Wpis z mikrobloga

Wkurzyłem się dzisiaj mocno Mireczki. Moja mama jest bardzo pracowita, ale od kilku lat ma problemy ze zdrowiem. Najpierw ból kostki, kilka lat chodzenia po lekarzach NFZ, brak diagnozy i tylko leki znieczulające. Poszła prywatnie, znana jest przyczyna. NFZ mówi: operacja potrzebna bo grozi amputacja, termin oczekiwania 3 lata. No to co w takim razie, składka cała rodzina 18 tysi i prywatnie bo nie można tyle czekać.Chore państwo, niby darmowa opieka lekarska, ale co z tego skoro i tak trzeba leczyć się prywatnie. Mama ma grupę inwalidzką i pracuje w szpitalu jako salowa na umowę zlecenie za 1100 miesięcznie. Są limity ile może godzin przepracować w miesiącu, ale pracodawca tego nie przestrzegał i co miesiąc zarówno mojej mamie jak i reszcie kobiet dawał coraz więcej godzin. Co miesiąc mama mówi jak ciężko i co miesiąc mówi, że w końcu nie wytrzyma i to jebnie. Ale tak tylko gada i ja tego słucham i ciągle powtarzam, że sam zadzwonię, nawrzucam i skończy tam pracę. W tym miesiącu dowalili jej 200 godzin...za taką samą stawkę, a mama dalej tam jeździ...Zawiozłem ją dzisiaj do lekarza, czekamy w kolejce i zasłabła. Drętwienie rąk, szum w głowie i lekarka powiedziała, że musi zostać kilka dni na obserwację. Mówię: mamo zadzwonię do Twojej kierowniczki i powiem, że kończysz, a ona do mnie, że musi wcześniej wyjść ze szpitala bo ma dyżur niedługo! #!$%@?łem się, pojechałem do jej szpitala na oddział, znalazłem kierowniczkę i powiedziałem, że mama kończy pracę i więcej tu nie wróci . Ona z ryjem od razu, ale jak to kogo znajdzie na zastępstwo umowa obowiązuje i tak dalej. Powiedziałem, że jeśli sami umowy nie przestrzegają to nie pozwolę mamie tam tyrać za głodowe stawki (1100 za 200 godzin, odjąć od tego 300 złotych na dojazdy...). #truestory #praca #rodzice
  • 3