“Muszę dziś zrobić przewodni motyw graficzny dla strony internetowej i jak najszybciej wysłać go klientowi za pomocą wiadomości elektronicznej” albo “Klient przesłał krótką wiadomość tekstową, w której napisał, że jego strona fanowska nie działa”. Idiotyczne i uciążliwe.
Przesadza gość, to wcale nie jest idiotyczne, ani nawet uciążliwe. Poza tym można spokojnie zachować treść obu komunikatów nieco je skracając. Wtedy uciążliwości już całkowity brak
Muszę dziś zrobić motyw graficzny dla strony internetowej i
@Mariusz30: Nie mówię, że każde słowo trzeba zastąpić angielskim odpowiednikiem. Mówię, że język ewoluuje i jeśli ludzie chcą korzystać z obcojęzycznych zapożyczeń, to będą z nich korzystać, a twoje protesty nic nie dadzą. Jakiś czas temu na wykopie był art sprzed kilkudziesięciu lat, w którym ktoś opisywał swoje zniesmaczenie jakimiś zapożyczeniami, która w roku 2013 są już powszechnie przyjętymi słowami w naszym języku. Nawet go dla ciebie odgrzebałem
@Double_G: Czy to nie głupie, że w witrynach sklepowych wiszą sale do sprzedania, w sklepie bieliźniarskim jest salon brafittingu, pokój w hotelu bookujesz, a w swojej ostatniej drodze musisz korzystać z usług przemysłu funeralnego. A nad tym wszystkim czuwają różnego rodzaju managerowie, którzy językiem angielskim posługują się biegle dopóki rozmawiają w tym właśnie języku z Polakami.
Po co na siłę zmieniać coś co się przyjęło? Przyjęło się używać w naszym kraju
Z mojego doświadczenia takich językowych zabiegów dokonują głownie przybysze z wsi i małych miasteczek.Zakompleksieni na punkcie swojego pochodzenia i w tym jeżyka. Traktujący przerysowany świat anglojęzycznych filmów i seriali (i ich marnych,polskich odpowiedników)jako ideał,do którego należy dążyć.
Gorzkie żale, nawet w przedwojennych polskich gazetach używali już zapożyczeń z innych języków, wcale nie takie nowe zjawisko jak się co niektórym zdaje
Ostatnio widziałem ofertę w sprawie pracy w jednym z gdańskich sklepów odzieżowych na stanowisko Sales Manager. Jakaś szwedzka (chyba) marka. W wymaganiach nie było mowy o znajomości języka obcego więc domniemam, że to zwykły sklep/butik w galerii handlowej jakich wiele nastawiony na każdego, kto wejdzie.
Nie rozumiem tej maniery. Moim zdaniem ma to uzasadnienie, gdy osoba na stanowisku często ma kontakt z obcokrajowcami, a tak to te wszystkie junior/senior project/sales "managery" powstały
@Defender: Zdarzyło mi się kiedyś prowadzić cokolwiek cudaczną rozmowę z panią z pewnej firmy telekomunikacyjnej. Poza "Dzień dobry panu" i "Do usłyszenia", w każdym daniu zmieściła jakiś "targeting", "dedlajn" albo "diwelołpment". W końcu nie wytrzymałem i zaproponowałem, że przejdziemy na angielski.
- Ale ja nie mówię po angielsku - stwierdziła pani z niejaką pretensją w głosie.
- Jak to? Przecież połowa słów, których pani używa, jest po angielsku.
Komentarze (19)
najlepsze
Przesadza gość, to wcale nie jest idiotyczne, ani nawet uciążliwe. Poza tym można spokojnie zachować treść obu komunikatów nieco je skracając. Wtedy uciążliwości już całkowity brak
Muszę dziś zrobić motyw graficzny dla strony internetowej i
http://kwadryga.blox.pl/2010/03/Bledy-jezykowe-prasy-warszawskiej-1912.html
Ty i
Po co na siłę zmieniać coś co się przyjęło? Przyjęło się używać w naszym kraju
Nie rozumiem tej maniery. Moim zdaniem ma to uzasadnienie, gdy osoba na stanowisku często ma kontakt z obcokrajowcami, a tak to te wszystkie junior/senior project/sales "managery" powstały
- Ale ja nie mówię po angielsku - stwierdziła pani z niejaką pretensją w głosie.
- Jak to? Przecież połowa słów, których pani używa, jest po angielsku.
- Tak się