Wpis z mikrobloga

Porrrannne zorze.... La la la la la, że tak pojadę Kazikiem. Ale to nie moja wina że do gniazda* ściągnęłam tuz przed północą i jeszcze zamiast siku poleciałam wysłać paczkę. Ale to i tak cud że komunikacja jeszcze działa o tej porze i wedlug aplikacji byłam w domu 10 minut wcześniej. Akurat, mialam czas, pośrodku niczego zjeść kanapkę na przystanku słuchając cykania świerszczy. My mieszczuchy stanowczo za rzadko mamy okazję wyjść na spacer w gorący letni wieczór. Ponieważ nie mam urlopu i nie gdzie nie jadę w wakacje, czuję że to kolejne, zmarnowane lato.

Oststnio tak myślałam o mieszkaniu w blokach, o tym jakie metraże są budowane na inwestycje, i o ile to przekracza ustawowy wymóg wybiegu dla psa, i jak w tym wszystkim zmieścić 5 koszy na śmieci.

A zbliża nam się następna apokalipsa. Olśniło mnie dlaczego kobieta która widzialam w lidlu, brała kilka zgrzewek dużego oshee. Przeczytałam o tym że od października wchodzi nowy system kaucyjny, ach, ile ja im wysłałam cv. Przepisy są nie precyzyjne więc widzialam już nagłówek który twierdził ze apteki też powinny zbierać butelki. Pewne jest za to, to, że ulubiony sklep wielu pań, na literkę R, wycofa się z napojów. I to był moment wow. Niezla baba, robi sobie wcześniej zapasy.
Ja tak kiedyś hapnełam zgrzewkę reklamówek kiedy były jeszcze po 2 gr.

Oczywiście nie obyło się bez wpadek, bo wyciągając zgrzewkę, inna zleciała, ale to nie jej wina że ludzie zawsze, ale to zawsze biorą coś z samego dolu palety i potem jak w grze jenga, coś leci na podłogę. Dobrze ze napoje a nie dzem albo a-----l. Bo i to się zdarza. W sensie mi to, wisi bo nie pije ale ktoś to musi posprzątać. A po dzemach lepi się cała podłoga. Właściwie gdyby zabierać dzieci na lekcje fizyki do marketu, to szybko by obliczyły czas i prędkość z jaką zgrzewka jajek spada z najwyższej półki. Śmiechu byłoby co niemiara. Oczywiście nie pracownikom, bo oni to już mentalnie są wypaleni jak żużel w piecu czy steki na grillu.

Ostsrnio dołączyłam do zgrai przezroczystych mrówek gospodarki. I przyznam że z jednej strony dobrze że robię coś co nie wymaga ode mnie myślenia, tzn wymaga ale mam to już w małym palcu u nogi, i mam spokój ducha. Niestety jest coś co nie daje mi rozkoszować się tym stanem. Jest to nieustanna kalistenika. Tu pozdrawiam Mireczka czo sobie skrzydełka wydziaral i może że mnie teraz boki zrywać że jestem taka niezdara. Do plusów mogę zaliczyć też, czasem równoległą że zmęczeniem, głupawkę. Wczoraj miałam bekę gdy zobaczyłam opis Artifisial Grass. Sztuczna trawa. He he AG. Dobrze by zrobiła niektórym palaczom. Dobrze, że to był już koniec zmiany. Ale do snu było jeszcze daleko.

W ogóle to śniło mi się, że ktoś zaproponował mi kupę kasy za udział w eksperymencie który polegał na patrzeniu w fioletową diodę i myśleniu słowa, które jakoś program skanującu mozg miał zgadnąć. Moja pierwsza propozycja to było słowo D--a. Wyniku nie pamiętam. Obudziła mnie opaska i telefon. Poczułam wszystkie bolące członki. Śniadanie to była stara bulka, jogurt proteinowy i garść orzechów. Ogarnelam zaległe rzeczy, ustawiłam nowy opis na linkedinie, i zastanowilam się w jaka to ślepa uliczkę życiowa zabrnelam tym razem.

#powiescktoranigdyniepowstala
#mewanadaje

*pracowałam kiedyś z typem co mówił że on zrzuca ciuchy tam gdzie stoi, i że spodni robi się właśnie gniazdo, i daje susa na łóżko.
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach