Wpis z mikrobloga

Zakopane – Disneyland dla Janusza, czyli dlaczego turyści są sami sobie winni

Zakopane. Perła polskich Tatr. Miejsce, gdzie magia górskich krajobrazów spotyka się z magią przepłaconego tatara i beztroskiego braku instynktu samozachowawczego. Ostatnio w sieci roi się od narzekań: że drogo, że kicz, że górale oskubują turystów jak owce przed redykiem. Ale czy Zakopane jest problemem? Czy może problemem są sami turyści, którzy przyjeżdżają tam bez planu, bez rozsądku i bez godności?

Kulinarne safari, czyli jak umrzeć kulinarnie w pierwszej lepszej knajpie

Zamiast włączyć Google Maps i przeczytać chociaż dwa zdania recenzji, większość turystów wybiera metodę znaną jako “o, tu są wolne miejsca, wchodzimy”. Bo przecież ten napis „regionalna karczma” przyciąga jak ćmy do lampy.

Tak oto wkraczają w strefę gastronomicznego survivalu. Góralska kwaśnica podana w stylu „pół kostki rosołowej plus litr wody”, schabowy smażony w oleju, który pamięta jeszcze wejście Polski do Unii Europejskiej, a wszystko to okraszone kelnerską gościnnością na poziomie „czego chcesz?”. Ale kogo to obchodzi? Już są pod wpływem najtańszej Soplicy, kupionej w Żabce na Krupówkach więc smakują im nawet frytki nasiąknięte tłuszczem jak dykta wodą.

Kult Krupówek, czyli wielkie nic za jeszcze większe pieniądze

Krupówki to polska odpowiedź na Las Vegas, tylko zamiast kasyn są stragany z ciupagami i pluszowymi misiami. To tam można zobaczyć najlepszy pokaz iluzji ekonomicznej – turystów, którzy najpierw narzekają, że w Zakopanem wszystko jest drogie, a potem płacą 50 zł za żarcie w najbliższej „karczmie pod ceprem” tylko dlatego, że była “najbliżej”.

A jakby ktoś miał wątpliwości, co takiego przyciąga turystów do tej mekki rozrywki? Oczywiście najważniejsze atrakcje: robienie zdjęć na Gubałówce, kłótnie przy kasie w McDonald’s i przeglądanie ofert kobiet na godziny w telefonie, bo przecież weekendowy wypad to nie tylko oscypek i soplica.

Ekstremalne wspinaczki w Adidasach i śmieci na szlaku

W górach, gdzie natura pokazuje swoje piękno i potęgę, turyści pokazują swoją głupotę i brak przygotowania. Co roku na szlaki wyruszają nowi odkrywcy, których jedynym ekwipunkiem jest foliówka z biedronkowymi bułkami i energia na poziomie “przecież to tylko spacer”.

Dziwnym trafem ci sami ludzie, którzy na Krupówkach płaczą nad ceną grzańca, nie płaczą, gdy śmigłowiec TOPR za darmo ewakuuje ich z Orlej Perci, bo weszli tam w tenisówkach. Bo po co kupować raki, skoro można kupić dodatkową puszkę żubra?

A na szlakach? Tradycyjny zestaw pamiątek po homo turisticus: puste butelki po piwie, niedopałki, opakowania po kabanosach i chusteczki higieniczne porozrzucane tak hojnie, jakby ktoś urządzał festiwal współczesnej sztuki śmieciowej.

Turystyczne prawo do drącej się mordy

„Panie, jestem na urlopie, to mogę!” – oto motto przewodnie, które sprawia, że w środku nocy można usłyszeć klasyczny repertuar „Ona tańczy dla mnie” i dźwięk rozbijanej flaszki na chodniku. Bo przecież Zakopane to nie miasto, to teren imprezowy. I kto by się przejmował, że miejscowi muszą rano wstać do pracy?

A gdy już się bawią, to na całego. Poziom absurdu rośnie wprost proporcjonalnie do ilości wypitego alkoholu. I potem zdziwienie, że górale zaczynają patrzeć na turystów jak na dwunożne bankomaty – jeśli masz coś, co produkuje hałas, śmieci i zużywa tlen, to przynajmniej zarób na nim trochę grosza.

Refleksja dla zbłąkanych podróżników

Czy Zakopane jest drogie? Tak. Czy jest kiczowate? Niekiedy. Ale czy to wina Zakopanego, czy tych, którzy tam przyjeżdżają i nie mają ani krzty rozsądku? To trochę jak z reality show – poziom dostosowuje się do widzów.

Więc może zamiast marudzić, że górale zdzierają, warto przejść się 10 minut poza Krupówki i znaleźć miejsce, gdzie gotuje się jeszcze normalnie? Może zamiast iść w góry w butach do biegania, warto kupić choćby porządne buty trekkingowe? Może zamiast darcia mordy po nocy, można napić się grzańca w cywilizowany sposób i nie zmieniać pensjonatu w klub nocny?

Ukłon dla tych porządnych i wyrazy współczucia za to, że Zakopane przepadło.
Dla reszty Czerwona Kartka.
#zakopane
CzerwonaKartka - Zakopane – Disneyland dla Janusza, czyli dlaczego turyści są sami so...

źródło: 9A87D210-4104-4624-B6F1-7374C8276A29

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@CzerwonaKartka: byłem ostatnio w listopadzie. Ciastko w samancie około 10 zł. Na obiad raz była pizzka za 40 drugi raz jakiś placek po węgiersku. Ceny jak wszędzie.
Oczywiście jak ktoś idzie do góralskich pralin to później płacz że jajecznica za 80.
Teraz największym problemem jest liczba obcokrajowców którym 10 zł w te czy w te mam wrażenie różnicy nie robi więc ceny dalej są wysokie.
  • Odpowiedz