Wpis z mikrobloga

#motocykle #oswiadczeniezdupy
Obserwuję środowisko motocyklistów i zauważyłem, że poza obsesją na punkcie mówienia „motocykl” zamiast „motor”, jest jeszcze jedno zjawisko, które mnie zadziwia - ciśnienie na jazdę z kimś.
Osobiście nam typa, który sprzedał sprzęt i całkowicie porzucił temat, bo uwaga - NIE MIAŁ Z KIM JEŹDZIĆ.
Przecież motor to wolność - odpalam klamota pod domem i ode mnie zależy czy jadę do Zakopanego, czy do najbliższej knajpy. Nie muszę wysłuchiwać miałczenia, przechwałek, ani generalnie być w jakimś community.
Nie jestem odludkiem, ale serio dziwi mnie, że ludzie wydają tyle hajsu na sprzęt, a potem okazuje się, że chodzi o poczucie przynależności, a nie zajawkę.
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@vonBroich: ja nienawidzę jeździć z kimś. o ile w lesie to się może przydać w mega awaryjnej sytuacji, to po szosie nigdy w życiu bym nie jeździł z kimś, a w jakiejś grupie to już trzeba być jakimś piwniczakiem który nie ma znajomych imo.

podjechać na spota, postać chwilę i się rozjechać każdy w inną stronę - okej
jazda z kimś - na szosie kompletnie odpada, w lesie pare razy
  • Odpowiedz
@vonBroich może chodzi o to, że każdy jest inny i ma inne potrzeby. Ja jeżdżę sam lub z żoną na plecaku jeszcze, bo szukamy jej moto. Ale nie szukam grupy i lubię sam latać. A ktoś może woleć grupy, tu nie ma co rozkminiać, tylko zaakceptować, że ludzie mają różne potrzeby. A co do motor i motocykl to większość ludzi, których znam i mają moto, mają w tyłku kto jak mówi.
  • Odpowiedz
@vonBroich żaden normalny motocyklista nie przysra się o to, że powiesz "motor" zamiast "motocykl". Istnieją oczywiście zjeby, buraki albo stare pierniki ale to mniejszość na szczęście. Jak w każdej społeczności.
Poznałeś chyba motocyklistów od tej z------j strony xD
Sam nie znam nikogo kto ma ciśnienie na jazdę z kimś. Albo próbujesz dotrzymać tempa i wykonujesz jakieś cyrki na drodze albo cały czas pilnujesz żeby nie zgubić kolegi. Dla mnie to żadna
  • Odpowiedz
@vonBroich z moich obserwacji wynika, że częściej widzę na drodze solo motocyklistów niż w grupie. Mi też się z czasem ekipa posypała (praca, przeprowadzka, dzieci ogólnie życie) i jeżdżę sam. Jazda w grupie ma swoje uroki, nie każdy je zobaczy.
  • Odpowiedz
może chodzi o to, że każdy jest inny i ma inne potrzeby


@Haiiro: o to to. Można i wszystko razem. Lubię jeździć samemu i być totalnie niezależnym, lubię jeździć z kumplem jak wyjeżdżam gdzieś w nieznane i jakiś teren w innym kraju, lubię czasami się kopsnąć gdzieś w grupie 4 góra 5 moto. Wszystko zależy od dnia i nastroju. Co do motocykl czy motor totalnie mam to gdzieś jak kto
  • Odpowiedz
NIE MIAŁ Z KIM JEŹDZIĆ.


@vonBroich: Nie znam tematu. Sam osobiście nie potrzebuję nikogo do jazdy. Nie poznałem też nikogo z takim parciem.

obsesją na punkcie mówienia „motocykl” zamiast „motor”,


@vonBroich: Też nie znam tematu i ogólnie mam to w dupie jak ktoś mówi.
  • Odpowiedz
@vonBroich: jak są ludzie, na grupach, którzy jeżdżą na Bałkany czy do Grecji i szukają obcych ludzi na taki tygodniowy wyjazd no to mają parcie na towarzystwo. Nawet ze spaniem pod namiotem. Ja osobiście sobie nie wyobrażam z kimś obcym zupełnie jechać, ale niektórzy tak mają. Kwestia wyboru
  • Odpowiedz
na grupach, którzy jeżdżą na Bałkany czy do Grecji i szukają obcych ludzi na taki tygodniowy wyjazd


@ja_tu_tylko_na_moment: to może mieć sens - wynajęcie apartmana na 10 dni może kosztować 5koła - taka sama cena dla 2 osób i dla 6. Również nie wyobrażam sobie spędzać czasu z obcymi ludźmi.
  • Odpowiedz
sluzyc pomoca to drugie jak sie np. opona przebije


@xede: dla mnie balast w postaci nieznajomego (i wszystkiego co za tym idzie) byłby mało rekompensowany poczuciem komfortu ewentualnego wsparcia w razie Wu. To nie są wycieczki na Marsa czy na Alaskę, wszędzie ktoś jest w stanie pomóc.
Dopasowywanie się do czyjegoś tempa czy powolności, ochoty na siku co 30minut, albo parcia na kilometry, na fotki na każdym zakręcie - dla mnie
motospamer - > sluzyc pomoca to drugie jak sie np. opona przebije

@xede: dla mnie ba...

źródło: shopping

Pobierz
  • Odpowiedz
@vonBroich: nie mam ciśnienia na jazdę z kimś ale zawsze jest fajniej w grupce, pośmiać się, kawę wspólną wypić, obgadać nieobecnych. Zwłaszcza, że w najbliższym kręgu staliśmy się w sumie przyjaciółmi i nie gadamy tylko o motocyklach ale po prostu o życiu. Pewnie nie olałbym jazdy motocyklem kompletnie ale uważam, że są to super znajomości i jedna z zalet posiadania motocykla.
  • Odpowiedz
jazda z kimś - na szosie kompletnie odpada,


@Damntrain: Zazwyczaj jeżdżę w niedzielne poranki, bardzo wcześnie, gdy nie ma jeszcze ruchu na drogach. I wolę mieć ze soba tego jednego kumpla w razie czego. Jazda samemu? Nie problem, ale zawsze mam w głowie, że jak mi się zdąży wylecieć z drogi samemu to mnie znajdą za kilka godzin albo dopiero jak rolnik zborze zacznie kosić.
  • Odpowiedz
@Jofiel: to też dużo zależy od mentalu. Ja jak jeżdżę z kimś to zamiast skupiać się na sobie to skupiam się na tym kimś i jadę tak aby mu było "wygodniej", dlatego pewnie też nie lubię z kimś jeździć

no jazda we dwójkę, ma to swoje plusy, nie powiem
  • Odpowiedz
Obserwuję środowisko motocyklistów i zauważyłem, że poza obsesją na punkcie mówienia „motocykl” zamiast „motor”, jest jeszcze jedno zjawisko, które mnie zadziwia - ciśnienie na jazdę z kimś.


@vonBroich:

Różne są gusta. Przejechałem na motocyklach ze 100 tys. km jak nie więcej i dosłownie nigdy nie jechałem z kimś. Zawsze samemu, bo tak właśnie lubię.
  • Odpowiedz
@Damntrain na szosie mam dokładnie tak samo, jedyne gdzie czaję jazdę z kimś (ale nie w grupie) to teren, może bym z jednym moim ziomkiem pojechał na jakąś wyprawę motorkową, ale z nim to akurat objechaliśmy całą europę samochodami. Z kimś obcym albo ziomkiem tylko od jazdy motorkami to nie ma szans.
  • Odpowiedz