Wpis z mikrobloga

#mieszkanie #sprzedazmieszkania #nieruchomosci

Chciałbym zasięgnąć waszej opinii

Po wujku, menelu i alkoholiku, zostało mieszkanie w kamienicy. Dość zaniedbane (zasyfione, wyposażenie sprzed wielu lat, częściowo nawet PRL, nieodmalowane itp). Sprawa spadkowa się ciągnie i jeszcze potrwa może ze dwa lata (kilka komplikacji jest), ale prawnik uważa, że z dużym prawdopodobieństwem przypadnie ono w ok. 80% mojej mamie. Ale to nic pewnego.

Póki co rada rodziny postanowiła, że w mieszkaniu zamieszka siostrzeniec mamy, student, któremu to bardzo odpowiada, bo w sumie to za same opłaty to mu dużo taniej niż wynajmować. Po załatwieniu spraw spadkowych pewnie mieszkanie będzie sprzedane, bo w mieście którego sprawa dotyczy akurat nikt nie mieszka i nie ma interesu się przeprowadzać.

Oś konfliktu jest taka, że siostrzeniec dokonał serii samowoli w mieszkaniu, z których najbardziej charakterystyczne jest to, że zerwał podłogi (zakurzoną i poplamioną wykładzinę dywanową, jak na moje nie do odratowania, w jednym pokoju oraz wysłużony gumolit pamiętający pierwszą komunię Maryli Rodowicz w pozostałych pomieszczeniach). Obecnie żyje na gołych deskach i mu to nie przeszkadza (dodajmy, że ścian też nie widzi potrzeby odmalować, a np. pęnknięta szyba w oknie, brak kilku szuflad w kuchni czy brak jednej z pleks pod prysznicem też mu nie przeszkadza - ot, studenckie podejście do życia - ważne, że działa lodówka, kibel i ogrzewanie).

Mama jest strasznie zbulwersowana tym zerwaniem podłóg, nawraca kilka razy dziennie na temat tego, że koszmarnie obniżył wartość rynkową mieszkania, bo przecież takiego syfu z gołymi deskami nikt nie kupi, bo jak to wygląda, bo przecież g---o, przecież podłoga była, na pewno kupujący będzie kręcić nosem itp.

Tłumaczę jej, że kupujący i tak będzie musiał koniecznie zrobić remont, bo w tym standardzie nikt nie będzie chciał żyć, a zerwanie podłogi to bardziej przysługa niż problem, bo jedna robota przy remoncie jest już zrobiona. Że przy kupowaniu mieszkania do remontu i tak patrzy się na lokalizację, metraż, które piętro, czy ocieplony, jakie opłaty, jak ogrzewany itp., a nie czy jest tam 50-letni gumolit czy gołe deski. A ta od nowa to samo. Już mi się nie chce jej słuchać.

W porządny remont nikt z nas nie chce się bawić, bo za dużo babrania (podłoga, obniżenie sufitu, odmalowanie, zrobienie całej łazienki, w sumie to nawet jedną ścianę trzeba byłoby skuć itp.) koncepcja ogólna - sprzedać jak najszybciej. Chyba że mnie przekonacie, że wkłądając w remont X kasy podwyższę wartość mieszkania o 2*X.

Co trzeba było zrobić z tą podłogą?

  • podłoga nie ma znaczenia, i tak idzie do remontu 100.0% (31)
  • nawet jak syf, to trzeba było zostawić 0% (0)

Oddanych głosów: 31

  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@Pink_Floyd: zostaw jak jest. Skoro i tak mieszkanie jest do generalnego remontu, to inwestowanie w jakąś prowizorkę jest bez sensu. Kupujący i tak będzie sam decydował co chce zrobić a co nie. Moim zdaniem niea nic gorszego, niż mieszkanie odświeżone na biedaka gdzie finalnie i tak trzeba będzie wszystko przeryć.
  • Odpowiedz