Aktywne Wpisy

Francesco123 +222
Koorwa, rzuciłem luźną robotę w korporacji bo były 3 zmiany, zero stresu kon zwalony itd każdy wie o co chodzi, naczytałem sie k---a głupot że tak nie wolnoo, trzeba być ambitnym, nie można cale zycie siedziec w jednej firmie... i co? K---a poszedlem do prywaciorza bo jedna zmiana xD i jak myślicie jak jest? Jest k---a p--------e, c-----a umowa na zasadzie zarobisz jak bedzie premia uznaniowa a na papierku minimalna, kamer od

smutny_czlowiek +629
Treść przeznaczona dla osób powyżej 18 roku życia...





Nie wiem co mi się w sumie k---a przestawiło, ale mając już 30+ lat coś kliknęło i w końcu poszedłem do pracy. Pierwsze dni, co ja gadam tygodnie, były dramatem, każdy moment to była walka o przetrwanie. Nie byłem przyzwyczajony do rozmów, a tu ci ciągle ktoś się o coś pytał, ktoś chciał pogadać, coś wyjaśnić, a ja chciałem po prostu uciec z tej hali i zniknąć, tak na zawsze. Kiedy ktoś na mnie patrzył miałem wrażenie że o mnie gada, Każda interakcja społeczna była jak mini egzamin, trzeba było odpowiedzieć, spojrzeć w oczy, coś od siebie dorzucić. Pamiętam, że nawet zwykłe „cześć” czy „jak leci?” sprawiało, że czułem się jak idiota. Ale powoli, dzień po dniu, zaczęło się układać, uczyłem się ludzi, ich zachowań, żartów, tonu głosu, małych sygnałów.
Dzisiaj sam w--------m się na halę, witam się z każdym pierwszy i normalnie gadam o pierdołach, może nie tak zajebiście jak inni, ale daje radę. Nawet z dziewczynami z hali obok potrafię pogadać i śmiać się. To wszystko brzmi jak kosmiczny skok w porównaniu z tym, kim byłem kilka lat temu.
Teraz mam pieniądze, może nie miliony ale ciut więcej niż minimalną, chodzę do sklepu i mogę wybrać co chcę, nie muszę liczyć groszy z MOPSu. Mogę pozwolić sobie na wakacje, na małe przyjemności, na normalne życie, którego kiedyś nawet nie wyobrażałem sobie. I serio, jak patrzę wstecz, to nie mogę uwierzyć, że naprawdę tyle lat zmarnowałem w izolacji. Teraz mam poczucie kontroli nad własnym życiem i nawet jeśli to nie jest bajka, to przynajmniej jestem w niej głównym bohaterem, a nie statystą.
I nie k---a, to nie jest żadna porada dla was - każdy ma swoją drogę i tempo. Po prostu ja się dzielę tym, że da się z tego wyjść, nawet jeśli wyglądało to zupełnie beznadziejnie. A tak było w moim przypadku. Ale nie liczcie, że będzie łatwo, ani że ktoś podsunie wam magiczny przycisk, który nagle wszystko ogarnie. Trzeba się k---a spocić i przeżyć dramaty, żeby poczuć normalne życie.
Że niby one nie mogą być ciężkimi przypadkami?
Czyli
No dobrze, przepraszam
Ale k---a - sam piszesz: "Po prostu ja się dzielę tym, że da się z tego wyjść, nawet jeśli wyglądało to
Komentarz usunięty przez autora