Witam. Nie będę się już wgłębiał w całą historię, więc tak piszę krótko i na temat.
W lipcu oddałem sukienkę żony (WAŻNE- zaznaczę, że sukienka została kupiona dwa lata temu, ale użyta została dopiero dwukrotnie) do pralni 5àsec (sieć należy do spółki EBS S.A.) mieszczącej się w Galerii Grudziądzkiej w Grudziądzu. Odbierając sukienkę okazało się, że znajduje się na niej kilka wyraźnych "zaciągnięć", które wyglądały jakby ktoś w paru miejscach zwyczajnie przejechał czymś haczącym. Z uwagi na to, że nie było ich w momencie oddawania do prania, z kierownikiem pralni ustalono, że przyjdziemy następnego dnia złożyć reklamację, bo będzie pracownik, który rzecz przyjmował i żeby też się co do obecności (bądź też nie) tych zaciągnięć wypowiedział.
Następnego dnia po przybyciu na miejsce okazało się, że pracownicy pralni samodzielnie i bez naszej wiedzy oraz, tym bardziej, zgody próbowali skorygować uszkodzenia (nawet mi nie wytłumaczono co dokładnie zrobiono). Uszkodzenia były mniej widoczne, ale z uwagi na to, że były, a jednocześnie nikt nie był mi w stanie zagwarantować tego, że na nowo "nie wyjdą" złożyłem reklamację.
Jednocześnie kierowniczka pralni złożyła na piśmie oświadczenie, w którym przyznała się do tego, że "majstrowała" przy tych uszkodzeniach. Pismo może być trochę niewyraźne, więc już tłumaczę: "Uszkodzenia były widoczne bardziej w dniu 30.07.14 następnie dokonałam nieuzgodnionych z klientem zabiegów mających na celu zmniejszenie widoczności istniejącej szkody."
Na marginesie chciałbym zauważyć, że już w tym miejscu kierownik placówki przyznała, że powstała szkoda. Ponadto złożyłem skargę na nią do centrali (jak się pewnie domyślacie nic to nie dało).
Niestety z firmami, jak to z firmami, reklamacja nie została uznana.
W związku z tym, że szkoda była jednoznaczna i byłem przekonany, że nie powstała z przyczyn zależnych od pralni napisałem pismo do centrali w tej sprawie.
I teraz (prawie) najlepsze. W odpowiedzi na to pismo, to sama osoba sporządziła odpowiedź, w której zasadność roszczenia... uznaje.
Jak pewnie doczytaliście w piśmie, poza uznaniem roszczenia, możemy zauważyć dwa punkty na które patrzę dość krytycznie.
A. zmniejszenie wartości sukienki o 70% z powodu... amortyzacji.
B. Uwarunkowanie odbioru przyznanej kwoty od pozostawienia u nich sukienki.
I jak się można domyśleć do obu mam zastrzeżenia. Próbowałem rozmawiać z kierownikiem regionalnym, który w zasadzie nic mi nie pomógł.
W każdym razie zmniejszenie wartości wynika z ich tabel, które stosują niby ich biegli i stąd im wychodzi 70%. Bez badania rzeczywistego stanu sukienki (która poza powstałymi z winy prali uszkodzeniami nie miała jakichkolwiek znamion użytkowania), tylko ot tak z tabeli i tyle.
Natomiast jeszcze większe zastrzeżenia mam co do uwarunkowania odbioru przyznanej kwoty od pozostawienia u nich sukienki. Tak jak pisałem, dla nas sukienka nie nada się do użytku na jakichś przyjęciach/weselach itp, ale jednocześnie jest to sukienka, którą moja żona miała na ślubie, więc przyznam się, że jakiś tam sentyment jest. Pragnę przy tym zauważyć, iż takie uwarunkowanie dość często ma miejsce przy firmach ubezpieczeniowych, które nie za bardzo chcą wypłacić odszkodowanie (nawet znalazłem artykuł o tym na stronie rzecznika ubezpieczonych:
//www.rzu.gov.pl/publikacje/artykuly-pracownikow-i-wspolpracownikow/Mateusz_Koscielniak___Warunkowanie_wyplaty_odszkodowania_z_ubezpieczenia_OC_posiadaczy_pojazdow_mechanicznych_od_przenie__21138)
Jasne, wiem że jest to artykuł o firmach ubezpieczeniowych, ale firma EBS S.A., która prowadzi sieć pralni, stosuje dokładnie tą samą taktykę.
Na koniec chciałbym powiedzieć, że od kierownika pralni uzyskałem informację, że tak naprawdę to zawsze klient musi napisać 2 czy 3 pisma, żeby uzyskać coś z reklamacji, bo pierwsza zawsze jest nieuznana. Co ciekawe mówiła to ta sama osoba, które mi rozpatrywała reklamacje... Tak przy okazji mam na to świadka.
Jednocześnie od kierownika regionalnego uzyskałem informacje, że ona tak naprawdę nie wie co się dzieje potem z tymi pozostawionymi rzeczami, bo (niby) nikt jej jeszcze takiego pytania nie zadał. Dodała za to przy okazji, że to wynika z ich wewnętrznych regulaminów. W związku z tym, po przeanalizowaniu sytuacji zastanowię się, czy nie ma tutaj działania na szkodę konsumenta, które podlegałoby już pod UOKiK.
Już na zakończenie chciałbym napisać tylko, że zwyczajnie przestrzegam przed korzystaniem z usług tej pralni, warto zrobić sobie przed oddaniem co bardziej wartościowych rzeczy dokumentację zdjęciową, żeby nic wam nie wmówili "że to już było".
tl;dr
Zniszczyli żonie sukienkę w pralni, rozpatrzyli dopiero odpowiedź na rozpatrzenie reklamacji, ale i tam napisali gigantyczne głupoty.
Komentarze (8)
najlepsze
Nie ma problemu.
Zgodzę się, bo aż głupio jest walczyć i wciąż robić sobie (w pewnym sensie) głupa (przynajmniej oni mnie za takiego pewnie udają, bo się czepiam), ale powiedziałem sobie, że nie można się dać tak traktować.
Btw. jako, że dzięki nim nie mam ani sukienki, ani też pieniędzy za nią (bo o kwotę również będę walczył) zastanawiam się nad "wynajęciem" sukienki (dla żony) i przesłaniem im faktury za to z żądaniem