Im większe równouprawnienie, tym mniej kobiet wybiera ścisłe kierunki studiów
Autorzy badania sugerują, że w wysoce stabilnych krajach z silnymi systemami opieki społecznej ludzie mogą realizować swoje powołanie i odblokowywać swój osobisty potencjał, budując swoją przyszłość wokół ich prawdziwych interesów i mocnych stron. Zjawisko nazwano paradoksem równości płci.
Piekarz123 z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 150
Komentarze (150)
najlepsze
@marcin-: czyli nie chodzi o żadne "równouprawnienie" tylko o uprzywilejowanie.
Generalnie to problem ze współczesnymi feministkami jest taki, że nie znają
Dzisiaj feministki nie walczą o równouprawnienie (tym właśnie były prawa wyborcze dla kobiet). Dzisiaj wykorzystują idee feminizmu do osiągania własnych korzyści, w tym finansowych.
Feministkom nie zależy na tym, by kobiety kompetentne zasiadały w radach nadzorczych. Im zależy, aby osoby, które reprezentują wybraną grupę, osiągały korzyści.
@oteksamptis: sęk w tym, że przy parytetach nie działa coś takiego jak merytoryka, kompetencje. Parytety wręcz niszczą szansę rozwoju kobietom, które od lat torowały sobie drogę do sukcesu, właśnie poprzez poszerzanie swoich kompetencji, etc. - teraz są wrzucane do jednego wora z kobietami, które są u władzy, bo takie są przepisy.
Co więcej, dla większości kobiet najważniejsze są tematy związane z rodzeniem
https://en.wikipedia.org/wiki/Gender_gaps_in_mathematics_and_reading
@MirekWyznajeAnonimowo: ja nic nie daję- synowie sobie wybierają i mogą wybrać mini pralkę a wybierają zawsze mini elektrownie :-)
Wywiad z prof. dr hab. Tomaszem Szlendakiem. Profesor nadzwyczajny, doktor habilitowany, dyrektor Instytutu Socjologii na UMK w Toruniu. Bada przemiany obyczajów w kulturze zachodniej, zwłaszcza w kulturze polskiej oraz biospołeczne uwarunkowania życia seksualnego.
Rzekomo w Niemczech czy w Szwecji ma byc to "gender gap" mniejsze niż w Polsce, tymczasem wg statystyk feministek (nie istnieją rzetelne statystyki na ten temat) w Polsce wynosi ono 3%, w Niemczech i Szwecji ok 15%
Dodam od siebie, choć bez żadnej naukowej podstawy. Swego czasu poznałem trochę ścieżkę diagnozowania na autyzm i wyglądało to tak, że wszyscy zaangażowani w ów proces to były kobiety i wszystkie zachowania które wg nich były porządane to były takie, które zdecydowanie bardziej kojarzą się z zachowaniami kobiecymi. Odniosłem wrażenie, jakby wszyscy (poza rzeczywiście prawdziwymi lekarzami psychiatrami) chcieliby żeby każde dziecko zachowywało się jak dziewczynka.
Jestem też na jakieś 90%