Wpis z mikrobloga

@pieknylowca: Introwertyzm to nie fobia społeczna.

Jestem introwertykiem, męczę się spędzając czas z ludźmi na dłuższą metę. Bateria społeczna szybko leci mi w dół i lepiej czuję się w swoim towarzystwie

A jako gówniarz imprezowałem dużo i nie byłem spierdoxem. Chociaż można powiedzieć, że często średnio rozumiałem dlaczego jestem tak wykończony psychicznie
  • Odpowiedz
@pieknylowca Niekoniecznie. Zdarza się tak często, że introwertyk przyciąga ekstrawertyka "dobrego ziomeczka", który "chce pomóc". Jeżeli taki introwertyk ma do tego problem z asertywnoscią to niejeden raz wyląduje na imprezie. Niestety najczęściej kończąc nawalony jak prosię, bo nieświadomie nie chce być ani w takim głośnym miejscu, ani z tymi ludźmi. I jeżeli w porę nie nauczy się asertywności i swoich potrzeb, to skończy z alkoholizmem i depresją, bo zawsze będzie w
  • Odpowiedz
@pieknylowca: Jako introwertyk za łebka zdarzało mi się wylądować na imprezach, ale te duże rzeczywiście mnie męczyły, nie przepadałem, zazwyczaj trochę posiedziałem, coś wypiłem i zastanawiałem się jak się stąd zmyć. Pojęcia introwertyzmu jeszcze wtedy nie znałem, ale już wtedy czułem że coś jest na rzeczy że lubię po prostu siedzieć sam, z daleka od tłumów. Znacznie lepiej czułem się na "imprezach" w małym gronie osób które dobrze znam. Teraz
  • Odpowiedz
@goodlife1: dokładnie, teraz ludzie to sobie sami swoje spierdoxowe zachowanie tłumaczą introwertyzmem lub stanami emocjonalnymi, zamiast najpierw sobie zrobić profil psychologiczny u fachowca jak jest taka potrzeba a nie jakieś g---o wypisują po pewnie rozwiązaniu kilku quizów na necie albo pytając się chatgpt xd
  • Odpowiedz
@naimon: myślę, że powodem tego mylnego postrzegania jest postrzeganie introwertyzmu/ekstrawertyzmu zero-jedynkowo plus wyparcie. to trochę tak jak z tym memem, gdzie wszystko na lewo od korwina to lewica xD
  • Odpowiedz
Niestety przez memy i glupote ludzi popularny jest mit, ze introwertyk = s---------a spoleczna.


@T0pi5: albo ze informatyk = wie wszystko o komputerach
  • Odpowiedz
@pieknylowca: normalka, ja za młodu też imprezowałam sporo, chociaż męczyłam się na tych imprezach strasznie, ale strach przed samotnością i FOMO był silniejszy. Pandemia była wspaniała - w końcu pozamykali głośne bary i kluby i można było w końcu posiedzieć z piwkiem w czyimś domu bez przekrzykiwania się przez głośna muzę i wyjść po dwóch godzinach. Na szczęście przyjaciele wyrośli z tego gówna imprezowego również.
  • Odpowiedz
Niestety najczęściej kończąc nawalony jak prosię, bo nieświadomie nie chce być ani w takim głośnym miejscu, ani z tymi ludźmi.


@Chlop_Sielski: otóż to. Na studiach bardzo dużo piłam, nie mogłam odstawić butelki, ale wyłącznie na dużych imprezach. W małym gronie znajomych wystarczyła herbatka albo jedno piwko, ale większe spędy zawsze kończyły się jakimś autodestrukcyjnym pijaństwem, które wynikało z chęci zagłuszenia lęków i wyluzowania się w miejscach, w których większość wydawała
  • Odpowiedz