Wpis z mikrobloga

Czołem Mireczki i Mirabelki, piszę do was z najgłębszej dziury parku narodowego Chubu Sangaku, drugi tydzień wyprawy przez Japonię przetyrał mnie mocno, postęp kilometrowy gorszy niż w pierwszym tygodniu, ok. 700km. Co daje marne 100km na dzień. ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Po pierwsze przebijałem się przez wielkie miasta. Do końca życia zapamiętam Kobe i 20km wyjezdzania w 2h. Światła na każdym, ale to każdym skrzyżowaniu. Co chwila przyspieszanie i hamowanie do zera… Po drugie pogoda, sporo deszczu, co z jednej strony spowalniało, z drugiej zmuszało do kończenia jazd wcześniej. Dokładając do tego wjazd w góry i chęć zwiedzenia choć odrobiny Kioto, daje efekt w postaci stosunkowo małego postępu. 

Japońska euforia pierwszego tygodnia przeminęła, a wkracza wyprawowa proza. 

Dziś byłem w górskiej wiosce Shirakawago, piękne miejsce, do lat 50. XX wieku odcięte od świata, i się nie dziwię, bo dojechać tam było ciężko, a wyjechać jeszcze gorzej… Nadal próbuje wydostać się z tych gór, jutro już powinno się udać. ()

Do usłyszenia! 

#roweremprzez
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach