Wpis z mikrobloga

Witam chciałbym przedstawić wam moją sytuację. Mam 29 lat i jestem (jeszcze) w 10-letnim związku z moją Angeliką. Otóż ciężko mi to napisać, ale zdradziłem dziewczynę, z którą jestem prawie 10 lat i z którą planowałem przyszłość. Zdradziłem ją z prostytutką. I nie – nie żałuję. Przez lata znosiłem wszystko – emocjonalny chłód, wieczne pretensje, nudę w łóżku. W końcu pękło. Kupiłem Viagrę, zamówiłem prostytutkę i... nie zatrzymałem się na jednej.

Stało się to 27 dni temu. Kilka dni później trafiłem do psychiatryka, bo organizm nie wytrzymał tej jej dwulicowości. Bycie facetem, który robi wszystko jak trzeba, a i tak jest wiecznie niewystarczający – to niszczy psychicznie. Wczoraj się jej przyznałem. Była w szoku. Pojechała do naszego mieszkania, a dzisiaj napisała mi, że potrzebuje czasu, ale żebym nie robił sobie nadziei. I jeszcze mnie przeprosiła. Tak, przeprosiła – chyba dotarło do niej, że to przez nią.

Mój stan psychiczny nadal nie jest stabilny, biorę leki, ale przynajmniej jestem prawdziwy. Nie udaję, nie kłamię – zrobiłem to, bo miałem dość. Przez 10 lat byłem lojalny i cierpliwy. Ale każdy ma swój limit.

Jeśli czytają to jakieś kobiety – powiedzcie mi szczerze: czy każdy facet, który w końcu zrobi coś dla siebie, musi być od razu traktowany jak śmieć? Czy przez jedną decyzję naprawdę kasuje się całą dekadę życia?

I jeszcze jedno – czy powinienem zrobić test na HPV? Nie mam objawów, ale po tych kilku "wizytach" trochę się martwię.

Z góry dzięki za szczere, konstruktywne komentarze.

#zwiazki #rozowepaski #relacje #depresja #wyznanie #milosc
  • 4
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach