Wpis z mikrobloga

Była niedziela, około 6 rano. Wchodzę do kwiaciarni – kolejka jak za PRL-u po papier toaletowy. Myślę sobie: „No nie, wszyscy jak jeden mąż kwiaty w niedzielę kupują? Może jakiś nowy zwyczaj czy co?” Ale dobra, kupiłem bukiet i bombonierkę, nie będę gorszy.

40 minut później – deja vu. Ta sama kolejka, ale pod lokalem wyborczym. Trochę mi głupio, że znowu na końcu, ale trudno. Stoję, marznę. Nagle – jak w bajce – drzwi się otwierają, wychodzi pani z komisji, cała w uśmiechach:
„Nie stójcie na zimnie, zapraszam wcześniej!”
Anioł, nie kobieta.

Wchodzimy. I wtedy zaczęło się coś, czego nawet Bareja by nie wymyślił. Ludzie wyciągają te swoje bombonierki, róże, tulipany… jakby to nie komisja, tylko imieniny cioci Jadzi. Wszystko leci do jednej Pani z komisji – jedynej kobiety. Mężczyźni z komisji siedzą z boku jak meble z IKEI, bez instrukcji.

No to ja, jako ostatni w kolejce, myślę sobie:
„A co, zrobię dobrze społeczeństwu, przełamię stereotypy, dam kwiaty i słodkości dla Pana z komisji – niech chłop też coś z życia ma.”

Wręczam, uśmiech numer 5, a tu nagle…
– „Co ty, homo jesteś?!” – padło zza stolika.
Zanim zdążyłem zareagować, długopis zabrany.

Siedzę w szoku, bez długopisu, bez kwiatów, bez złudzeń.
Polska, niedziela, wybory.

#wybory
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach