Wpis z mikrobloga

Tak sobie myślę, że poglądy pro-choice i tzw. kompromis aborcyjny to robienie kurtyzany z logiki. Liberalne postawy stawiają w centrum rodziców – zwykle kobietę – jakby to oni, a nie dziecko, ponosili główny ciężar powstania nowego człowieka.

Tzw. kompromis – aborcję dopuszcza się m.in. w przypadku ciężkich wad płodu, ale tylko jeśli kobieta chce. A jeśli nie chce? To spoko, niech sobie rodzi dziecko, które spędzi całe życie w męczarniach. Jej prawo.

Pro-choice – aborcja do 12 tygodnia, ale jak kobieta chce, to niech sobie rodzi, choćby z ciężką chorobą. Jej prawo, a dziecko niech się męczy całe życie.

W obu przypadkach centrum stanowi decyzja dorosłego, a dziecko jest tylko przedmiotem tej decyzji. Nikt nie pyta, czy lepiej byłoby w ogóle nie istnieć. Nikt nie pyta, kto naprawdę zapłaci cenę tego „prawa wyboru”.

Bo niezależnie od tego, czy mówimy o kompromisie, pro-life czy pro-choice – dziecko zawsze przegrywa.
#antynatalizm #aborcja
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 11
@thorgoth: Każdy ma prawo nie doświadczać cierpienia. Bycie 'chcianym' przez rodziców tego nie gwarantuje. Bycie chcianym przez rodziców nie wystarcza, nie uchroni to przed żadnymi chorobami i tragediami. Jedyny realny sposób, żeby nie skrzywdzić nikogo, to nie powoływać go do istnienia.
  • Odpowiedz
@666-666: bycie chcianym przez rodziców niczego nie gwarantuje, ale powinno być warunkiem sine qua non przyjścia na świat. To jest fundament, coś elementarnego.
Tak jak - nie wiem - nieposiadanie choroby genetycznej, która ustawi nasze życie na azymucie stałego cierpienia.

Mam wrażenie że twoja optyka to "najważniejsze żeby julki d--a bolała". Jeżeli dziecko jest niechciane, to nie powinno przychodzić na świat, tak jak dzieci mocno zdeformowane czy z mózgiem jak
  • Odpowiedz