jest niesamowicie niekorzystne dla organizatorów, zespołów fabrycznych i głównego dostawcy ogumienia.
Jaka to sytuacja? Robert jakiś miesiąc temu uzyskał możliwość na zbudowanie swojej własnej ekipy – RK WRT. Zakupił od M-Sportu dwie Fiesty (nie nazywam ich Fordem, bo z Fordem wspólne mają tylko nalepki), zatrudnił ludzi i przede wszystkim podpisał kontrakt z Pirelli. Pirelli jest tutaj chyba puszką Pandory, którą Robert swoją jazdą zaczął w Monte Carlo otwierać. Włoska firma, z którą Kubica jest już od dłuższego czasu w bardzo dobrych kontaktach postanowiła rzucić poważne wyzwanie monopoliście w WRC, jakim jest Michelin. Wybrali Kubicę, jako swojego Franka Dolasa i jak się okazało w ostatnich dniach „wojna” się rozpętała. Opony Pirelli są genialne (przynajmniej na asfalcie). W suchych warunkach ogumienie do można porównać to gum torowych. Pierwsze przesłanki o świetnej przyczepności zapewnianej przez czarne złoto motoryzacji z Włoch pojawiły się w sieci po publikacji szalonych przejazdów Roberta z testów. W dniu dzisiejszym nikt nie ma wątpliwości – ogumienie Pirelli strzeliło w oba kolana ludzikowi Michelin, z którego zaczęło uchodzić powietrze.
Robert Kubica przed niedzielnymi odcinkami specjalnymi ma na swoim koncie wygrane cztery, czyli tyle samo ile milionkrotny Mistrz Świata Sebastian Loeb (a wszystkich odcinków było jak dotąd 11 (SS9 został odwołany, z powodu obecności dużej liczby kibiców, którzy chcieli go obejrzeć…). Gdyby nie czwartkowa awaria alternatora i kara 10 minut za spóźnienie się na serwis, to nawet pomimo straty około 5 – 6 minut wynikających z ambitnego planu treningowego jazdy z przebitą oponą (Robert sam wyznał, że mógł stanąć i zmienić koło, ale stwierdził, że warto potrenować jazdę na „kapciu”), spotkania z drzewem, czy dwóch obrotów w czwartek byłby w klasyfikacji generalnej na czwartym miejscu, kilka sekund za podium. El Polaco w ten sposób w pewien sposób ośmiesza wszystkich „wielkich” tej dyscypliny, dokonując tego w niefabrycznym samochodzie, do tego na oponach innych, niż jedyne słuszne – Michelin.
Taka sytuacja nie jest możliwa do akceptacji (przynajmniej od razu) dla francuskiego producenta ogumienia oraz teamów fabrycznych. W Formule 1 poradzono by sobie z tym bardzo szybko – nagle okazałoby się, że samochód Roberta nie spełnia wymagań regulaminowych albo jego ogumienie ma wzór nacięty w inny sposób, niż jest to określone w przepisach i w wyniku tego jest „ruchomym elementem wpływającym na docisk aerodynamicznym”. Niestety WRC nie jest tym samym co F1 i nie ma szybkiej możliwości na usunięcie Kubicy z wyników.
Realizatorzy starają się natomiast pominąć udział Roberta w Rajdzie. Nie wspomniano o tym, że Kubica zmiażdżył wszystkich na najdłuższym OSie, powiedziano natomiast, że Seb Ogier utrzymał prowadzenie (oczywiście nie powiedziano, że dostał od Kubicy blisko 2 minuty w plecy…). W krótkich podsumowaniach wideo nie ma ujęć z samochodem z numerem 16, a jeżeli wspomina się o wygranych przez Polaka odcinkach, to jest to w następującej formie: „A odcinek wygrał Robert Kubica. Natomiast Sebastian Loeb (…), a Sebastian Ogier (…)”. Generalnie wszystko to jest ogromną farsą i od razu wywołało kataklizm w Internecie.
#wrc #kubica #rajdy
Pobierz basssiok - tl: dr Dobre podsumowanie tego co się dzieje z Kubicą


Wydarzenia z lo...
źródło: comment_1psXDpdFUeID1uM2s2KooE0UyX7jBiTN.jpg
  • 22
: > Tylko szkoda, ze znow przydzwonil:(

@saper_vodiczka: Siadły hamulce może różnica niewielka, ale to nie wina RK, że nie miał jak się zatrzymać.
Ten sezon może być świetny w jego wykonaniu (mam taką nadzieję patrząc na to co się dzieje)
@raggan: to tak nie do końca bo elektryka uszkodziła się po tym jak w coś uderzył, złapał kapcia i później opona uszkodziła alternator. No oczywiście awaria hamulców to już masakra..
@Szkodzik: Nie masz racji, drzewo i kapeć były w piątek i tam rzeczywiście była wycieczka poza trasę, natomiast alternator był w czwartek:

Robert: Obróciliśmy się, a podczas cofania straciliśmy światła i chyba też alternator. Najpierw zniknęły światła, a potem samochód włączał się i wyłączał. Udało nam się wszystko zresetować, co jest najważniejsze, ale straciliśmy dużo czasu.

http://sokolimokiem.com/rajd-monte-carlo-dzien-1-2/
@raggan: tak w czwartek:

"Wczoraj mieliśmy problem z elektryką. Na jednym hamowaniu na lodzie pojechałem prosto i uderzyliśmy w coś. Nic się nie stało poważniejszego, ale zgięła się osłona, uszkodziła oponę i doprowadziła potem do zwarcia. Samochód gasł i znów zaczynał jechać. Nie mieliśmy swiateł, zatrzymała nas policja i nie dało się już odpalić auta. Dziś rano było dużo lodu. Na kolejnych odcinkach też sporo lodu i błota. Dziś możemy się
Sebastian Loeb (a wszystkich odcinków było jak dotąd 11 (SS9 został odwołany, z powodu obecności dużej liczby kibiców, którzy chcieli go obejrzeć…). Gdyby nie czwartkowa awaria alternatora i kara 10 minut za spóźnienie się na serwis, to nawet pomimo straty około 5 – 6 minut


@basssiok: Ale jedna rzecz jest nieprawdziwa, rajd polski już od dawna jest w kalendarzu WRC :)