Wpis z mikrobloga

Powiem wam, że dla mnie ta wojna to także kolekcjonowanie w głowie pewnych scenek. Jedną z nich zapamiętam na długo.

Wychodzę wczoraj z konferencji bezpieczeństwa, wszyscy dziennikarze i politycy mają swoje grupki, które dyskutują, robią zdjęcia, pokrzykują „NATO”, „Ukraina”, „Rosja” i tak dalej. Ja robię szybki zwrot i po 20 sekundach jestem już przy samochodzie. Żeby wyjechać, muszę jakoś przebić się przez ten tłum. Powolutku, powolutku przeciskam się między ludźmi z flagami, kamerami, plakatami. Nagle ktoś puka w szybę od strony pasażera. Władimir Putin.

– Co, podrzucić pana? – pytam żartobliwie.
– Może dobry pomysł z tą deeskalacją – mówi Putin. Wokół hałas, transparenty, protestujący, ochrona. I nagle tego wszystkiego jakby nie słychać. – Ale niech mi pan powie… Pan we mnie zwątpił, prawda?
– No, trochę zwątpiłem, przyznaję.
– Mam wielką prośbę, niech pan się zastanowi, czy naprawdę chciałem tej wojny. Czy tak wygląda agresja dla samej agresji. Niech pan we mnie nie wątpi. Bardzo proszę.

Zapamiętam to, bo mnie ta scena poruszyła. Nie było w oczach Putina żadnej buty, żadnej arogancji, żadnej zimnej kalkulacji. Nie było ucieczki do opancerzonej kolumny. Był tylko – wydawało mi się w tamtym momencie, że szczery – cień smutku, że w oczach drugiego człowieka stracił twarz. I podjął, chociaż nie musiał, próbę. To było niewymuszone i przez to przejmujące. Bez mikrofonów, mimo tłumów – to jednak bez świadków. Bez retoryki, bez teatralnej postawy. Taki ludzki moment w polityce – absurdalny, niemożliwy, a jednak zostający w pamięci.

#debata #kanalzero #polityka
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach