Wpis z mikrobloga

„Nie było luksusów, ale było życie” – te słowa najlepiej oddają klimat tamtych czasów. Czasy, które dla wielu z nas są jedynie synonimem „komuny”, nie rozumiejąc jednak, jak wiele to w sobie niosło. Dziś, gdy mamy więcej – więcej rzeczy, więcej technologii, więcej „nowoczesności” – czy naprawdę mamy więcej życia? Więcej komfortu, wygód i gadżetów, ale co z tym, co naprawdę miało wartość? Dziś jesteśmy jakby bardziej samotni w tłumie ludzi, odcięci od siebie nawzajem. A wtedy, mimo braku wygód, ludzie byli dla siebie, gotowi pomóc, zrozumieć, wysłuchać.

Mój ojciec był milicjantem, a matka pracowała w urzędzie. Choć nie mieliśmy dużo, nigdy nie brakowało nam poczucia bezpieczeństwa i wzajemnego wsparcia. Rodzina, sąsiedzi, znajomi – wszyscy byliśmy ze sobą, bo nie mieliśmy wielu innych opcji. A teraz? Mamy aplikacje, które zamiast zbliżać nas do innych, oddzielają nas jeszcze bardziej. Zamiast zasiadać przy stole z bliskimi, rozmawiać, dzielić się chwilami, teraz każdemu z nas towarzyszy osobny ekran. Mamy Ubera, który zabierze nas z punktu A do B, ale nie zapyta, jak się czujemy, czy czegoś potrzebujemy. Mamy Netflixa, który podejmuje za nas decyzję, co obejrzymy, a potem wszyscy rozchodzimy się do swoich pokoi, jakbyśmy nigdy nie mieli się z sobą spotkać. Żyjemy w świecie pełnym wyborów, ale tak naprawdę brakuje nam tego, co nie do końca jest mierzalne – więzi, wartości, zrozumienia.

Zamiast prawdziwych więzi mamy teraz pustą powierzchowność. Zamiast wieczorów z rodziną przy stole, mamy wirtualne spotkania, które często są pozbawione emocji. Zamiast dbać o siebie nawzajem, skupiamy się na tym, by „wyjść na swoje” – ale na jakiej podstawie? Na kredytach, leasingach i subskrypcjach. Mój ojciec, choć nie miał luksusów, potrafił żyć z tego, co miał. Mimo że życie nie było łatwe, był dumny z tego, co udało mu się osiągnąć. Dziś jednak jesteśmy otoczeni przez banki i firmy, które sprawiają, że zapominamy, czym tak naprawdę jest posiadanie – bo wszystko jest na kredyt. Subskrybujemy życie, zamiast je przeżywać. Coraz mniej inwestujemy w to, co prawdziwe, trwałe, a coraz więcej w to, co krótkotrwałe, co natychmiastowo daje satysfakcję, ale nigdy nie napełnia pustki. Zamiast oszczędzać na rzeczy, które mają wartość, kupujemy rzeczy, które na chwilę dają nam poczucie luksusu, ale po kilku miesiącach tracą na znaczeniu.

A biznesmeni, startupy, które mają obiecać nam złote góry, tak naprawdę oferują w zamian obietnice sukcesu, które prędzej czy później okazują się puste. Pracujemy w nieskończonym cyklu, starając się osiągnąć coś, co wydaje się na wyciągnięcie ręki, ale nigdy nie daje nam spokoju, nigdy nie daje poczucia, że dotarliśmy do celu. Czy warto poświęcać wszystko, by odnieść sukces? By żyć w ciągłym stresie, by patrzeć na życie innych przez pryzmat ich „idealnych” zdjęć na Instagramie, które wcale nie odzwierciedlają prawdy? Praca, kariera, pieniądze – to, co ma nas motywować do działania, wciąż nas wypala, nie dając miejsca na odpoczynek, na chwilę z rodziną, na cieszenie się prostymi przyjemnościami, na życie, które nie jest tylko cyklem obowiązków. A my żyjemy w tej niekończącej się gonitwie, bo wszyscy mówią, że „tak trzeba”, że tylko wtedy będziemy szczęśliwi.

Nasze podejście do rodziny też się zmieniło. Kiedyś dom był miejscem, które budowało się wspólnie, razem, jako rodzina, a dziś? Dziś zamiast stawiać własny dom, coraz więcej osób żyje w samotności. I to nazywane jest wolnością. Ale czy to naprawdę wolność? Czy to nie raczej forma lęku przed odpowiedzialnością? Wolność, która nie daje prawdziwego sensu życia, bo zamiast wspólnoty, żyjemy w bańkach, zamknięci w swoich światach. To, co kiedyś dawało poczucie bezpieczeństwa, współzależności i siły, teraz zostało zamienione na izolację. Dziś ludzie często są sami, a kiedy przychodzi czas, by coś stworzyć razem, okazuje się, że nie potrafimy, bo nigdy nie nauczyliśmy się, jak współżyć z innymi. Zamiast tworzyć wspólnotę, w której się wzajemnie wspieramy, szukamy ucieczki w samotności.

A jedzenie? Fast foody, które są tak przetworzone, że trudno rozpoznać, co to w ogóle jest. Mamy McDonald's, KFC, Burger King – jedzenie na szybko, ale co z jakością? Co z tradycją gotowania, spędzania czasu przy stole, dzielenia się posiłkiem z bliskimi? Zamiast gotować razem, zasiadać przy wspólnym stole, jesteśmy coraz bardziej odcięci od procesu przygotowywania jedzenia. Jemy na szybko, bez zastanowienia, co to oznacza dla naszego ciała i relacji. Jedzenie to przecież coś więcej niż tylko paliwo dla organizmu – to rytuał, który nie tylko karmi, ale i zbliża.

Internet miał być narzędziem łączącym nas, ale stał się miejscem pełnym fałszu. Influencerzy, którzy sprzedają iluzję „idealnego życia”, przekonują nas, że sukces i szczęście można osiągnąć, klikając odpowiedni przycisk. Ale to tylko powierzchowna fasada. Zamiast prawdziwych autorytetów mamy ludzi, którzy nie mają nic mądrego do powiedzenia, ale potrafią sprzedać iluzję. Wydaje się, że jesteśmy uzależnieni od tego, by być kimś wirtualnym, zamiast być sobą w rzeczywistości. A w tym wszystkim nie ma nic prawdziwego, nic wartościowego. Pędzimy za czymś, co nie ma sensu.

I tak żyjemy w świecie, który jest pełen aplikacji, subskrypcji, influencerów i kariery. Ale to wszystko jest tylko iluzja. Iluzja, która sprawia, że czujemy się bardziej odłączeni od siebie nawzajem. Mamy więcej technologii, więcej wygód, ale brakuje nam czegoś, co naprawdę miało znaczenie – prostoty, autentyczności, więzi. Więcej opcji, więcej możliwości, ale mniej prawdziwego życia. I gdy przyjdzie czas, by spojrzeć na to z dystansu, może zobaczymy, że to, co naprawdę straciliśmy, to nie luksusy, a to, co kiedyś było fundamentem – nasze relacje, nasze prawdziwe życie.

Może to, co kiedyś mieliśmy, było tym, co naprawdę dawało poczucie pełni. Choć wtedy nie było luksusów, ani nadmiaru, to czułem, że mam wszystko, co było mi potrzebne. Życie, choć trudne, miało prostotę, której teraz tak bardzo brakuje. I może właśnie to był szczyt – peak, który spotkał mnie w życiu. To było życie, w którym łącząc się z innymi, nie szukaliśmy wymówek, a prawdziwego sensu. Dziś żyjemy w świecie nadmiaru, ale to właśnie wtedy, w tym „braku”, odnajdywałem najwięcej. Komunizm nie był idealny, ale był zdecydowanie lepszym okresem dla Polski niż to, co mamy teraz. Przynajmniej ludzie mieli do siebie więcej szacunku i nikt nie był definiowany przez to, ile zarabia czy co posiada.
Nie było sztucznej rywalizacji o lajki, obserwatorów ani ciągłej presji, by być „lepszym” od innych.
Życie było prostsze, a wartości – takie jak rodzina, solidarność czy sąsiedzka pomoc – naprawdę coś znaczyły.
Dzisiaj mamy wolność na papierze, ale w praktyce jesteśmy zniewoleni przez kredyty, algorytmy i iluzję sukcesu.
Wtedy ludzie naprawdę żyli razem – teraz tylko egzystujemy obok siebie.

#komunizm #wspomnienia #niepopularnaopinia #prl #polska
MondryPajonk - „Nie było luksusów, ale było życie” – te słowa najlepiej oddają klimat...

źródło: 1

Pobierz
  • 91
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

  • 7
teraz młodzież ma wszystko podane na srebrnym talerzu i tak narzeka, że musi wszystko robić sama


@4gN4x: Zgadzam się – dzisiejsza młodzież ma dostęp do wiedzy, technologii i możliwości, o jakich kiedyś można było tylko marzyć. Wszystko jest na wyciągnięcie ręki: kursy online, sztuczna inteligencja, poradniki, aplikacje, a mimo to wciąż słyszymy narzekania. Wielu młodych nie zdaje sobie sprawy, jak wiele zostało już im ułatwione. Dawniej, żeby czegoś się nauczyć,
  • Odpowiedz
  • 4
Zgadzam się w pełni – dziś mamy więcej wszystkiego, oprócz tego, co naprawdę ważne: bliskości, prostoty i prawdziwych relacji.


@phaxi: Masz absolutną rację – w świecie pełnym bodźców i możliwości coraz trudniej o prawdziwą więź z drugim człowiekiem. Gonimy za nowinkami, gadżetami i „lepszym życiem”, a umyka nam to, co kiedyś było fundamentem codzienności – wspólne rozmowy, wsparcie i czas spędzony razem. Technologia miała nas zbliżać, a w praktyce często
  • Odpowiedz
  • 4
jeszcze bez tego białego klocka, które jest niby jakimś muzeum odklejenia, czy coś takiego.


@Mexiii: Ten komentarz to przykład bezrefleksyjnego odrzucenia symbolu, który – choć kontrowersyjny w pochodzeniu – przez dekady stał się integralną częścią tożsamości Warszawy. Pałac Kultury i Nauki to nie „biały klocek”, tylko miejsce tętniące życiem – z teatrami, kinami, uczelniami i wydarzeniami kulturalnymi dostępnymi dla każdego. To, że ktoś widzi w nim jedynie „muzeum odklejenia”, świadczy
  • Odpowiedz
  • 9
bierz leki i do spania dziadku ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@POTWOR_ENERGIA_NAPOJ: A ty dalej trzymaj się swojego smartfona, bo bez niego nie potrafisz nawet jajka ugotować, dzieciaku z generacji tutoriali. Całe życie na gotowcach, a i tak największe osiągnięcie to scrollowanie TikToka do trzeciej w nocy. Jakby przyszło ci przeżyć choć jeden dzień w tamtych czasach, to byś zwinął się po godzinie z płaczem.
  • Odpowiedz
  • 7
to że przeżyłeś komunę nie sprawia że stajesz się mędrcem, a jeżeli miło ją wspominasz, to wręcz przeciwnie ( ͡º ͜ʖ͡º)


@POTWOR_ENERGIA_NAPOJ: Wiesz, łatwo oceniać czasy, których się nie przeżyło, siedząc wygodnie z telefonem w ręku i powtarzając internetowe slogany. To, że ktoś wspomina komunę z sentymentem, nie znaczy, że popiera system – może po prostu pamięta ludzi, relacje i wartości, które dziś zanikły. Mądrość
  • Odpowiedz
@MondryPajonk

Pałac Kultury i Nauki to nie „biały klocek”, tylko miejsce tętniące życiem – z teatrami, kinami, uczelniami i wydarzeniami kulturalnymi dostępnymi dla każdego.


@MondryPajonk Tobie to pisze jakieś AI? Dziwne te myślniki… nie ważne, doprecyzuję - chodzi mi o muzeum sztuki nowoczesnej.
  • Odpowiedz
@MondryPajonk: bierz leki i do spania dziadku ( ͡° ͜ʖ ͡°)


@POTWOR_ENERGIA_NAPOJ: i to jest właśnie to o czym mówi ten wpis, kiedyś młoda osoba w życiu nie odezwała by się tak do starszego. Był szacunek, a takie zachowanie spotkało by się albo wychowawczym policzkiem albo z pasem ojca. Może to było trochę brutalne ale ludzie byli wtedy naprawdę poukładani.
  • Odpowiedz