Kobieta, 21. Urodziłam się dziewczynką, mimo że miałam być chłopcem. Dawidem. Od okresu przedszkola zaczęłam grać w dwóch, przeciwstawnych sobie światach. Pierwszy to ten wśród ludzi, obcych. Drugi w domu, wśród pięciu domowników. W pierwszym z nich byłam cichą, nieśmiałą, praktycznie nic nie mówiącą szarą myszką. Od przedszkola "kolegowałam" się z jedną dziewczynką, dla której już wtedy byłam czymś w rodzaju niewolnika. Dziewczynka ta była jedną z najbardziej głośnych, aktywnych, zwracającącyh na siebie uwagę osobą. Dlatego bez problemu mogła zawinąć mnie sobie wokół swojego palca. W drugim - tym domowym świecie, praktycznie każdy wolny czas spędzałam z bratem, byłam czasem roześmiana, psotliwa. Oczywiście nie zawsze, biorąc pod uwagę mieszkanie z często agresywnym ojcem. Później podstawówka, gdzie dalej jakimś cudem trzymałam się z tą dziewczyną, oraz dwoma innymi. Tworzyłyśmy coś w rodzaju "paczki". Jednak do czasu. W siódmej klasie, gdy przechodziliśmy do budynku starszych klas moje "koleżanki" zaczęły spędzać czas ze starszymi znajomymi, chodzić na imprezy i tak dalej. Mnie nawet nikt nie zaprosił, bo przecież byłby wstyd iść z taką osobą jak ja gdziekolwiek. Następnie liceum, gdzie nie udało mi się poznać żadnych przyjaciół. To okres, gdzie przerwy, wycieczki, studniówkę spędzałam sama. Teraz studia. Również bez udanych relacji. Są jedynie "znajome", z którymi rozmawiam tylko na terenie uczelni, gdy wychodzę, znów nie ma nikogo. Obecnie żyję, a nie przeżywam. Odczuwam marazm i pustkę. Jedynie Bóg daje mi nadzieję i to właśnie dla Niego chcę walczyć, chcę żyć. Co chciałabym zmienić? Jedynie to, by być szczęśliwą. Mimo wszystko i przede wszystkim. By budzić się z brakiem poczucia stresu, choć z namiastką energii. By nie musieć ciągle się do czegoś zmuszać.
@nieodgadniona: Nikt Cie nie pokocha za Ciebie, a niestety wszystko się od tego zaczyna, to jest droga do niezależności, spełnienia i wewnętrznego spokoju. Długa i ekscytująca droga przed Tobą, każdy taki kryzys można przekuć w paliwo i motywacje do poznania siebie, a skoro narazie nie wiesz dokąd pójść, to rozgość się na rozdrożu. Określ najwyższe możliwe dobro jakie umiesz sobie wyobrazić, skieruj się na nie, i potem zostaje tylko systematycznie
@espenio dzięki za nominację
Nominuję @Jakubjacobs @maekkkk @wujekstaszy
Kobieta, 21.
Urodziłam się dziewczynką, mimo że miałam być chłopcem.
Dawidem.
Od okresu przedszkola zaczęłam grać w dwóch, przeciwstawnych sobie światach.
Pierwszy to ten wśród ludzi, obcych. Drugi w domu, wśród pięciu domowników.
W pierwszym z nich byłam cichą, nieśmiałą, praktycznie nic nie mówiącą szarą myszką. Od przedszkola "kolegowałam" się z jedną dziewczynką, dla której już wtedy byłam czymś w rodzaju niewolnika. Dziewczynka ta była jedną z najbardziej głośnych, aktywnych, zwracającącyh na siebie uwagę osobą. Dlatego bez problemu mogła zawinąć mnie sobie wokół swojego palca.
W drugim - tym domowym świecie, praktycznie każdy wolny czas spędzałam z bratem, byłam czasem roześmiana, psotliwa. Oczywiście nie zawsze, biorąc pod uwagę mieszkanie z często agresywnym ojcem.
Później podstawówka, gdzie dalej jakimś cudem trzymałam się z tą dziewczyną, oraz dwoma innymi. Tworzyłyśmy coś w rodzaju "paczki". Jednak do czasu. W siódmej klasie, gdy przechodziliśmy do budynku starszych klas moje "koleżanki"
zaczęły spędzać czas ze starszymi znajomymi, chodzić na imprezy i tak dalej. Mnie nawet nikt nie zaprosił, bo przecież byłby wstyd iść z taką osobą jak ja gdziekolwiek.
Następnie liceum, gdzie nie udało mi się poznać żadnych przyjaciół. To okres, gdzie przerwy, wycieczki, studniówkę spędzałam sama.
Teraz studia. Również bez udanych relacji. Są jedynie "znajome", z którymi rozmawiam tylko na terenie uczelni, gdy wychodzę, znów nie ma nikogo.
Obecnie żyję, a nie przeżywam. Odczuwam marazm i pustkę. Jedynie Bóg daje mi nadzieję i to właśnie dla Niego chcę walczyć, chcę żyć.
Co chciałabym zmienić? Jedynie to, by być szczęśliwą. Mimo wszystko i przede wszystkim. By budzić się z brakiem poczucia stresu, choć z namiastką energii.
By nie musieć ciągle się do czegoś zmuszać.