Wpis z mikrobloga

Ktoś wie z jakiego forum i jakiego wątku pochodzi ten wpis?
Swoją drogą ciekawy, aczkolwiek końcowa teza autora, tak samo mitomańska, jak mitomaństwo Darka

Obiecałem, to dotrzymuję. Zacznę od samego początku, żeby potem nie było za dużo pytań "uzupełniających". Na Darka natrafiłem w 2013 roku, dzięki koledze, który go już wcześniej oglądał i jeździł na spotkania z nim. Od razu zaznaczę, że nigdy nie traktowałem go jako poważnego badacza, na jakiego się wówczas kreował. Jak człowiek skończył liceum i lubił historię, a nawet zdawał maturę z tego przedmiotu, to nie może opowieści Darka o Riese traktować inaczej niż z przymrużeniem oka. Nie mówię tego, żeby się tłumaczyć; po prostu tak było. Zresztą większość ludzi z jego najbliższego otoczenia miała podobnie: lubili wypady z nim w teren (znał sporo ciekawych miejsc w Riese), lubili jego samego (miał swoje wady, ale był dobrym kompanem), lubili się z nim napić i posłuchać jego niestworzonych opowieści. Jak ktoś był z nim blisko, albo sobie popił, to potrafił rzucić do niego przy ognisku, że już przesadza z tymi bajkami. Ale zazwyczaj było tak, że śmiano się z niego za jego plecami, jak coś "mocnego" walnął, na przykład jak opowiadał, że służył w Gromie na misji w Iraku i tak się zasłużył, że prezydent Iraku wybił na jego cześć medal (nie żartuję, naprawdę coś takiego opowiadał). Jeszcze większe jaja były z osób, które bezgranicznie wierzyły w to, co Darek mówił, np. w opowieści o hybrydach. Czasami jeszcze ich się podkręcało w tych tematach, a oni się w ogóle nie orientowali, tylko łykali wszystko jak pelikany.


A teraz do sedna. Pod koniec 2016 roku Darek był spalony w Reczce i Arkadii, gdzie do tamtej pory organizował swoje prelekcje. On wtedy mocno walił gorzałę i robił po niej głupie rzeczy. W Rzeczce długo to tolerowano, aż doszło do bójki, w czasie której Darek złamał mogę, i właściciel nie wytrzymał i go pogonił stamtąd. W Arkadii to chyba za całokształt wyleciał. Wtedy znalazł nowe miejsce do organizowanie spotkań, w "Pod Soboniem" u takiego Jacka. Nie trwało to długo, bo znowu przesadził z alkoholem i miał jakieś niedwuznaczne propozycje składać żonie właściciela. Do tego ten Jacek oskarżył go o przyniesienie miny przeciwpiechotnej na teren jego ośrodka! Zadzwonił wtedy do Sidora (jak ktoś, nie wie, to największy wróg Darka z tego okresu, który zakładał blogi go krytykujące i po prostu go prześladował) i opowiadał, mając świadomość, że to zostanie upublicznione, że Darek tę minę przyniósł, że żonę jego nagabywał, że, za przeproszeniem, nasrał mu do garnka, itd. Podsumowując, sytuacja wyglądała nieciekawie, bo facet oczywiście zawiadomił policję.


Ja się nie zaliczałem do jakichś najbliższych przyjaciół Darka, ale bywałem często na spotkaniach z nim (głównie w wakacje) i on mnie kojarzył. Walczyłem też w jego imieniu z Gangiem Fryzjera (fryzjer to był zawód Sidora). Robiłem to, bo uważałem, że Darek nikomu w sumie nie robi krzywdy swoimi zmyślonymi historiami o wilkołakach, strzygach i tak dalej, a ci goście wyjątkowo podle go atakowali i niszczyli. Nawet się wtedy wkręciłem do grona zaufanych na forum Sidora i wyniosłem stamtąd parę ciekawych rzeczy o tych pajacach.


Jak wyszła ta sprawa z miną, to Darek był załamany. Przyjechałem specjalnie do Riese, bo chłopaki rzucili hasło, że trzeba go wesprzeć w trudnych chwilach. Wyglądał jak wrak człowieka, który żegna się z życiem, dosłownie płakał. Poradziliśmy mu, żeby dalej nagrywał, żeby nie robił przerw, bo da tym samym satysfakcję Sidorowi i reszcie, którzy wtedy triumfowali, bo myśleli, że pójdzie siedzieć. Darek tylko powtarzał, że nie przeżyje w więzieniu, że nie wytrzyma tyle (podawał wtedy, ile mu grozi lat za tę minę, bo był już po przesłuchaniu) w zamknięciu. Dał się namówić na nagranie filmu wtedy i starał się wyglądać normalnie, ale słabo mu to wychodziło, wiec potem film skasował.


Zaczęliśmy szukać jakiejś pomocy prawnej dla niego, żeby go wyprowadzić z tej sytuacji. Ktoś tam znalazł jakąś dziewczynę po prawie, na aplikacji adwokackiej, która obiecała przyjrzeć się sprawie i... wtedy nastąpił zwrot akcji.


Darek (tak mi relacjonowano) na propozycję spotkania się z nią, odpowiadał jakimiś niepoważnymi tekstami, że "więzienie tez jest dla ludzi" i innymi takimi. Był wtedy w szampańskim humorze, zupełnie nie przypominał tego załamanego Darka, płaczącego, że nie wytrzyma w więzieniu. Ludzi to mocno zdziwiło, i nic dziwnego. Ja już wtedy miałem pewne podejrzenia, ale jakoś je odpędzałem od siebie. Za jakiś czas okazało się, że Darek przeprowadza się nad morze, gdzie ma pracę załatwioną. Wysłałem mu sms z życzeniami powodzenia i to był nasz ostatni kontakt. Śledziłem jego aktywność na Youtube. Najpierw miał dłuższą przerwę po przeprowadzce nad morze, potem wrócił na krótko, potem znowu pauza i powrót na stałe. Przestałem już się zastanawiać nad tą historią z miną i tajemniczym wyjściem Darka z tarapatów prawnych, kiedy od tego kumpla, który wkręcił mnie na wyjazdy do Riese, dowiedziałem się, że Darek pracuje w porcie. Interesuję się tematyką służb od dawna i wtedy samo mi się wszystko ułożyło. Ale najpierw jeszcze jedna kwestia: stosunek Darka do Ukraińców. Do czasu wyjazdu z Głuszycy Darek wypowiadał się o nich z widoczną niechęcią: że to Banderowcy, że wysługiwali się Niemcom w czasie wojny. Po ataku na Ukrainę w 2014 powtarzał propagandę rosyjską, że Ukraińcy na wschodzie kraju sami się zbuntowali, bo nie chcieli być rządzeni przez nazistów z Kijowa (jest film na jego kanale, gdzie to mówi). Po przeprowadzce do Gdyni jego stosunek do Ukraińców zmienił się o 180 stopni: zaczął ich bronić i był wielkim zwolennikiem pomagania im po agresji rosyjskiej w 2022 roku. Dziwne? To trzeba połączyć kropki. To oczywiście, jak wskazywałem w poprzednim moim wpisie, tylko moja hipoteza. Darek w 2016 roku ma mieć sprawę za minę. Grozi mu parę lat odsiadki. Ktoś ze służb (a chyba wszyscy się tutaj zgodzimy, że służby w Polsce, z wiadomych względów, starają się inwigilować środowisko eksploratorów) postanawia to wykorzystać i składa mu propozycję nie do odrzucenia: nie poniesiesz odpowiedzialności za minę i rozpoczniesz nowe życie w nowym miejscu, ale będziesz dla nas pracował. Praca w porcie, bo port to obiekt strategiczny i musimy mieć tam swoich ludzi, którzy umieją łatwo nawiązać kontakty i będą obserwować, czy nikt nic złego nie robi. Zwłaszcza Ukraińcy, których sporo tam pracuje, a wśród nich mogą być tacy, którzy są rosyjskimi szpiegami. Więc przestań na nich nadawać, udawaj, że ich lubisz. I koniec z alkoholem, bo jak się urżniesz, to możesz wypaplać, po co cię zainstalowaliśmy w tym porcie.


Żeby nie było: ja nie ganię Darka (zakładając, że mam rację) że pomaga polskim służbom. To nie PRL. Służby potrzebują takich ludzi i w takich miejscach. Gdyby doszło w porcie w Gdyni do jakiegoś sabotażu, to do służb mielibyśmy pretensje, że do tego dopuściły. Mi chodzi o to, że Darek może zostać też użyty (bo jako agent nie może sobie wybrać pola działań) do np. jakiejś prowokacji przeciwko eksploratorom. Jako konfident ma też obowiązek informowania oficera prowadzącego o przestępstwach, o których popełnieniu dowiedział się, nawet przypadkiem. Także jeśli ktoś, teoretycznie, powie mu, że wykopał coś w czasie wykopków, a ma to jakąś wartość, to on powinien donieść o tym. I taka osoba może mieć potem przeszukanie w domu. O to mi chodziło, gdy przestrzegałem przed kontaktami z nim, za co zostałem przez was niesłusznie "zjechany".


Na koniec: nie tylko ja jeden go podejrzewam o bycie agentem. Wiem, bo mam kontakt z ludźmi z jego otoczenia, którzy byli przy nim przed 2017 rokiem. Mało, kto został, a nawet ci co zostali, to trzymają go teraz na dystans. Ci najbliżsi (Leszek, Paulina i Adam z Oleśnicy, Gucio) nie chcą mieć z nim nic wspólnego.


Przemyślcie to i samy wyciągnijcie wnioski.


#dariuszkwiecien #riese #szury
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach