cóż to był za dzień...

postanowiłam odwiedzić rodziców, wstałam więc skoro świt o 5.30 żeby zdążyć na bus, przyjechałam, pośmieszkowałam, zjadłam obiad, odwiedziłam babcię, poprztykałam się z siostrą o książkę, poszłam na spacer z drugą, wszystko fajnie...

pora wracać do Łodzi, wsiadam do busa, nawet mam miejsce :3

przejechaliśmy może 10 km, stanął na przystanku żeby zabrać Panią i już nie ruszył... czekanie na następny, jazda w ścisku itd.

tym sposobem trasę