Wpis z mikrobloga

Najbardziej w całej przedwyborczej atmosferze smuci mnie to, do jakiego stopnia polaryzacji doszło polskie społeczeństwo. Nie chodzi nawet o skłonność ku lewej czy prawej stronie sceny politycznej, lecz o fanatyczne głosowanie na jedną opcję bez cienia refleksji, że ta druga może być jednak lepsza. Bardzo trudno dziś o wartościową dyskusję przy stole bez kłótni; nawet błaha pogawędka o polityce kończy się stygmatyzacją tego drugiego. Kiedyś debaty przedwyborcze dotyczyły realnych wizji rozwoju kraju i tego, jak kandydaci zamierzali je wcielać w życie.

Debaty miały sens, a ludzie ich słuchali. W 1995 roku wyborcy dojrzeli, że Wałęsa – prezydent „dobry na tamte czasy” - nie przedstawiał już przekonującej wizji rozwoju i stabilizacji Polski. Krążyło o nim żartobliwe przekonanie że „przeczytał w życiu trzy książki, dwie własne i w trzeciej pierwsze trzy strony” - dosadne, ale oddające ówczesne nastroje.

Cofnijmy się jednak do wyborów po upadku komunizmu w 1990 roku. Społeczeństwo oczekiwało wówczas radykalnych zmian, a nie powolnych, stopniowych reform, jakie symbolizował rząd Mazowieckiego - swoiste preludium nadchodzących przemian. To właśnie doprowadziło do tego, że Mazowiecki przegrał w pierwszej turze z nieznanym wówczas szerzej Stanisławem Tymińskim.

Mimo porażki Mazowiecki potrafił poprzeć głównego konkurenta, mówiąc: „W obliczu skrajnej łatwości i nieodpowiedzialności, które mogą narazić Polskę i wszystko, o co walczyliśmy przez te dziesięć lat, uważam, że należy oddać głosy na Lecha Wałęsę”. Ówcześni rywale umieli przedłożyć dobro państwa nad własne ambicje. Nie chcieli ryzykować, wybierając człowieka nieznanego tylko dlatego, że dotychczasowy rząd im się nie podobał. To co jest teraz, jest teraz i to już wiemy - ważne żeby wiedzieć, co będzie jutro. Może i dzisiaj warto postąpić podobnie?

Lech Wałęsa, poza poparciem Solidarności, miał również silne wsparcie braci Kaczyńskich. Jarosław Kaczyński, udzielając mu poparcia, wiedział o jego przeszłości w SB i chciał mieć „haka” na osobę na wysokim stołku. To ciekawa analogia do obecnych wyborów, prawda?

Dziś stoimy przed wyborem między „radykalnym” i „silnym” Nawrockim a stonowanym i postępowym Trzaskowskim. Jeden, dotąd szerzej nieznany, jest wypychany na piedestał, podczas gdy drugi, od lat obecny w polityce, walczy o kilka punktów przewagi.

Ubolewam nad tym, że mimo ujawnianych afer poparcie dla Nawrockiego nie spada. Świadomość społeczna podupadła, a dobro własne i przyszłych pokoleń zeszło na dalszy plan. Niektórzy usilnie próbują normalizować czyny niemoralne i społecznie nieakceptowalne, głosując wedle zasady „byle nie na PO” czy „byle nie na Tuska”. Dokąd zmierzamy, jeśli prezydentem ma zostać ktoś, kto jednego dnia bije się po lasach, wyłudza mieszkanie, a kilka lat później deklaruje, że naprawi Polskę?

Nie stygmatyzuję wyborców PiS-u ani PO za odmienne poglądy czy wizję rozwoju kraju. Pogodziłbym się z przegraną swojego kandydata, gdyby zwyciężył ktoś o nieposzlakowanej opinii - przegrana w walce równego z równym. Nie zaakceptuję jednak prezydenta z moralnie nieakceptowalną przeszłością.

#polityka #wybory
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@dobrygitek: warto wspomnieć o tym, że kiedyś Wałęsa przepiehdolił wybory tym, że zamiast ręki podał nogę Kwaśniewskiemu i to wywołało skandal xD
A dzisiaj ludzie otwarcie głosują na alfonsa i nie mają z tym problemu.
  • Odpowiedz
@dobrygitek: zgadzam się. Polaryzacja jest okropna. Zbrodnią Tuska było to że nie wystawił Sikorskiego. On jest do zaakceptowania przez wszystkich. Mógłby być prezydentem ponad podziałami na miarę Kwaśniewskiego.
  • Odpowiedz
  • 0
@Pawery1: Sikorski to klasa polityczna sama w sobie, tak samo jak jego poprzednik Rau. Osobiście również byłem za Sikorskim w prawyborach. Sądzę, że marnowałby jako prezydent. Wydaję mi się, że jego prawdopodobieństwo wygrania w drugiej turze, szczególnie z obecnymi nastrojami było by mniejsze niż Trzaskowskiego. Brakuje mi u niego charyzmy prezydenta. Jest za bardzo opanowany i merytoryczny - jak na ministra spraw zagranicznych przystało. Merytoryka i spokój jak widać się
  • Odpowiedz
@dobrygitek: uważam że w aktualnych wyborach by dostał się spokojnie do drugiej tury, a później w każdej debacie by Nawrockiego wgniótł w ziemię właśnie merytoryką i opanowaniem. Byłoby widać gołym okiem poziomy, które reprezentują. Jest też do zaakceptowania przez prawicowych wyborców bardziej niż Trzaskowski.
  • Odpowiedz