Wpis z mikrobloga

Z kuzynem byłem bardzo zżyty. Jedno podwórko, wspólne rowery, gry w piłkę na klepisku, pierwsze przekleństwa i pierwsze tajemnice, pierwszy papieros, p--o i próby maskowania się przed dorosłymi. W domu dziadków czuliśmy się jak u siebie. Zdarzało się, że po kolacji kładliśmy się razem na wersalce i gadaliśmy o wszystkim, jakby jutra miało nie być. Przez lata to była jedna z niewielu osób, przy których nie miałem potrzeby niczego udawać.
Był odważniejszy ode mnie. To on zagadywał nieznajomych, to on był pierwszy, który całował dziewczynę za stodołą, to on podpowiadał mi, jak rozmawiać z ojcem, kiedy sam się bałem. Wtedy wydawało mi się, że będzie miał lepsze, ciekawsze życie, bo łatwiej mu było „wejść” w świat dorosłych.
Z czasem drogi się rozeszły. On został, ja odszedłem. Widziałem, jak gubi się po cichu. Jak chłopak, który był kiedyś moim wzorem odwagi, coraz częściej chował się w cień i a-----l. Chciałem wierzyć, że to chwilowe. W rzeczywistości nasza przyjaźń zakończyła się dużo wcześniej niż jego życie.

Mam do siebie żal. Taki, który nie mija mimo upływu czasu. Czasem wieczorami wraca z pełną siłą i ściska w środku. Rok minął, a ja wciąż nie potrafię zamknąć tej historii. Były znaki, sygnały, które wtedy bagatelizowałem, bo nie chciałem wierzyć, że naprawdę dzieje się coś złego. Dziś mógłbym wskazać je jasno i nie mogę się od tego uwolnić. Czasami łapałem się na tym, że traktowałem jego uzależnienie jak jego własną, głupią decyzję. Jakby to wszystko było wyłącznie jego winą. Dziś bardzo tego podejścia żałuję, że argumentowałem siebie swoim życiem, a był to chyba zwykły egoizm. Czuję, że razem z nim zniknęła część mnie – ta, która zbudowała się właśnie z naszej wspólnej historii. Nasza tożsamość przecież nie powstaje w próżni, tylko z kawałków ludzi, z którymi dorastaliśmy i którzy byli dla nas ważni. I choć wiem, że nie wszystko było w moich rękach, nie umiem się do końca rozgrzeszyć z tej bierności.

Dziś, gdy o nim myślę, nie mam gotowych słów. Raczej czuję pustkę. Jakby ktoś odciął fragment dzieciństwa i zostawił wyrwę, przez którą ciągle coś przecieka. Nie chodzi już tylko o stratę człowieka, ale o to, że nie mam komu powiedzieć: „pamiętasz jak wtedy…?”.
W takich chwilach uświadamiam sobie, jak wiele relacji nie daje się odtworzyć. I że czasem nie boli strata, tylko samotność w przechowywaniu wspomnień.

#depresja
grap32 - Z kuzynem byłem bardzo zżyty. Jedno podwórko, wspólne rowery, gry w piłkę na...

źródło: image

Pobierz
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach