Chciałbym wszystkich przestrzec przed wypożyczalnią samochodów Goldcar.
W wielkim skrócie - oszukują naiwnych turystów - inne są ustalenia ustne po angielsku, zupełnie co innego na umowie po hiszpańsku.
Wersja dłuższa:
Wybraliśmy się z Żoną i Młodym na wakacje. Za namową znajomych wybór padł na Majorkę. Jako, że był to maj, więc jeszcze przed sezonem - ceny były w miarę OK.
Nie lubię na wakacjach siedzieć na dupie, więc postanowiliśmy wypożyczyć samochód. Na stronie rentalcars.com było kilka fajnych ofert - bardzo do siebie podobnych. Wziąłem Goldcar, bo już kiedyś korzystałem z ich usług we Włoszech i było wszystko ok.
Nigdy nie wybieram ubezpieczenia w wypożyczalni, gdyż są po prostu horrendalnie drogie. Kupiłem w zewnętrznej firmie ubezpieczeniowej.
Po wylądowaniu w Palmie udaliśmy się bezpośrednio do wypożyczalni. Powiedziałem miłej Pani, że nie potrzebuję ubezpieczenia, bo mam ubezpieczenie zewnętrzne.
"Ok, ok - nie ma problemu". Dałem kartę, żeby pobrali mi depozyt i myślałem, że wszystko przebiegnie spokojnie jak zawsze.
Dostałem umowę po hiszpańsku, więc ciężko mi było stwierdzić co tam jest. Zaufałem obsłudze - i to był błąd. Od teraz zawsze będę się domagał angielskiej wersji umowy, a jeśli nie będzie takiej możliwości to przynajmniej opłaty przetłumaczę w translatorze.
Po powrocie do kraju zobaczyłem, że tylko część opłaty do mnie wróciła. Zadzwoniłem do wypożyczalni na lotnisku pytając o co chodzi. Otrzymałem informację, że wszystko jest ok, dostałem zwrot za paliwo, a druga część opłaty to było ubezpieczenie. Kazano mi zgłosić reklamację.
Reklamację odrzucono, bo przecież podpisałem umowę. Potem w ogóle przestali odpisywać na maile.
Zgłosiłem się do Europejskiego Centrum Konsumenckiego. Pani Prawnik przez telefon powiedziała mi, że mają wiele zgłoszeń dotyczącej tej konkretnej firmy. Zarzuty są podobne. Jednak Goldcar w ogóle nie reaguje na ich korespondencję (a oni mogą polubownie załatwiać sprawy). Jedyne co mi pozostaje to sprawa w sądzie.
Podsumowując: chciałbym Was przestrzec przed firmą Goldcar.
Sprawdzajcie także umowy, domagajcie się angielskich wersji, ew. tłumaczcie najważniejsze punkty.
Tym hienom nie ma co ufać.
Komentarze (278)
najlepsze
Miałem dokładnie to samo. W listopadzie ubiegłego roku leciałem do Malagi. Samochód wziąłem poprzez stronę Ryana (było najtaniej, serio) w wypożyczalni Interrent. W Maladze Interrent jest obsługiwany przez Goldcar o czym nie wiedziałem (jakbym wiedział to bym tam nie wziął). Ubezpieczenie też wziąłem zewnętrzne.
Tak samo jak u Ciebie - karta, "depozyt" i jazda. Aha, jeszcze Pani w
Dzięki, może rentalcars pomoże :)
kraj malkontentow i frustratow normalnie...( ͡° ʖ̯ ͡°)
@Przyczajenie: Czego to ludzie nie wymysla zeby oszukac klienta. Jako Polacy okazujemy sie calkiem przyzwoici na tle reszty Europy..
Nie muszę chyba mówić ze gdybym taka blokadę zrobił to w żadnym hotelu ani restauracji nie byłbym w stanie zapłacić... a wiec musiałem dopłacić.
Dodatkowo, babka na kasie bez pytania zdecydowała ze chce płacić w
Do tego różnice w przewalutowaniu na 40-50zl. Po prostu, bez pytania wklepana waluta transakcji.
Cały czas odradzam.
Na ostatnich wakacjach niestety i tak mnie wykiwali na depozycie za paliwo które mi przwalutowali tzn.
Karta GBP (Revolut) ale opłata w EURO to oczywiście oni po jakimś chorym kursie zrobili EUR -> GBP a zwrot zrobili juz w EUR
Z drugiej strony na paiperze z wyporzyczalnie mam wpisaną jakąś formę wymiany tych EUR na GBP co sugeruje mi że została ona narzucona przez wyporzyczalnie a nie terminal.
Teraz odkryję trochę wiedzy tajemnej (mam nadzieję, że rentowi masoni mnie nie zgładzą przy pełni księzyca za ujawnienie sekretów). Kasa którą płacicie za ubezpieczenie u brokera, czy w coraz popularniejszych serwisach oferujących ubezpieczenia turystyczne, w 100% trafia do kieszeni sprzedawcy (brokera, bądź firmy ubezpieczeniowej). Wypożyczalnia która kupiła, umyła i dba o serwis samochodu, postawiła pracownika, płaci za biuro na lotnisku, nie ma z tego absolutnie nic. Zostaje z tym śmiesznym