Wpis z mikrobloga

10:30, telefon od weterynarza. “Wykonaliśmy komplet diagnostyki i znaleźliśmy kilka dużych, nieoperacyjnych guzów (...)”.

Rak w raptem 2 miesiące zabrał kitku 26% masy ciała, a na końcu również apetyt i siłę do ustania na łapkach. Opcje były tylko dwie: wydłużamy życie o kilka miesięcy w męczarniach lub kończymy je teraz. Potwierdziłem że chcę się z nią pożegnać i zamówiłem dla nas Ubera. Różowa nie miała psychicznie dość siły być w tym sądnym pokoiku, ja w sumie też – ale byłem ulubionym człowiekiem tego kitku, moim zasranym obowiązkiem było tam być do samego końca. Więc byłem: głaskałem ją przed podaniem zastrzyku, głaskałem po podaniu. Niosłem ją miejsce spoczynku, (na przemian z różową) kopałem dół i zasypywałem go. Bardzo urokliwy zakątek w lasku. Teraz oboje siedzimy i płaczemy. A potem płaczemy znowu.

Kicia w niemałej mierze symbolizowała nasz związek: wzięliśmy ją po roku bycia razem i natychmiast pokochaliśmy tego wpół-zdziczałego wariata. Nie odmawialiśmy jej właściwie niczego: swobodnie wychodziła na ogródek, jadła prawilną karmę bez ziaren, fanty ze stołu również się sypały, ofc drapaki, leżanki itd. Na przestrzeni czasu nasze wspólne funkcjonowanie stało się oczywistością: jeśli wstajesz rano karmisz kitku, jeśli kładziesz się spać głaskasz kitku, jeśli idziesz do ogrodu bierzesz kitku ze sobą etc. I to wszystko właśnie z hukiem runęło, na zawsze.

Idąc schodami na górę patrzę na podłogę na piętrze: tam spędziła 2 ostatnie dni życia. Przechodząc obok sypialni zerkam na łóżko: tam najbardziej lubiła spać. Nie myślę nad tym co robię, po prostu odruchowo robię to co zawsze: szukam jej wzrokiem, tyle że tym razem bezskutecznie. Jeszcze nie wiem jak funkcjonować dalej, mam nadzieję że dotrze to do mnie szybciej niż później. Póki co po prostu siedzę, płaczę i czekam na nie wiem co... Chyba przede wszystkim na wybaczenie samemu sobie że nie walczyłem o kitku wcześniej, bardziej, lepiej... Ehh...

RIP kitku ()

#zalesie #kitku #kot
purrminator - 10:30, telefon od weterynarza. “Wykonaliśmy komplet diagnostyki i znale...

źródło: Messenger_creation_C43C4D9D-FACC-4D11-9650-22AD8E469D36

Pobierz
  • 17
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Eh, współczuję. Ciężko przeżyć coś takiego jak się ze zwierzakiem zżyło. Z mojego doświadczenia najgorszy będzie pierwszy tydzień lub dwa. Potem u mnie weszła taka pustka, nie smutek, ale taka zwykła pustka. Potem cisza w domu stała się nie do zniesienia. Denerwowało mnie że nie słyszę szczeku mojego psiaka, że nie słychać jej pazurków jak chodzi po panelach. Wytrzymałem tak 2 miesiące a potem musiałem wziąć szczeniaka. Teraz jestem na etapie, że
  • Odpowiedz
  • 5
cisza w domu stała się nie do zniesienia. Denerwowało mnie że nie słyszę szczeku mojego psiaka, że nie słychać jej pazurków jak chodzi po panelach.


@CthulhuNasOchroni: ototo. Odgłosy kociego zeskakiwania z łóżka, wchodzenia do pokoju czy schodzenia po schodach były tak oczywistym elementem codzienności że teraz czuję się jakbym siedział w hotelu a nie we własnym domu ( ͡° ʖ̯ ͡°
  • Odpowiedz
@purrminator moja kitka ma już 11 lat. 11 lat wyłudza saszety. W tym roku usunąłem jej większość zębów bo stan zapalny plus kamień itd. Zniosła to dobrze, sam się chyba bardziej stresowałem o nią niż ona sama xD żyje miauczy i dalej wyłudza saszety. Wkurza mnie trochę jej potrzeba atencji na codzień bo pracuje z domu i jest to upierdliwe. Ale z drugiej strony jakby miało jej nie być to by
  • Odpowiedz
  • 0
@BornToDie69: nie zakończył, ale pewien jego etap przepadł i już nie wróci. Nasze bycie razem będzie odtąd tym przed kitku i tym po kitku, musimy się nauczyć żyć ze sobą na nowo w świecie pozbawionym tego czarnego urwisa. Trochę trzeba będzie przepłakać żeby przez to przebrnąć.
  • Odpowiedz