Wpis z mikrobloga

#przegryw #filozofiadepresyjnegodziada #terapiewertera #samotnosc

Ostatnie juz czescie wegetacji Wertera

List do niej.

Nie wysłany, złożony w szufladzie, jak wszystko co miał do zaoferowania światu.


"Nie wiem czy to przeczytasz. I nie wiem, czy ma to jeszcze znaczenie. ALe skoro nie umiem przestać o Tobie myśleć, to niech chociaż moje słowa umrą przede mną.
Byłem młody gdy CIę poznałem. Naiwny.. wierzyłem w miłość jak w religie - bez wątpienia, bez granic.
A kiedy odeszłaś, nie odjełaś tylko siebie. Zabrałaś mi też sens.
Próbowałem żyć. Próbowałem terapii, ludzi, alkoholu. Najdłużej działało to ostatnie. ALe nawet ono przestało.
Nie obwiniaj się. To moja wina, tylko moja. ja.. ja po prostu jestem jednym z tych, których nie da się złożyć po rozsypaniu.
Nie piszę, żeby o cokolwiek cię prosić. Ani o litość, ani o pomoc. Piszę tylko, żebyś wiedziała, że ktoś CIe kochał na prawdę, do końca.
I że nie umiał przestać"

List do terapeutki

Pozostawiony na stoliku w jej poczekalni. W kopercie bez nazwisk.



"Niech mi Pani wybaczy.
Wiem, że próbowała Pani ze mną wszystkiego. Głoś miała Pani miękki, spojrzenie pełne zrozumienia. I może, gdyby spotkali się wcześniej.. Inna Pani i inny ja.. coś dałoby się zrobić.
Ale ja już przychodziłem jako wrak. I nie przyszedłem żeby się ratować, tylko żeby potwierdzić, że już nie warto.
Dziękuje. NIe za to że mnie Pani uzdrowiła, bo się nie dało.
Dziękuję, za to że ktoś przynajmniej usłyszał ból i nie dowrócił wzroku.
Niech Pani się nie martwi. NIe planuje niczego spektakularnego. Ja po prostu.. odsunę się po cichu.
Codziennie trochę mniej mnie będzie, aż zostanie tylko butelka i cisza."

Nikt nie wiedział jak Werter zniknął. Najpierw przestał pojawiać się w pracy. Później przestał odbierać telefon, a jego mieszkanie zaczęło pachnięc stęchlizną i alkoholem. LEcz nie tym dobrym i drogim. Tylko tanim, ostrym i gryzącym zmysły, tylko nie pamięć..

Podobno chodził jeszcze jakiś czas po mieście. Bełkotał do siebie. Zatrzymywał się, gdy widział zakochane pary i stał wpatrzony w nie tak długo, aż ktoś go nie przegonił. Potem znikał w cieniu kamienicy.

Podobno, znalazł go sąsiad. Siedział na ziemi, oparty o bramę. Trzymał w ręku pustą butelkę, a w drugiej stary, poniszczony kawalek papieru.

Nie było krzyku, nie było rozpaczy.

Tylko wyblakłe oczy, które patrzyły gdzieś poza świat, jakby już dawno zobaczyły wszystko co tylko mogły zobaczyć.
depresyjnydziad - #przegryw #filozofiadepresyjnegodziada #terapiewertera #samotnosc

...

źródło: c b

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach