Aktywne Wpisy

heksengerg +91

źródło: temp_file4727355586165404252
Pobierz
miki4ever +3
NBA TYPER 2025
PLAY-OFF
FINALY KONFERENCJI
PARY
New York Knicks vs. Indiana Pacers
PLAY-OFF
FINALY KONFERENCJI
PARY
New York Knicks vs. Indiana Pacers
Wyszedł długi i chaotyczny autorefleksyjny esej i pewnie mało osób to przeczyta, ale przynajmniej mogłem przelać swoje myśli względem życia i doświadczenia z mojego życia, opisać swoją sytuację, problemy, jak sobie z nimi radzę, jak widzę swoją przyszłość. Może ktoś zainteresowany pozna mnie lepiej i znajdzie jakieś wspólne cechy, utożsami się w większy lub mniejszy sposób. W sumie takie uzewniętrznianie się działa nawet autoterapeutyczne. Nie planowałem, żeby wyszło to takie długie, ale wpis zaczął się rozrastać w miarę pisania. Ja sam jestem impulsywny pod względem swoich myśli i czasami czuję ich nadmiar i mógłbym pisać bez końca o swoim stanie. Nie ukrywam, że jestem człowiekiem skrajnie egocentrycznym, skoncentrowanym na swoich przeżyciach i perspektywie. Nie boję się jakoś bardzo krytyki, bo jakie to ma znacznie, a po za tym ja jestem zdystanosowany względem interakcji w internecie. Mam też dysleksję, więc z góry ostrzegam, przed błędami i nielogicznie brzmiący zdaniami.
W wieku dziecięcym przed okresem rozpoczęcia edukacji byłem całkiem radosnym dzieckiem i najlepiej wspominam ten okres w swoim życiu. Wszystko zaczęło się psuć gdy poszedłem do szkoły i komfort z mojego życia zaczął się z każdym rokiem pogarszać. Byłem wycofany i nieśmiały od samego początku okresu edukacji, ale przez pierwsze klasy podstawówki miałem pojedynczych kolegów i nawet koleżanki. Mimo wszystko odstawałem od rówieśników wyglądem, w tamtym okresie bylem bardzo niski jak na swój wiek i nawet najniższy w klasie przez dłuższy czas. Byłem z tego powodu często wyszydzany co pewnie miało dość duży wpływ na moją psychikę, ale na szczęście w okresie dojrzewania urosłem do w miarę akceptowalnego wzrostu 177 cm. Na początku uczyłem się bardzo dobrze i byłem chwalony przez nauczycieli, że jestem grzeczny i mam duży potencjał, ale z wiekiem moje oceny się tylko pogarszały.
W okresie nastoletnim już kompletnie oddaliłem się od swoich rówieśników na same dno. Nie miałem żadnych znajomych, z nikim nie rozmawiałem, sam siedziałem w ławce, moje umiejętności społeczne coraz bardziej oddstawały od rówieśników, a mój stan psychiczny zaczął się pogarszać. Głównie spędzałem czas wolny w swoim pokoju słuchając muzyki, albo grając w gry. Ten stan funkcjonowania spowodował, że zdiagnozowano u mnie zespół Aspergera w wieku 12 lat. Chodziłem jakiś czas po tej rozmowie do psychologa, ale miałem negatywne wspomnienia z tym związane i na długi czas zraziłem się do tego. Okres nastoletni przeżyłem nie nawiązując z nikim żadnej bliższej relacji czy to koleżeńskiej, czy romantycznej i mam z nim związane tylko negatywne wspomnienia. Moja psychika się tylko stale pogarszała. Liceum wspominam najgorzej, już pojawiły się widoczne problemy emocjonalne i myśli s, moje oceny się pogarszały, a ja głównie tylko wegetowałem w pokoju po szkole i nie chciało mi się uczyć, planowałem zakończyć swoje życie przed ukończeniem 21 roku życia. Uratowała mnie i moją psychikę na jakiś czas pandemia. Gdy były lekcje zdalne nie miałem problemów z zaliczaniem przedmiotów i udalo mi się ukończyć liceum. Jednak moje funkcjonowanie było bardzo niskie i nie wychodziłem wtedy wogóle z domu, nie uczyłem się do matury i nawet myślałem, żeby do niej nie przystąpić. Do próby jej zdania zmusili mnie rodzice i tak przeciętnie mi poszła.
Gdy miałem 18 lat po maturze, moja wegetacja spowodowała, że mnie mama zmusiła do pójścia do psychiatry i od tamtego okresu biorę leki z roczną przerwą. Mój stan psychiczny się trochę poprawił i postanowiłem, że pójdę na studia. Jednak nie miałem pomysłu co chcę robić w życiu i nie widzę dla siebie miejsca w społeczeństwie, mam pustkę w głowie do tej pory. Studia za pierwszym razem rzuciłem po 2 tygodniach przez problemy z emocjami i psychiką. Od tamtej pory moje życie to kompletny chaos i miotanie się życiowe. Zacząłem co jakiś czas pić w samotności a-----l i w różnych okresach, robiłem to często, albo bardzo umiarkowanie, lub nie robiłem wogóle przez kilka miesięcy, miałem krótki epizod samookaleczania się, ale bardzo intensywny przez co mam cały tors, barki, bicepsy, klatkę piersiową i brzuch w głębokich bliznach, na szczęście oszczędziłem widoczne, nieubrane miejsca i aż tak bardzo tego nie widać. Ale bez koszulki się nigdy nie pokażę nikomu. Wracając do sytuacji życiowej. Próbowałem podjąć od tamtej pory jeszcze dwukrotnie studia i za drugim razem wytrzymałem 2 miesiące i mimo, że wszystko zaliczałem, to znowu przez problemy z psychiką zrezygnowałem, nie miałem zadnych znajomych, byłem cały czas zmęczony kontaktami z ludźmi, pracami grupowymi i ogólnie poczuciem samotności i wyoobcowania. W między czasie między nieudanymi studiami próbowałem kilkukrotnie podjąć pracę i wyglądało to tak samo, że rezygnowałem po krótkim czasie przez problemy z psychiką. Maksymalnie wytrzymalem kilka miesięcy. Nadal nieustannie leczyłem się psychiatrycznie z różnym skutkiem, dostawałem nowe leki, różne diagnozy, byłem 2 razy w szpitalu psychiatrycznym (ale nigdy nie miałem próby odebrania sobie życia) i robię to do tej pory, w sensie leczę się psychiatrycznie. Miałem też rok przerwy od brania leków i czułem się okropnie, nic mi nie sprawiało przyjemności, moja aktywność była minimalna.
Aktualnie jestem na neet, mam w planach kolejny raz spróbować studiować, a jak się to nieuda to nie wiem, pewnie znowu podjąć jakąś pracę. Chodzę na terapię nfz (poznawczo - behawioralną) od 2 miesięcy, ale nie będę nic o niej pisał, bo to za wcześnie, by ją ocenić, ale nie czuję, żeby na razie wpływa jakkolwiek na mój stan psychiczny i myślenie i jak wspomniałem wcześniej nadal leczę się psychiatrycznie i aktualne dobrane leki nawet dobrze na mnie działają. Stronię od alkoholu, bo czuję się beznadziejnie po nim przez leki, które biorę.
Nie uważam, że jestem trucelem, skrajnym przegrywem, najgorszym przypadkiem, uważam, że są dobre aspekty w swoim życiu. Największym jest normalna rodzina, niepatologiczna rodzina z którą mam związane głównie pozytywne odczucia. Czuję od niej wsparcie. Najbardziej negatywnymi aspektami mojego życia są problemy z psychiką i emocjami. Ale głównym powodem jest autyzm i za to winię większość problemów przez jakie teraz cierpię. Głownie przegrywam przez relacje społeczne, bycie na dnie drabiny społecznej, nie możliwość zaznania przyjaźni, czy bliskości, relacji romantycznej. Uważam siebie za człowieka skrajnie aspołecznego, wręcz schizoidalnego, określam siebie jako mizantropa i stonie od innych ludzi, większość z nich nie wzbudza we mnie szczególnej aprobaty, czy zainteresowania. Mimo wszystko nie uważam, że jestem mizoginiem i nie jestem skrajnie negatywnie nastawiony do płci przeciwnej, ale raczej frustruje mnie to, że jestem w takim stanie, że nikt nie traktuje mnie poważnie i nie mam szans na ten moment, by stało się inaczej. Hipokrytą jestem pod tym względem, bo nigdy nie próbwałem znaleźć dziewczyny, bo samo myślenie o tym powoduje we mnie frustracje, negatywne emocje i lęk przed odrzuceniem. Nigdy nie założyłem konta na portalu randkowym, bo mam na to za słabą psychikę. I najprawdopodobniej nigdy tego nie zrobię, bo z moim niskim statusem społecznym, autyzmem i wyglądem i tak nie miałbym żadnych szans, więc w taki sposób i tak nigdy bym nie znalazł dziewczyny. A wszystkie inne możliwości też w moim przypadku odpadają, więc nawet nie próbuję sam podjąć inicjatywy. Chociaż ten lęk będzie trochę sprzeczny z dalszą częścią wpisu, ale no chaotyczny jestem pod względem swojej osobowości. Z moim wyglądem nie jest najlepiej i to też wpływa na to jak odbiera mnie płeć przeciwna, ale i tak uważam, że to sprawa mniejszej wartości. Lubię ludzi miłych i empatycznych, bezkonliktowych i równocześnie też zdystansowanych i nie ukazujących przesadnie swoich emocji. Kontrolujących swój nastrój w odniesieniu w stosunku do innych osob.
Postanowiłem, że będę starał się tryhardować do maksymalnie 30 roku życia. Bardzo boję się dojrzałego wieku i nie chcę go dożyć, na pewno nie w takim stanie. Nawet gdybym miał stabilną pracę, utrzymywałbym się sam, nie czułbym związaną z nimi negatywnych emocji, miałbym satysfakcjonujące pasje, to i tak nie satysfakcjonowałoby mnie takie życie. Za dużo czułem negatywnych emocji w swoim życiu, by tak po prostu być w stanie to zaakcpetować. Satysfakcjonowało by mnie normalne życie społeczne, posiadanie jakichś podobnych do mnie znajomych, kontakty z płcią przeciwną, bycie w związku z dziewczyną, którą bym kochał i nie czucie się samotnym i wyoobcowanym cały czas. I reszta rzeczy, które wymieniłem. Ale i tak podejrzewam, że nadal nie widziałbym siebie dożywającego starości, bo już przez lata odczuwania negatywnych emocji i romantyzowania ich, nie widzę sensu w długim życiu, okres nastoletni najbardziej się oddbił negatywnie na mojej psychice i już nigdy się z tego nie wyleczę.
Prawdę mówiąc mam bardzo ambiwalentny stosunek do swojego życia, oddczuwam względem niego głównie negatywne emocje, ale jestem równocześnie neurotyczny i na swój sposób masochistyczny. Ambiwalencja. To najlepiej określa moje życie i to pewnie powód dla którego jeszcze żyje. Sprzeczne emocje dotyczące większości rzeczy i wszystko jest słodko gorzkie. Muzykę słucham i piję a-----l tylko po to by się jeszcze bardziej zdołować, a tak naprawdę to wporadza mnie w stan euforii. Tu piszę same negatywne rzeczy, ale sprawia mi to realną satysfakcję. Jeżdzę do miasta pochodzić i popatrzeć na szczęśliwych ludzi, by się jeszcze bardziej zdołować, ale robię to często bez powodu, sam nie wiem po co. Wolę stan niestabilnego, ale intenstywnego nastroju przez nie branie leków (stabilizatorów nastroju, antydepresanty biorę cały czas i czuję się po nich lepiej) niż wyciszone emocje, bo czułem się wtedy jakiś nieżywy No i wszystkie rzeczy działające na mnie emocjonalnie tak działają. Romantyzowanie swoich negatywnych emocji to sposób na radzenie sobie z nimi i ten mechanizm zdominował całe moje myślenie i światopogląd i to tak bardzo, że stało się to moim domyślnym stanem i chyba nie chcę tego zmieniać.
Aktualnie nie chcę jeszcze umierać, bo chciałbym przed śmiercią coś po sobie zostawić, jakaś nawet nicnieznaczącą i mało znaną twórczoć Stworzyć jakąś dobrą muzykę stworzyć, a przynajmniej dla mnie satysfakconującą. Mogłaby być undergroudnowa i mało znaną. Może zacząć tworzyć jakieś interesujące treści w internecie, chciałbym coś po sobie zostawić, nawet jakby miało to być mało znaczące i odkryte przez małą ilość osób. Skoro mam małe szanse na normalne życie, wejście w związek, znalexienie przyjaciół to muszę szukać alternatyw. Na ten moment nie jestem suicydalny. Podejrzewam, że tak jak wszystkie rzeczy, które podjąlem się w życiu zakończą się porażką przez prokastynacje i niestabilny obraz siebie, ale zobaczę. Mam 22 lata tak wogóle zapomniałem napisać
Nawet szybko napisałem ten wpis i nie zajęło mi to dużo czasu i łatwo tworzyło mi się zdania, ale mam dzisiaj silną wenę. Obawiam się, że ominąłem coś ważnego, co byłoby ważne do scharakteryzowania mojej osoby, ale mam trochę chaos w mojej głowie, ale trudno wysyłam takie jakie jest, Nominuję @kosiarz_ i @czekam-na-smierc Ale do niczego nie zmuszam, jeśli tego nie chcą. Nie lubię nikogo do czegoś zmuszać, ale skoro są takie zasady, to ok
#przegryw #autyzm
dobrze się czytało
Myślę że było bardzo podobnie do ciebie, w wielu względach się z tobą utożsamiam, u mnie po prostu to miało chyba mniej drastyczny przebieg,
wenę. Ja w sumie to dużo piszę o swoim poprzednim życiu i spostrzeżeniach dotyczących życia, więc stwierdziłem, że mogę napisać dłuższy wpis o swoim życiu. I nawet nikt nie skrytykował ani nie zgaslightował mnie, ale może, przez to, że za długi i szczegółowy jest ten wpis
Piękny wpis, kawał lektury.