Wpis z mikrobloga

W dolinie cieni, gdzie skały jak groby,

Bezimienny idzie, z krwi rdzawy,

miecz w dłoni drży, a wiatr w uszy szepcze:

– Synu bezdomny, los twój się pęta.

Kolonia Karna – klatka bez nieba,

gdzie człowiek wilkiem, a wilk człowiekiem,

tu Beliar w snach czarnych przemawia,

a runy na skórze płoną jak rzeka.

W Górniczej Dolinie, gdzie smoki się śmieją,

Bezimienny klęka, w błocie się mroczy,

orkowie w marszu, ich bębny huczą,

a on – samotny – w ich tłumie się toczy.

Światło Innosa w sercu mu gaśnie,

lecz miecz wciąż tnie, jak przeznaczeń nić,

w Starym Obozie, gdzie zdrada się plącze,

przy ogniu bracia w milczeniu chcą żyć.

Bezimienny, bez imienia, bez domu,

w cieniu magii, co duszę oplata,

na Śniącego patrzy – w otchłani się chowa,

a otchłań mu śpiewa: – Tyś moja strata.

W Nowym Obozie, gdzie wody trucizna,

Bezimienny walczy, by wolność odnaleźć,

lecz wolność to jarzmo, co serce mu ściska,

i echo go woła: – Nie możesz się zmienić.

Na bagnach, gdzie cienie w modlitwie się gną,

Bezimienny widzi – świat w ogniu tonie,

Beliar i Innos w wiecznym swym sporze,

a on – między nimi – w wiecznym skonaniu.

I idzie Bezimienny, przez mrok i przez zgliszcza,

z runą na p----i, z klątwą na skroni,

w dolinie bez końca, gdzie gwiazdy nie świecą,

lecz w sercu wciąż tli się – nadziei promień.

#gothic
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach