Wpis z mikrobloga

  • 0
@Inozythol: panie, to jest tylko ta pieczona część. Jak pisałem, rosol gotowano pieczony. Tylko z 1/3 mięsa piekę. Resztę gotuje. Warzyw może z 20 procent piekę. Wolę jak mięso oddaje dobroci i tłuszcz przy gotowaniu.
Pieczone raczej dla smaku i koloru.
Wyszło mi 5 sloikow ciemno złotego rosołu z prawie centymetrową warstwą tłuszczyku- nie pierwszyzna.
ZAWSZE mnóstwo mięsa.()
  • Odpowiedz
@pypowicz: przecież całe mięso pieczone oddaje co ma oddać do rosołu, to nie umiera przy pieczeniu. A cały myk pieczonego, polega też na tym że szumowin nie musisz już zbierać.
  • Odpowiedz
  • 1
@Inozythol: nie wiem czy miałeś okazję porównywać ale ja miałem. A więc, zupełnie inny smak rosołu jest gdy masz samo pieczone, inny gdy samo gotowane a inny gdy mieszane. I mi właśnie takie najbardziej smakuje. Bo inny smak wywarowi nadaje esencja pochodząca z gotowanego mięsa a inna z pieczonego.
Istotna jest nawet kolejność dodawania mięsa, warzyw itd.
Poza tym, zbieranie szumowin mi nie straszne. Jak już pilnuje tego rosołu 4
  • Odpowiedz
@pypowicz: nie porównywałem. Od kiedy zacząłem robić pieczony to innego nie próbuję. Poza smakiem, to u mnie istotne jest to, że właśnie po wyjęciu z piekarnika wrzucam blachy do zmywarki nastawiam rosół, włączam czasomierz na płycie i mnie nie ma. Gdyby musiał się przy tym dłużej babrać to by nie robił ;)
  • Odpowiedz