Wpis z mikrobloga

Wiecie jak to jest z #depresja? Nie chodzi mi tutaj o taką sezonową, tylko taką przewlekłą, która trwa jakiś dłuższy czas i powoli niszczy człowieka i wyjaławia go. Najpierw coraz częściej macie gorszy humor - na tym etapie jeszcze nawet nie wiecie, że ta padaka zaczyna się rozwijać w waszej głowie, ale ona już jest... powoli już przygotowuje sobie miejsce w waszej głowie, potem pojawiają się gorsze dni, powoli spada koncentracja, z czasem regularnie macie 1-2 dniowe dołki, potem ten dołki są coraz częściej. Potem są coraz gorsze, powoli przestajecie utrzymywać i pielęgnować relacje ze znajomymi, alienujecie się. Następnie przychodzi etap, w którym coraz mniej rzeczy sprawia wam przyjemność - nie macie ochoty robić nic dobrego na obiad, bo po co, nie macie ochoty słuchać muzyki, czytać książek, iść na zakupy kupić sobie coś nowego, dobry nastrój to jest coś co pojawia się sporadycznie. Hmmm na tym etapie jeszcze byłam w stanie iść do ludzi, włożyć maskę i śmiać się, żartować, udawać że wszystko jest ok. Przestajecie znajomym, których gdzieś tam jednak spotykacie np. w pracy albo na uczelni opowiadać co u was, bo u was nie dzieje się nic, bo tylko siedzicie w domu w rozciągniętym dresie i smutacie. Potem przychodzą doły podczas, który nie jesteście w stanie udawać, że wszystko jest ok i gadać o duperelach z ludźmi i zmuszać się do neutralnego zachowania (już nie mówię o śmianiu się...); przynajmniej ja tak mam, że już widać po twarzy, że mi się płakać chce, więc przychodzi taki czas, że nie wychodzę z domu wcale, oprócz jakiegoś wypadu na 10 minut do najbliższego spożywczaka, jak już naprawdę muszę-muszę.


Nie mogę jakoś naprawić tego co mi ta padaka w głowie poprzestawiała, jest cała lista racjonalnych argumentów dla których powinnam się ogarnąć, zmobilizować dla których powinno mi się chcieć... ...ale jednak jest inaczej. Są takie momenty, że jakieś okienko w głowie się otwiera i nagle wszystko widzę w różowych barwach i mogę wziąć głęboki oddech i już wydaje mi się, że zacznę biec a wystarczy minuta - jedno głupie zdarzenie - żeby okienko się zamknęło, jest płacz, łzy i już okienko nie chce się otworzyć.

Po prostu nie mogę ogarnąć tego co mam w głowie. Te złe myśli tak siedzą i podczas gdy uaktywniają się one najmocniej mogę jedno zdanie czytać 6-7 razy i kompletnie nie rozumiem jego sensu. Chodzę po kilka razy do kuchni wstawić wodę, nie wstawiam, co chwila gubię wątek tego co robię, bo ciąglę myślę o tym czemu jest tak a nie inaczej w tym życiu, a może jednak będzie inaczej a może nie, a gdyby było inaczej, a gdyby wtedy to się stało, a czemu ona/on/ono tak zrobiło, czemu to spotkało mnie? Ktoś coś do mnie mówi i albo ja nawet nie zauważę, że to do mnie, albo jak zauważę to kompletnie nie wiem o co chodziło? Proszę o powtórzenie, za chwilę znowu zapomnę. Doszło do tego, że jak byłam na praktyce wszystkie polecenia jakie dostawałam notowałam skrupulatnie na kartkach, bo wiedziałam, że jak będę 5 razy pytać o to samo to nie będzie to wyglądać najlepiej...

To się wiąże też z tym, że nie jestem w stanie skoncentrować się na rzeczy którą robię i po prostu myśleć o niej. Np potrafię myć zęby około 15-20 minut - nawet nie zauważam upływu czasu, a po myciu w niektórych miejscach mam przetarte dziąsła. Również oglądanie filmów i seriali nie ma sensu bo non stop tracę wątek i przewijam wstecz i nie ma żadnej przyjemności z oglądania. Książki tak samo.

Tak jak napisałam wcześniej nie myślę o niczym mega konkretnych tylko jakieś smuty, wizje jakiejś beznadzieji, przypominam sobie jak kiedyś z kimś rozmawiałam i ktoś mi zasugerował, że jestem gorsza [tzn. ja to tak odebrałam wtedy] i czy tak jest naprawdę itp. porównuję się do innych - wiem, że to jest chore, ale jak już wpadnę w taki cug to niestety takie myśli mam, jak wyjdę z dołka i mam taki w miarę neutralny okres, to potrafię jakąś głębszą i bardziej racjonalną myśli wyłuskać.

Hmmm, porównując siebie z teraz i np. z klasy maturalnej to są to dwie różne osoby. Chociaż już wtedy były pierwsze niepokojące sytuacje, ale mimo wszystko teraz już jest bardzo bardzo źle. To porównanie było dla mnie jak wiadro zimnej wody na głowę (hehe, IBC) i to już jest ostatni dzwonek, żeby iść po tabletki na tą padakę.


Jak ktoś to w ogóle przeczyta [może kilka osób, które mnie obserwują z sympatii dotrwają, albo chociaż przeczytają co drugi akapit xD] to od razu napiszę, bo to pytanie pewnie się pojawi: rozmawiałam z 2 osobami, które znają problem dogłębnie, są ogarniętymi osobami - jedna z rodziny i jest nauczycielką, drugą jest kuratorem sądowym o możliwości rozwiązania go i na chwilę obecną takie rozwiązanie nie istnieje. Muszę zacisnąć zęby i poczekać aż problem rozwiąże się sam, bo proces sądowy jest ponad moje siły i też nie jest dla mnie rozwiązaniem satysfakcjonującym.

Jeżeli chodzi o znajomych to nikt nie wie, że mam depresję. 80% już pewnie nie pamięta, że istnieję lub coś w tym stylu. A ci co pamiętają o moim marnym istnieniu nie są osobami, którym chcę to powiedzieć. Wolę poznawać ludzi tutaj, bo jak tylko wśród znajomych napomknęłam niewinnie, że "nie mam humoru ostatnio" to słyszę jakieś teksty typu "pls, ja ostatnio z Sebom chciałam zarezerwować stolik w klubie P. ale już nie było wolnych rezerwacji to się dopiero moszna załamać!!!111" to mi witki opadają. [Celowo jest to przejaskrawione]. Jakbym powiedziała, że mam depresję to pewnie bym usłyszała "a co ty gadasz w ogóle... depresje to miała moja ciotka jak wujek zmarł!!11" albo "jaka depresja, a czemu niby ty byś miała mieć depresję? lol, nie czytaj tyle internetu!!11one"

A jeszcze inne rzeczy mogłabym pisać, ale już i tak tutaj nikt nie dotrwa. Poza tym straciłam wenę. :x


Mireczki z depresją napiszecie coś jak to u was jest? Nie wiem w sumie po co, ale poczytam sobie. :s


#depresja #depresja i #depresja #smutnyczlowieczekzdepresja #smutki #smuty #zyciejestnobelon #psychologia #psychiatria #niskasamoocena #rozowyprzegryw


  • 95
@Krolowa_MLWP: Mamy parę wspólnych cech. Ja też ciągle wracam do tego co było kiedyś, jak powinienem zareagować, a co zrobiłem źle. To samo gdy porównam siebie sprzed paru lat, a teraz, to...nie znajduję wspólnych cech :( Zupełnie dwie różne osoby. Pisałaś, że jesteś zapisana do specjalisty. Sama się zapisałaś czy ktoś to zrobił za Ciebie? Mnie jeszcze z domu wyciągają studia, gdyby nie to nie wiem jakby to się skończyło.
@Krolowa_MLWP:

Mireczki z depresją napiszecie coś jak to u was jest? Nie wiem w sumie po co, ale poczytam sobie. :s


No i przeczytałem.

Przyznam ciężko coś napisać mi więcej, bo bardzo wiele rzeczy się pokrywa. Na pewno ostatnimi czasy mam gorzej, choć jeszcze niedawno wydawało mi się, że coś się zmienia. Przyznam o tym co się dzieje wiedzą tylko rodzice, znajomi coś jedynie podejrzewają - też nie ma sensu bym
To zadziwiające, że w pozornie wesołym człowieku może siedzieć taka ponura wizja rzeczywistości. Nie zauważyłem tego ani po Twoich wpisach, ani zachowaniu. Ale wierzę, że dasz radę z tego wyjść, trzymam kciuki :-)

a tego zdania nie zrozumiałem:

Muszę zacisnąć zęby i poczekać aż problem rozwiąże się sam, bo proces sądowy jest ponad moje siły i też nie jest dla mnie rozwiązaniem satysfakcjonującym.
@Krolowa_MLWP: Przeczytałem, strasznie długie, niektóre fragmenty musiałem czytać kilka razy (brak koncentracji). Współczuję Ci. U mnie sprawa jest trochę lepsza bo depresja ma jak na razie słaby wpływ, oczywiście brak koncentracji, problemy z pamięcią, człowiek szybko się męczy robiąc najprostsze czynności itp. objawy. Są dni kiedy jest w miarę OK i da się jakoś znieść w moim przypadku bardzo pomaga muzyka która poprawia nastrój (chociaż jak włączę smuty to mam ochotę
@Krolowa_MLWP: Hej, głupio się zachowujesz. Najlepszym lekarstwem na depresję jest robić coś co nie pozwoli Ci o niej myśleć.

Zadzwoń do starej znajomej i zapytaj się czy wyskoczy z Tobą do kina. Zagadaj do kogoś nieznajomego i spróbuj umówić się na rolki.

Jest tyle rzeczy do zobaczenia. Pytaj się ludzi czy gdzieś z Tobą nie wyskoczą.

aż do skutku.

I nie boj się odrzucenia. Przecież pytając się nic nie stracisz. Najwyżej
Powiem Ci że ja już zaliczyłam trzy razy pobyt w szpitalu, (próby też były) a myśli samobójcze to już dawno coś na porządku dziennym u mnie. Swoją chorobą doprowadziłam wszystkich bliskich, do tego, że się ode mnie odwrócili i powiem Ci, że staraj się wyleczyć jak najszybciej, nie doprowadź się do tego miejsca gdzie ja jestem.
@Krolowa_MLWP: miałem taki stan w klasie maturalnej, reszta się bawiła, a ja w domu z rozmyśleniami. W tedy też do mojej mózgownicy, że swoistym lekarstwem na wyjście z tego jest muzyka, a konkretnie w moim przypadku metal. To dało mi możliwość przejrzenia wszystkiego na nowo. Osoby słuchające metalu to krąg zamknięty dla całego społeczeństwa. To dało mi poczucie więzi i zrozumienia. Idąc ulicą widzę kolesia z koszulką Slayera to mogę mu
@Krolowa_MLWP: Lubię takie teksty czytać, nigdzie czuję się tak zrozumiany. I gratuluję, że Ci się tak to udało opisać, bo dla mnie złożenie kilku zdań jest problemem. A jak już zdecyduję się komuś kogo znam o tym powiedzieć, to zawsze tego żałuję, nie ważne co wtedy powiem, ta osoba i tak będzie wiedziała lepiej i będzie rzucała samymi trywialnymi radami. Najgorsze to to, że umie się to zaczęło dość wcześnie w
@Krolowa_MLWP: Wiem, jak to jest - nie umieć czerpać radości z wykonywania czynności, które niegdyś sprawiały sporą frajdę. Bardzo łatwo wpaść w błędne koło, unikać znajomych, przestać się rozwijać. Trzeba sporej siły woli by to przerwać. Mi pomaga np. aktywność fizyczna, bieganie, jazda na rowerze. Być może to nie rozwiązało moich problemów zawodowych, nie przyniosło żadnych zmian w życiu "prywatnym", ale przynajmniej potrafię odnaleźć jakieś punkty zaczepienia, dzięki którym mogę odetchnąć
@Michau89: No spoko, masz racje po części, ale depresja to nie jest nieśmiałość. Osobie chorej po prostu nie chce się robić rzeczy, nie ma powodu, kompletny marazm i zniechęcenie.

Nie wiem jak to jest na serio, co się wtedy myśli, widziałem tylko jako obserwator i po prostu nastrój się może zmienić szybko u takiej osoby i z nastawienia pozytywnego szybko wpada w negatywne, więc nie jest tak łatwo coś ze sobą
@Krolowa_MLWP: przeczytałem, plusa dałem.

Termin na połowę października


Jeśli sytuacja będzie eskalować, idź prywatnie. Zapłacisz wprawdzie

Zadbaj o jakość i ilość snu. Standardowe rzeczy typu: wietrzenie sypialni, niech nie będzie za gorąco, nie jedz nic dużego przed snem (banan wskazany), nie przeglądaj internetów w łóżku, dobry materac, przyciemnione pomieszczenie. Jeśli to nie pomoże, możesz spróbować melatoniny, obecnie bez recepty: http://www.magnuspharm.com.pl/allegro/images/Melatonina%20Lek-Am%205%20mg%2030%20tabletek.jpg

Powodzenia.
@qubeq: Depresja często prowadzi do alienacji... a to już gwóźdź do trumny...

Najlepszym lekarstwem jest zaplanowanie swojego czasu tak, aby nie mieć chwili na myślenie o swoim stanie psychicznym. Najlepiej jest to uczynić wśród ludzi... Niestety jak samemu się nie zwrócisz do innych, to inni tego nei uczynią.

Czasem wystarczy w ten sposób tylko przeczekać ten okres.


@Pustulka: @Krolowa_MLWP: Z innej beczki. Może znacie jakieś portale gdzie można poważnie
@Krolowa_MLWP: Hej. Trochę się boję że mogę być w tym wczesnym stadium kiedy momentami dostrzegam że coś jest nie tak. Strasznie nie chciałbym skończyć z tym. Jakie kroki należy poczynić? Powtarzam, tylko trochę się boję, to może być po prostu czasem gorszy humor, downswing czy #!$%@? borderline, więc wolałbym unikać łapiduchów... póki co.
@Krolowa_MLWP: W moim przypadku bardzo mi pomaga sesja niemyślenia. Wymaga ona pewnej koncentracji więc początki mogą być trudne. Kładę się na podłodze ustawiam budzik na 15 lub 30 minut i staram się nie myśleć o żadnym słowie. Chodzi o to że obrazy mogą lecieć ale nie mogę mówić sam do siebie w swojej głowie, komentować ani oceniać.

No i jeszcze pomaga mi mój pieseł zawsze się cieszy jak mnie widzi.
@diabLEEca: Tutaj nie zgodzę się z Tobą. Oczywiście, walka z samym sobą, próby zmiany toku myślenia, innego działania są ważnymi elementami terapii, jednak wyleczyć mogą co najwyżej chwilowe załamanie. Depresja jest niestety perfidną chorobą, która bardzo skutecznie blokuje jakiekolwiek mechanizmy pracy nad sobą; mało tego, człowiek zazwyczaj nie jest w stanie komukolwiek o niej powiedzieć, pomimo tego, że z całej siły chce, zdaje sobie sprawę z choroby, to jednak za każdym
@diabLEEca:

Nie polecam psychotropów, strasznie ogłupiają i moim zdaniem to prosta droga w dół, często bez możliwości powrotu. Matka brała ładnych kilka lat (aż do śmierci) i nie pomogły, a przez to, co się z nią działo, sama też wylądowałam w pewnym momencie na terapii...


Generalizujesz. Co to znaczy "psychotropy"? Jakie konkretnie? Twojej matce nie pomogły (współczuję), ale milionom ludzi na świecie pomagają. Poza tym, skąd wiesz, że nie pomogły? Skąd
@diabLEEca: Wrzucasz wszystko do jednego wora. Wszystko co wymieniłaś to leki uspakajające/przewciwlękowe itd, nie psuj jej w głowie nie mając o tym pojęcia i się nie interesując tym.

Nie wszystkie 'psychotropy' są po to by otumanić.

@Krolowa_MLWP: Psychiatra zapisze jakiś lek SSRI, który pozwoli wyrównać nastrój poprzed oddziaływanie na mózg, w skrócie spowodują wzrośnięcie serotoniny, enzymu szczęścia.

Leki same w sobie wiadomo, że nie pomogą, potrzebne są jeszcze chęci. Tylko
@samo_zlo: No ale przecież sam odpisałeś już po tym, jak prosiłam... Naprawdę zbyt bolesny temat, żebym miała siłę się o to sprzeczać; po prostu muszę się nauczyć niektóre wpisy przewijać w dół bez zaangażowania i zostawiać niektóre historie dla siebie. Dobranoc.