Zostałem niewinnie skazany
Cześć. Chcę podzielić się swoją (całkiem świeżą) historią o tym, jak zostałem skazany za coś, czego nie zrobiłem w miejscu, w którym nigdy nie byłem. Mimo ciągłego udowadniania swojej niewinności, przez niekompetencję policji oraz sądu i tak dostałem wyrok. Tekst dość długi, ale szybko się czyta.
z- 322
- #
- #
- #
- #
- #
- #
Wcześniej
Również zeznania na komisariacie ograniczyły się do paru lakonicznych zdań. Pakiet dokumentów dostałem im jako załączniki osobno.
Kontakty z policjantami (nadmienię, że w zdecydowanej większości wychodzące z mojej strony) były raczej telefoniczne lub na żywo.
W każdym razie,
1. Wiem. Nie przewidziałem tego, musiałem odebrać to osobiście, spoko. I tak co jakiś czas zjeżdżam do rodzinnej miejscowości. Nie podałem adresu w Warszawie, bo byłem w trakcie wyprowadzki, liczyłem ze ewentualną korespondencje odbierze ktoś w domu lub dzięki pocztowemu upoważnieniu na poczcie. Nie sądziłem, że ta droga przyjdzie wyrok.
2. Dzwoniłem tam wielokrotnie i nikt nie chciał mnie przesłuchiwać. Co więcej, padło nawet stwierdzenie, ze mogę spać spokojnie, bo
Dlatego jest tyle punktów. To jest kopiuj-wklej - tylko dane i kwoty się zmieniają. Każdy zapewne dostał kopie tego wyroku, tak jak ja. Tylko nie wiem, skąd mnie tam wzięli.
imię i nazwisko moje, jako świadka, znalazło się w takiej przesyłce, którą później dostanie osoba przeze mnie wskazana.
Nie wiem czy ten konkretny przypadek jest medialny, ale w szerszej perspektywie można poruszyć wątek wyroków nakazowych. Może ktoś wpadnie kiedyś na mój tekst i zadziała trochę sprawniej niż ja, wierząc że jak policja mówi, że to błędne rozpoznanie i mogę spać spokojnie, to nie skończy